AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Distorted World - Between The Strophes


Czytano: 2134 razy

55%


Piekielne dziecko Distorted World (pobocznego projektu klawiszowca Anthracitic Moths) przyszło na świat na początku mroźnej rosyjskiej zimy, jednak ognista atmosfera, jaką na krążku "Between the Strophes" stara się tworzyć lider formacji, Ivan M., mogłaby stopić syberyjskie lody.

Distorted World oferuje słuchaczowi drinka składającego się w głównej mierze z palącego podniebienie dark elektro, nie uderzającego do głowy od razu, ale równomiernie rozprowadzającego się po organizmie. Paleta smaku opiera się na umiarkowanie ciężkim beacie, przesterowanych wokalach (oddających czasem miejsce żeńskiemu głosowi) wraz z całym zestawem typowych dla takich brzmień środków jak niepokojące sample. Oczywiście, pierwsze wrażenie, które dotyka języka, to smak ostrego tabasco. Co mocniejsze głowy będą jednak zawiedzione – ta muzyka znika z krwi tak szybko, jak tylko się w niej pojawia.
Nie znaczy to jednak, że nie potrafi zaspokoić pragnienia. Ivan stara się, by miała ona intrygujący smak. Dlatego nie powtarza ona wciąż tego samego schematu, ale czasem odchyla się z równą amplitudą w dwóch różnych kierunkach – ku brzmieniom bardziej symfonicznym, darkwave’owym czy też - z drugiej strony – harshowym.

W ciężką, mroczną atmosferę płyty wprowadza słuchacza intro jakby wyjęte ze snu o kotłowni, w której czaił się Freddy Krueger. Co prawda, w kulminacyjnym momencie nie doświadczamy wyczekiwanego zgrzytu ostrzem o zardzewiałą stal, ale płynnego przejścia w rytmy dark elektro – wprowadzenia do tanecznego Mysterious World. Jest w nim wszystko, co typowe dla gatunku – od wsamplowanych demonicznego śmiechu i krzyków bólu po syntetyczne podkłady rodem z filmów grozy i niepokojące klawisze. Przyzwoita robota, choć nie ukazująca żadnego indywidualnego charakteru projektu.
Ten daje o sobie znać w tytułowym Between the Strophes – bardziej uporządkowanym, hipnotycznym i – jak się wydaje – zdeterminowanym w tworzeniu jednostajnego ponurego nastroju. Jednak niespodziewanie dla słuchacza do utworu została wprowadzona sekwencja delikatnych dźwięków fortepianu, co może zbić z tropu tych, którzy liczyli na typowe, stuprocentowe elektroniczne ciężkie brzmienia. Fortepian ubogaca utwór jak przebłysk realnego świata wśród wyimaginowanej piekielnej ciemności.
Z całego materiału przez swój zdecydowanie łagodniejszy charakter wyróżnia się najbardziej Dream. Rozpoczynający się symfonicznymi dźwiękami stopniowo przechodzi w przypominające dokonania Suicidal Romance brzmienie, a tej przemianie towarzyszy grający tu po raz pierwszy (i ostatni) główną rolę melancholijny wokal Angeliny, przypominający manierę Amy Lee z Evanescence. Dołącza do niej w pewnym momencie przesterowany głos Ivana i choć wydaje się, że Angelina nie do końca radzi sobie z powierzonym jej zadaniem, to dobrym pomysłem byłoby pozostawienie jej całego utworu, co utrzymałoby niemal senny i, w gruncie rzeczy, przyjemny klimat całości. Tekst to liryk Edgara Allana Poe. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie jego dobrej interpretacji w ten sposób, w jaki czynią to członkowie Distorted World.
Wahadło odchyla się w drugą stronę…
Ciężki, harshowy Hexentanz jest jak pierwsze poważne uderzenie wypitego alkoholu do głowy. Mocne, przesterowane gitarowe riffy dodają krokom braku równowagi. Diabeł tańczy dalej, kopytami wybijając tempo – i jest coraz pewniejszy sukcesu, czego wyraz daje w następnym w kolejce rytmicznym Boiler Room. Podobna ciężka, duszna atmosfera towarzyszy już słuchaczowi do końca materiału.
Gitary, którym towarzyszą nawiedzone, chóralne dźwięki syntetyzatora pochodzące jakby z otchłani Hadesu, powracają w Devil Worship. Uwagę zwraca niemal niewinne, a przez to jeszcze bardziej budzące przyjemny dreszcz niepokoju intermezzo. Niemal syntezą cech charakterystycznych dla albumu pozostaje Ruined Kingdoms. Ponownie możemy usłyszeć (w refrenie) Angelinę, a sama kompozycja posiada przebojowy potencjał (oczywiście, na scenie dark), choć ani na moment nie rezygnuje z mroku i elektronicznego ciężaru.
Remiksy przedstawiają dość szerokie spektrum – od industrializującego death metalu (Kos Klimenko) po rzeczy lekkie lub też niespecjalnie różniące się od oryginalnych kompozycji.

Większość utworów opiera się na umiarkowanym rytmie, co utrzymuje ich ciężar na w miarę stabilnej sprężynie, jakby lider projektu zdecydował się na powolne popadanie w szaleństwo zamiast gwałtownych napadów obłędu. Zawartość albumu sprawia wrażenie niedopieszczonej, co jest zapewne celowym zabiegiem, ale przez to niektóre dźwięki brzmią nie na miejscu i "infantylnie". Wokal również nie należy do pierwszej ligi. Te i pozostałe cechy sprawiają, że praca Distorted World, choć ma swoje zalety, nosi przede wszystkim znamiona przeciętności. Fani Beati Mortui i podobnych diabelskich klimatów powinni być jednak zadowoleni.

Tak, Distorted World grają z pewnością w środkowym kręgu piekła.

Tracklista:

01. Intro
02. Mysterious World
03. Between the Strophes
04. Dream (feat. Angelina)
05. Hexentanz
06. Boiler Room
07. Cursed Herd
08. Devil Worship
09. March of the Rotting Flesh
10. Ruined Kingdoms
11. Outro – Birth of Chaos
12. Hexentanz (Kos Klimenko remix)
13. Devil Worship (Desmodus remix)
14. Between the Strophes (Freaky Mind remix)
15. Hexentanz (Bleak Freak remix)
16. Devil Worship (Type V Blood remix)
Autor:
Tłumacz: hellium
Data dodania: 2013-05-21 / Recenzje muzyki




Najnowsze komentarze: