AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Apocalyptica i inni na Czyżynaliach


Czytano: 4424 razy


Galerie:

Ostatnie tematy na forum:

Tłum was kocha. Tłum was ogrzeje. Tłum was poniesie.
Tak więc to by było na tyle jeśli chodzi o podsumowanie dnia 12 maja 2012 na Czyżynaliach – Krakowskich Juwenaliach. Zadziwiające jak temperatura potrafi się zmienić kiedy opuści się tłum pod sceną i przejdzie na otwartą przestrzeń.
Ale, zacznijmy od początku.

Jelonek
Na początku nie bardzo zależało mi na tym, żeby zdążyć na cały koncert ale kiedy dotarłam na Pas Startowy Muzeum Lotnictwa Polskiego zdałam sobie sprawę, iż był to mój błąd. Żywa muzyka, którą grał zespół, zaczarowała widownię. Rockowe kawałki były złagodzone i wzbogacone dźwiękami skrzypiec co tworzyło interesujący efekt końcowy, zachęcający do dalszego zapoznania się z projektem. Polecam to każdemu w wolnej chwili.

Illusion
Nie wiedziałam czego się spodziewać. Zupełnie. Ostatecznie było dobrze.
Zespół gra cięższego rocka z chwytliwymi piosenkami. Muszę przyznać, że pomimo tego iż nie przepadam za ich tekstami to muzyka, którą grają, jest dobra. Widownia żywiołowo reagowała na występ kotłami i śpiewaniem, co dowodziło obecności sporej ilości fanów.
Nie jest to najbardziej lubiany przeze mnie rodzaj muzyki jednakże bawiłam się nieźle. Zapewne udzieliła mi się energia otaczających mnie ludzi. I wyglądało na to, że sam zespół również był pozytywnie zaskoczony reakcją publiczności.

Hey
Zespół jest jedną z najbardziej znanych grup rockowych w Polsce, ale żadna z ich piosenek nie zachęciła mnie do zapoznania się z resztą materiału. I nie chodzi o to, że muzyka jest zła, po prostu najczęściej wywoływała u mnie zły nastrój. Jednakże koncert był zupełnie inny. Nadal bardzo klimatyczny i raczej spokojny chociaż zagrali kilka szybszych piosenek, które nie wiedziałam, że znajdują się w ich repertuarze. Jedna z nich mnie oczarowała: "Kto tam? Kto jest w środku?". Żywy rytm i zauważalne bębny zgrane z chwytliwym refrenem zostały dopełnione w końcowych partiach syntezatorami. Bardzo przyjemna kompozycja.

Apocalyptica
Długo kazali na siebie czekać. Wystarczająco długo aby publiczność zaczęła śpiewać "Hallelujah", które puścili w przerwie między koncertami kiedy już zgasły światła. Jednakże zaraz po tym zabrzmiał wstęp i Finowie weszli na scenę.
Zaczęli od dwóch utworów z ostatniego albumu "On the Rooftop with Quasimodo" i "2010", które momentalnie porwały tłum w rytm rosnącego tempa muzyki. Zaraz po przywitaniu się z publicznością zabrzmiał jeden z moich ulubionych kawałków – "Grace". Jednakże to, co wywołało prawdziwe szaleństwo na widowni to ‘klasyczna’ przeróbka zespołu Metallica - "Master of Puppets". Fani oczywiście wypełnili muzykę oryginalnym tekstem, w co Eicca również się włączał.
Następnie przyszła pora na piosenki z wokalem Tipe Johnsona – "End of Me" oraz "I’m Not Jesus". Wydaje mi się, że od trasy po albumie "7th Symphony" Apocalyptica zabiera na koncerty wokalistę i nadal nie mogę się zdecydować czy mi to odpowiada czy też nie. W wersjach albumowych piosenek można znaleźć wielką różnorodność głosów, które śpiewane na żywo przez jedną osobą nie brzmią już tak dobrze. Chociaż dobrze jest mieć kogoś kto śpiewa właściwy tekst i zapominalscy fani mogą go naśladować.
Kolejny utwór był dla mnie wielką niespodzianką gdyż, jak zauważył Eicca, dawno już nie grali "Somewhere Around Nothing" i miło było ponownie to usłyszeć. Wprawiło mnie to w sentymentalny nastrój, który trwał dłużej, gdyż ze sceny zabrzmiała solówka Perttu dobiegająca w ciemności rozświetlonej tylko jednym białym światłem wycelowanym na niego. Zespół kontynuował tą spokojną i romantyczną atmosferę grając "Nothing Else Matters". Obowiązkowy numer na każdym koncercie, który publiczność zawsze wita entuzjastycznie. Apocalyptica zeszła ze sceny pozostawiając widownię w nastrojowej ciszy.
Po powrocie Perttu przedstawił wszystkich członków zespołu i Finowie obudzili nas utworem "Last Hope", po którym zaraz przeszli do mocnego uderzenia "Refuse/Resist" Sepultury. Jest to jedna z tych kompozycji, w których ma się wrażenie, że muzycy przepiłują wiolonczele swoimi smyczkami.
"Life Burns!" było kolejną miłą niespodzianką, chociaż głos wokalisty, według mnie, jest tak różny od oryginalnego wykonania Lauri’ego Ylönena, że słuchanie nie było do końca przyjemne.
Następne utwory przyniosły kolejną dawką ciężkich przeróbek – "Seek and Destroy" zespołu Metallica oraz "Inquisition Symphony" Sepultury. Po ich zagraniu muzycy opuścili scenę po raz drugi.
Na bis wrócili z wielkim hukiem grając "At the Gates of Manala", piosenkę otwierającą ich ostatni album. Ogromna różnorodność dźwięków i rytmów zawartych w tym utworze wibrowała w powietrzu z wielką mocą. I przez to następny kawałek, "I Don’t Care", przeminął prawie niezauważony.
Zaraz po tym jak ostatnie dźwięki ucichły wokalista pożegnał się z publicznością, natomiast zespół został i Eicca ogłosił, że nie mogą odejść bez zagranie jeszcze jednego utworu – "Hall of the Mountain King". Można by go pewnie nazwać klasycznym finałem z jakim Apocalyptica zazwyczaj (jeśli nie zawsze) kończy koncert i pomimo to nigdy nie mam dość tej konkretnej kompozycji.

Na zakończenie zacytuję co w pewnym momencie powiedział wokalista Tipe Johnson, a co uważam za trafne spostrzeżenie: "Słyszeliśmy, że wczoraj mieliście pełne słońce i 26-27 stopni... więc co do cholery dzieje się dzisiaj?". Uwierzcie, żaden deszcz czy zimno nie jest w stanie zepsuć dnia takiego jak ten!

Lista utworów:

1. On the Rooftop with Quasimodo
2. 2010
3. Grace
4. Master of Puppets
5. End of Me
6. I’m Not Jesus
7. Somewhere Around Nothing
7. Perttu’s solo
9. Nothing Else Matters
10. Last Hope
11. Refuse/Resist
12. Life Burns!
13. Seek & Destroy
14. Inquisition Symphony
15. At the Gates of Manala
16. I Don’t Care
17. Hall of the Mountain King
Autor:
Tłumacz: kantellis
Data dodania: 2012-06-04 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: