AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Wywiad z Clan of Xymox


Czytano: 6379 razy


Wykonawca:

Galerie:

Katalog płyt:
Ostatnie tematy na forum:

Lucy rozmawia z Ronnym o ich 25 letniej karierze, i zmianach w ich wizerunku podczas tego kresu. W trakcie wywiadu Ronny Moorings wyraził kilka interesujących uwag odnośnie kryzysu oraz przedstawia kilka swoich pomysłów na rozwiązanie tego problemu. Ten wywiad może zaowocować interesującymi rozmowami w społeczności gotyckiej i dlatego warto go przeczytać.

PF: Ronny, witaj. Dziękuję, że zgodziłeś się poświęcić trochę czasu na udzielenie kilku odpowiedzi na temat Clan of Xymox. Czy zechciałbyś przypomnieć nam obecny skład zespołu i zakres obowiązków każdego z członków?


CoX: Ja - Ronny - piszę teksty, nagrywam i mixuję muzykę i słowa zespołu. Mojca jest odpowiedzialna za oprawę graficzną każdej płyty. Kiedy materiał jest już nagrany, rozpoczynamy próby. Na scenie gram na gitarze i śpiewam, Mojca gra na basie, Mario na gitarze a Yvonne na keyboardzie.

PF: Zespół założyliście w 1984 roku i wydaliście ogromną liczbę albumów, jeździliście na wielkie tournee i parę razy zmienialiście wytwórnię.Jak doszło do tego że obecnie jesteście pod szyldem Trisol?

CoX: Tę wytwórnię zasugerował nam Steph z Pandaimonium. On wie, że Trisol kładzie silny nacisk na marketing, czyli coś, czego jego mniejsza wytwórnia nie jest w stanie zrobić, i znając nas stwierdził, że tak będzie dla nas lepiej. Myślę, że podjęliśmy dobrą decyzję, gdyz Trisol posiada dobrą reputację i współpracuje z wieloma zespołami.

PF: Od kiedy istniejecie, z pewnością zdążyliście zebrać wiele doświadczeń. Gdyby wypytać was o wszystko szczegółowo, powstałby co najmniej jeszcze jeden wywiad. Ale być może jest jakaś rzecz z przeszłości, którą chcielibyście przypomnieć?

CoX: Nie jestem osobą, która lubi patrzeć wstecz ani wspominać, gdyż jest tyle rzeczy, które oczekują na nas w przyszłości. Aczkolwiek uważam, że występ na stadionie w Meksyku, gdzie było 30.000 osób wart jest przypomnienia, zwłaszcza ze względu na absolutnie unikalne brzmienie krzyków publiczności po każdym kawałku oraz ich szaleństwo podczas występu, ludzie wspinali się jeden na drugiego, aby dostać się na scenę - po prostu wow!

PF: Przez pewien czas skróciliście nazwę zespołu do samego Xymox, ale potem wróciliście do dłuższej wersji. Jaka była tego przyczyna?

CoX: Xymox było pierwsze, potem zmieniłem na Clan of Xymox, następnie nazwa została skrócona ze względów praktycznych. Po kilku albumach w latach 90 prąd wydawniczy stał się dla mnie zbyt komercyjny, więc kiedy po jakimś czasie wróciliśmy na rynek, zmieniliśmy nazwę na Clan of Xymox, sugerując tym samym powrót do korzeni. Ponieważ nic się w tym zakresie nie zmieniło, nadal nazywamy się Clan of Xymox.

PF: Czy istnieje wyraźna różnica w brzmieniu między Xymox i Clan of Xymox?

Cox: Podział jest w miarę jasny, dwa eksperymentalne albumy Xymox były wydawane przez Poly Gram (obecnie nazwany Universal), reszta znana jako Clan of Xymox została wydana przez 4 AD a od 1997 przez różne inne wydawnictwa.

PF: Więc wasz zespół świętuje 25 lecie. Czy obchodzicie to wydarzenie w jakiś szczególny sposób?

CoX: Nie sądzę abym chciał o tym myśleć. osobiście czuję się jakbym wciąż zaczynał. Wiem że brzmi to dziwnie ale chyba tylko ja sam mogę zrozumieć, co to znaczy. także rok 1997 stanowi dla mnie bardzo ważną datę przebudzenia pewnego rodzaju, tak więc to 12 lat, w każdym razie z mojeg punktu widzenia nie wygląda na to, aby jakikolwiek krok w mojej karierze wymagał świętowania.

PF: Jak odbieracie zmiany na scenie muzycznej w przeciągu ostatnich lat?

CoX: Muzyka stała się o wiele bardziej przenośna. Nie ma już zbyt wielu miłośników kolekcjonowania cd lub winyli, gdyż obecnie wszechobecna jest muzyka mp3. Ludzie po prostu wybierają pojedyncze kawałki i je odtwarzają, co mi się nie podoba, gdyż uważam, że muzyka powinna rozwinąć się w duszy, a zalety niektórych utworów zauważyć można po kolejnym odtworzeniu. Mało kto siedzi w tych czasach i słucha całego albumu. W tych czasach występuje tendecja do natychmiastowej gratyfikacji. Scena jest bardzo podzielona i wielu ludzi nie pójdzie na koncert jakiejś kapeli tylko dlatego, że nie pasuje on do kategorii muzycznej, której ktoś słucha. Istnieje zatem tendencja do pewnych sztywnych ram i zatrzymywania się przy jednym gatunku muzyki. Ja osobiście słucham bardzo wielu gatunków i lubię oglądać wiele koncertów różnych zespołów, gdyż uważam, że różnorodność dodaje życiu smaku. Mam to odczucie od dłuższego czasu, i tylko na WGT odczuwam pewną różnorodność i widzę wtedy ludzi ubranych na czarno.
Rzeczą, która bardzo mi się podoba jest bardzo łatwy dostęp do muzyki i informacji o niej - natomiast ludzie rzadko z tego korzystają, dopóki nie zobaczą jakiejś reklamy albo zachęty w piśmie, które czytają.

PF: A co uważasz na temat przemysłu muzycznego? Wydaje się obecnie, że nastały dla niego ciężkie czasy.Jak sobie radzicie w tej sytuacji?

CoX: Teoretycznie wydaje się, że obecnie łatwiej jest sprzedać muzykę.Ale prawda jest taka, że im większa oferta, tym ciężej z nabywcami. Myślę, że istnieje jednak pewien sposób, aby przekonać fanów do siebie i aby ich nie utracić, na przykład Depeche Mode czy Placebo stosują się do pewnych zasad i nie widzę, aby szczególnie cierpiały. Wydaje mi się, że to dobry sposób, aby unosić się na powierzchni. Chodzi o jakość, nie ilość. Fani doceniają ją, a nie ilość wydanych albumów - my tak właśnie robimy. Ponadto wiele razy mówiłem wielu wytwórniom, że aby uzyskać przychód związany ze ściąganiem muzyki z internetu, można by uzyskiwać pieniądze od dostawców internetu, a ten z kolei odbiera pieniądze od użytkownika na podstawie miesięcznego downloadu. Dostawca internetu może robić to, nie naruszając prywatności użytkownika, a dane pobierając z indywidualnego IP. W takim przypadku wytwórnia lub producent filmowy wpłacałby pewien procent od przychodu na rzecz dostawcy, traktując go jako wydawcę. Muzyka dawana byłaby dostawcom internetu i i myślę, że takie rozwiązanie byłoby lepsze dla wszystkich, w tym dla słuchacza, który zamiast płacić osobno za każdy ściągany z sieci utwór, dostawałby po prostu miesięczny rachunek. Ujmując to prosto - wytwórnie, dostawcy internetu i właściciele praw autorskich powinni współpracować, ponieważ w innym razie nastąpi powolna śmierć przemysłu muzycznego. Pomysł ten wymyśliliśmy z Mojcą, i mam nadzieję, że dostaniemy po 1 cencie od każdego legalnie ściągniętego utworu na świecie zgodnie z tym systemem, to zabezpieczy naszą przyszłość ;)
Pomysł ten na razie usłyszały tylko małe wytwórnie, a nie wielkie kompanie, które mają moc sprawczą, zatem nasza sytuacja jest bez zmian...

PF: Scena rozrosła się znacznie i obecna technologia pozwala praktycznie każdemu na tworzenie muzyki. Czy macie jakieś zdanie na ten temat?

CoX: Uważam, że owszem, wszyscy możemy robić muzykę! Każdy może nagrywać rzeczy na swoim PC. To jest dobre, ale nie należy zapominać, że muzyka musi zostać stworzona. To jest jak z obrazem - pędzle i płótna są ogólnie dostępne, ale to nie oznacza, że każdy może malować dobrze. To samo dotyczy muzyków oraz każdego właściwie zawodu, wymagającego umiejętności.
Nie ukrywam, technologia liczyła się dla mnie od samego początku zespołu. Na początku miałem do dyspozycji kilka starych syntezatorów, automaty perkusyjne, 8 bitowy Atari i nagrywarki 4 lub 12 ścieżkowe i wtedy też mogłem sam robić muzykę. Do tego grałem na gitarze, a grając na gitarze można także łatwo grać na basie, i łatwo stworzyć całą muzykę samodzielnie. Obecnie można zrobić to samo z mniejszą ilością sprzętu na każdym PC - nie lubię tego słowa, wolę mojego Maca - ale przecież nic się nie zmieniło: nadal trzeba napisać muzykę, pomyśleć nad piosenką, napisać teksty i wymyślić melodię, i tak dalej. Jeśli jest to kiepskie na samym wstępie, nawet najlepszy sprzęt tego nie naprawi.

PF: Jakiej rady możecie udzielić zespołom, które chciałyby wybić się z całej masy nowych produkcji, obecnych na rynku?


CoX: To bardzo proste... Napiszcie fatalną muzykę i poproście, żeby zaśpiewała ją najładniejsza dziewczyna w klasie...Do tego nakręćcie dziwaczny teledysk z durnym tytułem, taki który obejrzą miliony widzów z czystej ciekawości, następnie zawiadomcie jedną spośród wielu stacji telewizyjnych, że wasz kawałek jest taki popularny, i jakiś koncern na pewno podpisze z wami umowę, której potem będziecie żałować;) Ale ostatecznie to wasze 15 minut!
Inna droga jest zablokowana, ponieważ wytwórnie boją się stracić pieniądze na nieznane zespoły, same ledwo wiążąc koniec z końcem z powodu piractwa.
Tak więc przyszłość jest nieciekawa dla większości z nas.

PF: A jak Ty starasz się uchronić swój zespół przed upadkiem?


CoX: Nie robię absolutnie nic. Robię to samo co zwykle, ufając, że na tej planecie istnieje pewien procent ludzi, którzy docenią moją pracę. Do tej pory ta metoda działała. Nasza obecna wytwórnia, Trisol, potrafi dotrzeć do potencjalnych słuchaczy, którzy jeszcze nas nie znają i to jest w tym momencie bardzo istotne dla nas.

PF: Praca w Clan of Xymox z pewnością pochłania wiele czasu, ale czy posiadasz jeszcze jakieś pasje, którym także poświęcasz swój czas?

CoX:
Szczerze powiedziawszy, w moim życiu nie mam czasu na wiele więcej poza muzyką. Jeżeli akurat mam wolną chwilkę, to relaksuję się wtedy. Czytam dobrą książkę, oglądam jakiś ciekawy film, spotykam się z przyjaciółmi, aby posłuchać muzyki i napić się wina.

PF: Porozmawiajmy o albumie "In love we trust". Utwór "Emily" został wydany jako singiel. Czy Emily to realna osoba, czy tylko fikcja?

CoX: To jest fikcyjna postać, jak zawsze, nigdy nie posłużyłbym się imieniem realnie istniejącej osoby, którą znam. "Emily" to jak dla mnie prosta ballada miłosna, opisująca stan emocjonalny osoby zakochanej w tytułowej Emily. Temat ten został podjęty tysiące razy, ale dla mnie dalej jest interesujący i świeży. Wszystko wyjawia chór...

PF: Czemu wybraliście ten kawałek na singla?

CoX: Bo brzmi jak singiel i ma prawidłową długość jak na wydawnictwo tego rodzaju. Graliśmy ten kawałek kilkukrotnie przed jego wydaniem, i zauważyłem, że ludziom wpada on łatwo w ucho. Dzieciaki niektórych moich znajomych chcą słuchać tego kawałka w kółko i codziennie, więc coś, co wybierają nawet dzieci, jest naturalnym singlem:)

PF: Wasz drugi żeński wokal prowadzi główną linię w kawałku nr. 2. Co możecie zdradzić mi o jego pochodzeniu?

CoX: W angielskiej modlitwie mówi się "Heil Mary" (Zdrowaś Mario), gdy się o coś prosi albo modli o wybaczenie. Ten kawałek ma taki tytuł, tak więc ma on biblijne korzenie ;)

PF: Czy na tym albumie – "In Love we trust" – istnieje motyw przewodni?

COX: Kawałek "In Love We Trust" jest właściwie cyniczny, bo opisuje właściwie rozstanie i zaufanie w pożądanie, nie w miłość. Faktycznie, wiele kawałków na tym albumie opisuje działania miłości, zdrady i rozstania, ale są też kawałki takie, jak " Morning Glow", "Home Sweet Home" i "On A Mission".

PF: Dlaczego nazwaliście album "In Love we trust"?

COX: Bo pomyślałem, że tytuł jest wystarczająco cyniczny, aby znaleźć się na okładce albumu, wydrukowany wielkimi literami ;)

PF: "Home Sweet Home" zdaje się być bardzo absorbujący. Czego on dotyczy?

COX: Tekst dotyczy OOBE – doświadczenia wyjścia poza ciało. Opisane jest zarówno wyjście duszy z ciała, jak i jej powrót. Na końcu dusza owa uświadamia sobie, że najlepsze miejsce dla niej jest w ciele właśnie... Stąd "Home, sweet home" (Ukochany dom).

PF: Jaką misję ma na celu ostatni kawałek – "On Mission"?

COX: Nasz tekst to połączenie amerykańskiej polityki z grą RPG Shadowrun. Shadowrun osadzona jest w niedalekiej przyszłości, gdzie wielkie korporacje kontrolują zycia pracowników i dopiero powrót magii mógł odmienić ich życie.

PF: Wasze albumy zawsze posiadały wyrazisty, nieomylny dźwięk, ale jednocześnie za każdym razem zgrywały się w czasie z aktualnymi brzmieniami. Może to właśnie sprawia, że ten zespół jest tak unikalny: cały czas stawiacie nowe kamienie milowe, jednocześnie silnie trzymając się korzeni. Czy takie działanie wypływa z intuicji, czy jest w pełni kontrolowanym, świadomym działaniem?

COX: Myślę, że moja muzyka odzwierciedla moje gusta muzyczne ogólnie. Muzyka stanowi dla mnie coś osobistego i zawsze wnosze osobowość do muzyki, którą tworzę i pewnie to jest tym samym czynnikiem, o którym wspomniano. Dźwięki zawsze dla mnie były czymś inspirującym, i zawsze staram się znaleźć coś nowego w tej dziedzinie albo to stworzyć. Połączenie tych dwóch czynników tworzy dźwięk Clan of Xymox, z bardzo osobistym naznaczeniem.

PF: Jak określiłbyś własnymi słowami ten album?

COX: Dla mnie to kolejny koniec pewnego etapu. Dla mnie to naturalny etap rozwoju naszego zespołu, cały czas między albumami spędziłem pisząc muzykę i teksty. Lubię tę ciemność wokół naszego dźwięku.

PF: Jak rysują się wasze plany na najbliższą przyszłość?

COX: Wydaliśmy DVD, które niemal w całości edytowałem. To było bardzo czasochłonne i nie zrobię tego więcej. Nie chce wybiegać myślami zbyt daleko w przyszłość, mamy już rozkład tournee na ten rok i przyszły, no cóż, na resztę trzeba cierpliwie czekać...

PF: Jeżeli poruszamy już temat tournee: które miejsce na ziemi lubicie najbardziej i gdzie chcielibyście zagrać najbardziej?

COX: Wolałbym pytanie o miejsce, gdzie nie jesteśmy na tournee. Powiedziałbym wtedy, że w Ameryce Południowej.
Bycie na tournee oznacza bezustanne przyjazdy i wyjazdy z miast. W Afryce Południowej zostajemy w każdym mieście dłużej, gdyż na każdy lot trzeba poczekać kilka dni. Bardzo podobają mi się tamtejsze miasta i dziwaczne połączenia architektury i kultury, dobre wino i dobre jedzenie.

PF: Dziękuję za wywiad, gratulacje z okazji 25 rocznicy istnienia zespołu i obyśmy mogli cieszyć się Clan of Xymox kolejne 25 lat!

COX: Dzięki, wszystkiego najlepszego.
Autor:
Tłumacz: perennite
Data dodania: 2010-06-17 / Wywiady


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: