AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Sopor Aeternus & The Ensemble of Shadows - Mitternacht


Czytano: 2165 razy

100%


Jeden. Po "Poetica", albumie w całości opartym na tekstach Edgara Allana Poe, Anna-Varney Cantodea przedstawia światu hebanowy zegar stojący w kącie jej sypialni, wybijający nocą swoją posępną melodię - melodię, w której skrywają się dźwięki samotności zderzającej się z żywą wciąż wiarą w przyjaźń, dźwięki miłości zagłuszane brutalnie przez trywialność i okrucieństwo biologii. Niczym z "Maski Czerownego Moru" jest świadectwem przygniatającej bezsilności wobec przeznaczenia, jednak o tyle bardziej pełnym bólu i piękna zarazem, o ile Anna różni się od Prospero - a różni się w zasadniczy sposób: nie ukuła swojego losu złem. Hannah Arendt twierdziła, że zło jest banalne; czy nie miała racji, skoro czasem mieści się w tak podstawowej rzeczy jak dobór chromosomów? Anna nie ukuła swojego losu, ale nauczyła się przekuwać swoje cierpienie w geniusz. I z tym mamy do czynienia w przypadku "Mitternacht" - z przejawem geniuszu.

Dwa. Przy pierwszych nutach ogarnęło mnie zdumienie. Stanąłem jak wryty i nie mogłem otrząsnąć się przez dłuższą chwilę. W "Mitternacht" chowają się niewypowiedziane smutek i piękno. Sopor Aeternus to projekt, który pierwsze mierzy drugim, a drugie pierwszym, na tej płycie zatracono jednak jakiekolwiek rozróżnienie, co przy całej cichości nowego materiału uderza oszałamiającą falą, pozwala skupić się na każdym elemencie, jak na każdym wspominanym w samotności podczas bezsennej nocy geście czy słowie. Nowy album nawiązuje przy tym do niemal całości wcześniejszych dokonań, skupiając się jednak na ostatnich osiągnięciach. W utworze tytułowym da się łatwo zauważyć nawiązania do pogańskich brzmień z pierwszych wydawnictw. Odgłosy padającego za szybą deszczu wraz z oszczędnymi nutami lutni wprowadzają w stan nostalgii do momentu odezwania się tego, co dla tej płyty charakterystyczne, czyli...

Trzy.... instrumentów dętych, w tym tuby i puzonu. Na "Mitternacht" mają one wyjątkowe znaczenie, po raz pierwszy tak bardzo określają muzykę projektu (razem z basem). Nisko brzmiące instrumenty nadają jej ciemnego, ponurego charakteru, dodając przy tym majestatu czy nawet przepychu z okresu "Les Fleurs du Mal". Nawiązaniem do tego albumu są też z pewnością syntetyzatory stosowane soczyście, lecz zgrabnie, co stawia niektóre kompozycje na pograniczu electro wave/medieval. Najbardziej jednak album przypomina doskonałe, w mojej opinii, "Children of the Corn" - ze względu na złagodzenie melodii dzwonkami, subtelną elektroniką czy poruszającymi liniami skrzypiec i wiolonczeli, co nadaje niesamowitej płynności i przejrzystości. Spory udział ma w tym też żywa perkusja wybuchająca w odpowiednim momencie na tle strun, sprawiająca rytmem, że ucieczka jest już niemożliwa. Porzućcie wszelkie zajęcia, "Mitternacht" pochłania.

Cztery. Wszystkie wspomniane składniki ma "Beautiful", lirycznie dość proste wyznanie, muzycznie będące jakby drugą częścią "A Dream Within a Dream" kończącego poprzednie dzieło Anny. Zatem płyta ta zaczyna się tym, czym kończyła poprzednia - łzami. Trudno je powstrzymać, cisnące się do oczu, choć kompozycja sama w sobie nie posiada posępnego przesłania. Ta ukryta ambiwalencja stawia "Beautiful" w czołówce najlepszych utworów Sopor Aeternus w ogóle, ale...

Pięć.... trudno określić, czy którykolwiek pochodzący z "Mitternacht" może zostać pozbawiony tego miana. Dotyczy to zwłaszcza już otwarcie przepełnionej smutkiem, tradycyjnej sefardyjskiej pieśni miłosnej "La Prima Vez", złożonej tu głównie z nostalgicznych, wyśpiewywanych po cichu zrozpaczonym głosem części, przeplatanych jednak bardziej dynamicznymi instrumentalnymi, którym rytm znów nadaje perkusja. I tu odwołania do "Children of the Corn" również są oczywiste.

Sześć. Cover Cher, "Bang-Bang", rozpoczyna się już jednak głośno, instrumentami dętymi, po czym przechodzi w cichszą, opartą na dźwiękach lutni i skrzypiec manierę. Warto wspomnieć tu o zróżnicowanej ekspresji i dość szerokiej skali głosu, jaką posługuje się Cantodea, by pod koniec znaleźć ujście w wykrzykiwanym niemal bólu.

Siedem. Tajemniczo i funeralnie, a przy tym pociągająco brzmi "The Boy Has Built A Catacomb", stanowiący wstęp do tego, z czego doskonale znana jest muzyka Sopor Aeternus - do groteski ucieleśnionej w imitującej pozytywkowe i cyrkowe dźwięki "Carnival of Souls". 

Osiem. Wyznanie wiary w przyjaźń i w prawdę, mimo zmęczenia nieustannym zawodem i samotnością, w melancholijnym, spokojniejszym (co nie znaczy ukojonym) "Confessional" daje cień nadziei, jednak późniejsze utwory raczej z niego odzierają niż pozwalają mu wzrosnąć. Dotyczy to oszczędnego, zgaszonego "Under His Light" (znów nawiązania do "Children of the Corn", ale równie wyraźne do "Have You Seen This Ghost?"), jak i "You Cannot Make Him Love You", które odnosi się do stylistyki horroru i przeradza w rozgoryczone wykrzykiwanie. Przerażające jednak głównie dlatego, że mówi o rzeczywistej tragedii i rzeczywistym koszmarze - zrodzonym z sardonicznego żartu losu.

Dziewięć. W melancholijnym, instrumentalnym "Into the Night" dzieje się dużo. Utwór intryguje połączeniem delikatnych syntetyzatorów z lat 80., jak i tych brzmiących chóralnie, z podobnym rozszczepieniem w warstwie instrumentów klasycznych, nadających mu dynamiczny przebieg. Mniej posępne "If You Could Only Read My Mind" porusza m.in. dzięki nutom smyków, stanowiąc kolejny dowód na wysoką jakość nagrań zawartych na "Mitternacht". W smak wielu będą zapewne typowo new wave'owe syntetyzatory rodem sprzed trzech dekad. 

Dziesięć. Najbardziej efemeryczną kompozycją pozostaje "It's Just That My Sadness", liryczne oraz muzyczne wyrafinowane zagłębienie się w depresję. Pozostaje już tylko enigmatyczne, instrumentalne "Under His Light (2) i...

Jedenaście.... "Miniature". Nie będzie przesadą nazwać tego utworu arcydziełem. Dopełnieniem czy nawet esencją wszystkiego, co muzycznie wyszło kiedykolwiek spod pióra i z partytury Anny-Varney. Nie jest to może kompozycja bogata w najbardziej wyszukane muzyczne formy, ale nie to stanowi jej sedno. To jedna z tych, których słuchanie kończy się co najmniej skulonym na podłodze w kącie ciemnej kuchni. Jedyną wadą "Mitternacht" stanowi fakt, że nie da się do końca wyrazić werbalnie ładunku emocjonalnego. Całkowite poczucie tego, że przez to jakakolwiek recenzja jest bezcelowa, a pusta kartka chyba najlepiej oddaje towarzyszące słuchaniu płyty emocje. Niedobór słów, ale, przede wszystkim, przytłoczenie, które wyraża się niemożnością podniesienia pióra, skupienia myśli czy - tu najbliżej prawdy - świadomością tego, że najważniejsze historie, które nas definiują, dla których i wokół których rozpaczliwie próbujemy układać swoje życie, nie mogą nigdy zostać zrealizowane. "Miniature" skupia to w sobie jak soczewka. Dwanaście.

Tracklista:
01. Mitternacht
02. Beautiful
03. La Prima Vez
04. Bang-Bang
05. The Boy Has Built a Catacomb
06. Carnival of Souls
07. Confessional
08. Under His Light
09. You Cannot Make Him Love You
10. Into the Night
11. If You Could Only Read in My Mind
12. It's Just That My Sadness
13. Under His Light (2)
14. Miniature
Autor:
Data dodania: 2019-01-28 / Recenzje muzyki




Najnowsze komentarze: