50%

No Name Desire to trio sympatycznych Czechów z którymi mieliśmy okazję się napić dwa lata temu w Bolkowie gdzie otwierali festiwal Castle Party. Płytka o której pisze pochodzi z 2004 roku i zdążyła się już pokryć kurzem. Jakoś tak wyszło że czekała na swoją kolej w drodze do recenzji te kilka lat. No ale lepiej późno niż wcale. Jak dotąd jest to jedyne pełnowymiarowe wydawnictwo zespołu a biorąc pod uwagę że było limitowane do 1000 sztuk ciężko stwierdzić czy jest jeszcze dostępne. Tyle wiadomości ogólnych, czas zajać się tym co najważniejsze - muzyką. A ta jest jak najbardziej strawna, i w sumie mógłbym spokojnie powiedzieć że lepiej mi się tego słucha niż, np. ostatniego "dzieła" Wumpscut. Nie ma monotonii, a monotonia to coś co mnie najbardziej odrzuca od większości wydawnictw z kręgów około harshowych. Wokale nie zachwycają ale i nie drażnią, nie ma głupawych melodyjek rodem z odpustu a całość ma ręce i nogi, nie jest zlepkiem przypadkowych pomysłów posklejanych byle jak do kupy. Szukając porównań do innych grup wymieniłbym stare Hocico, szczególnie rzuca sie to w uszy jeżeli weźmiemy pod uwagę brzmienie i aranże niektórych utworów. Byłoby jeszcze lepiej gdyby wyrzucić utwór Tissue of Lies, który to się niestety delikatnie mówiąc nie udał. Podsumowując, jak na pierwszy duży materiał zespołu, materiał który ma już 4 lata - jest dobrze. Nie ma rewelacji ale też na żadne odkrywanie Ameryki i wytyczanie nowych dróg się nie nastawiałem. Fragmentów wszystkich utworów mozna posłuchać na oficjalnej stronie grupy, link znajdziecie poniżej.

Lista utworów:

01. Estrangement
02. Cute Overdose
03. Evernight
04. Cry And Whispers
05. Graven Image
06. Relic
07. Scorched Sky
08. Tissue Of Lies
09. RH- (Blood Of Elise)
10. Orden De La Buena Muerte


Bonus:
29 Estrangement ( live )
30 Relic ( demo )

www.nnd.cz

Inne artykuły:

• Castle Party 2006 - 2006-08-10 (Relacje)

Najnowsze komentarze: