AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Ketha + Dead Goats + The Gentle Art Of Cooking People


Czytano: 2800 razy


Klub Alchemia położony na krakowskim Kazimierzu swoją nazwą przywodzi na myśl tajemne korytarze upiornych zamczysk i atmosferę spowitą mrokami średniowiecza. Tak jak owe zamki, klub skrywa w swych podwojach swoją własną tajemnice – wąskie schody, ciasne przejścia, duszny mrok i oto znajdujemy się w całkiem sporym, całkowicie podziemnym pomieszczeniu przystosowanym do organizacji koncertów. 25.05 w tymże miejscu odbył się koncert trzech zespołów: The Gentle Art of Cooking People, Dead Goats i Ketha. Po przybyciu na miejsce okazało się, że niewiele się tam jeszcze dzieje. Pojedyncze osoby snujące się pod ścianami, sprzęt już gotowy ale na scenie pusto, a wszystko skapane w wątłym świetle. Początkowo ta niska frekwencja budziła niepokój, ale w chwili kiedy koncert już się zaczynał nagle okazało się, że pomieszczenie wypełnione jest po brzegi.Jako pierwsi na scenie The Gentle Art Of Cooking People – krakowski zespół, który mówi o sobie, że niczego nie osiągnął. Moim zdaniem ich wielkim osiągnięciem jest to, że porwali publiczność właściwie pierwszym dźwiękiem, a zaczęli dość ostro i energicznie. Nie sposób było się oprzeć i też nikt z publiczności nie starał się tego robić. Muzycy pojawili się na scenie w dość nietypowym outficie: spodenki, kolanówki, kapelusze i sztuczne brody. Jak się później okazało chodziło o nawiązanie do wyglądu piłkarzy z lat 20-stych, jako że data koncertu zbiegła się z finałem Ligii Mistrzów, który swoją drogą wyświetlany był piętro wyżej. Tak czy inaczej był to dość intrygujący element całego wydarzenia. Muzycy na scenie byli bardzo skupieni, precyzyjni, całkowicie pochłonięci grą. Trochę zabrakło spontaniczności, interakcji. Z drugiej strony wzmocniło to opresyjność i psychodeliczny charakter ich muzyki. Bo taka właśnie ta muzyka jest, potrafi być duszna i przytłaczająca, by już za chwilę stać się rytmiczną lub agresywną, przywodzi na myśl zaświaty lub dziki pęd przez pustkowia. Zespół nie posiada wokalisty, a brak tekstów otwiera podwoje dla wyobraźni. Zarówno ten brak słów jak i dyskretne światło umożliwiło niczym niezmącone obcowanie z samą muzyką.Po w miarę sprawnym przegrupowaniu na scenie kolejny zespół, czyli białostocki Dead Goats. Tutaj dla odmiany cały trzy osobowy skład, łącznie z perkusistą, udzielał się wokalnie, momentami przywodząc na myśl istny głos z piekła. Na scenie dużo bardziej żywiołowo a i muzyka zdecydowanie bardziej agresywna, coś dla fanów ciężkiego grania. Na koniec Ketha – kwintesencja wieczoru. Zespół w umiejętny sposób dopiął całości stanowiąc swoistą wypadkową muzycznych doświadczeń wieczoru bo jego muzyka jest zarazem agresywna jak i mroczna i tajemnicza, momentami melodyjna, momentami zaczepna, uwodzi i niszczy. Zespół zaprezentował też utwory instrumentalne a oślepiające światło zza sceny wzmagało siłę rażenia.
Zatem wieczór można uznać za ogłuszający i muzycznie wstrząsający.
Autor:
Tłumacz: morrigan
Data dodania: 2013-06-23 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: