Aquavoice - Grey
Czytano: 3640 razy
90%
Wykonawca:
Galerie:
- Ambient Festival 2011 - 2011-07-26 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2008 - 2008-05-13 (Festiwale)
- Alternative Mix Tour - 2006-09-23 (Koncerty)
Katalog płyt:
Ostatnie tematy na forum:
- Nowy Cabaret Grey! "Cranes" 2014 do nabycia już wkrótce - 2014-07-15
- Nowa wokalistka Cabaret Grey! - 2013-07-09
Z Tadeuszem Łuczejko, stojącym za projektem Aquavoice, spotkałem się przy okazji Ambient Festival 2011, którego to był jednym z głównych organizatorów, a na którym to również występował. Kto pamięta moją relację z tego wydarzenia wie, że występ owego Pana zaliczyłem do najjaśniejszych punktów programu, i zasłużenie, bo choć pozostali wykonawcy starali się jak mogli (może za wyjątkiem Robina Guthrie, który to wg. mnie swoje po prostu odbębnił), to właśnie Aquavoice najbardziej utkwił mi w pamięci.
I tu dochodzimy do sedna sprawy, czyli jakim głupcem się okazałem, gdy po tym wszystkim, co napisałem o Aquavoice w kontekście Ambient Festival’u, ‘Grey’ jest de facto pierwszym wydawnictwem Łuczejko, z którym mam bliższy kontakt. Błąd sporego kalibru. Najnowszy LP Aquavoice posiada wszystko to, czego oczekiwać można, i należy, od dobrego albumu ambientowego. Tak, ambientowego, bo choć notka wydawnicza stwierdza jednoznacznie, że ‘Grey’ to zerwanie z przeszłością na rzecz postindustrializmu i eksperymentu, ja nadal będę twierdził, że sporo tu klasycznego, a miejscami nawet nieco mrocznego, ambientu. Przykład z brzegu – ‘Air Sanctuary’, czyli utwór/esencja, który wskazałbym, jako swojego faworya, gdybym już musiał to robić. A robić nie chcę, bo cały album pełen jest dźwięków, które przykuwają uwagę na tyle, że nie ma nawet czasu na zabawę w ulubieńców. Atmosfera krążka do najlżejszych nie należy, ale daleko jej do przytłaczających pejzaży kreowanych przez niektórych wykonawców. Zamiast tego, podczas każdego przesłuchania, moja głowa wypełniana była uczuciem ciekawości oraz chęcią eksploracji nieznanych przestrzeni.
Co z wspomnianymi eksperymentami i posindustrializmem? Brak mi punktu podparcia w tej materii (przypominam, że to mój pierwszy album TŁ, a koncert to stosunkowo odległe wspomnienie), ale jak miałbym wskazać konkretne utwory były by to numerki 5 i 6. Najwięcej tu różnego rodzaju dźwięków kojarzących się jednoznacznie z ww. stylistykami. Nawiasem mówiąc, pasujących do całości jak dłoń do rękawiczki. Ostatecznie, jest to jeszcze jeden powód, żeby zapoznać się z poprzednimi dokonaniami Łuczejko.
Jak już wspomniałem, głupiec ze mnie. Aquavoice w pełni zasługuje by zapoznać się z każdą z 48 minut muzyki jakie wypełniają ‘Grey’. A jeśli komuś mało argumentów, niech dodatkowym będzie klimatyczna okładka i wnętrze opakowania, wszystko autorstwa Tadeusza Łuczejko. Ech, głupiec i kropka!
Tracklista:
01 S.E.T.I. Project
02 Magma
03 Child Of The Moon
04 Terra Incognita
05 Radiowaves
06 Glassgames
07 Invisible World
08 Air Sanctuary
09 Liquid Plejades
10 Untitled
Inne artykuły:
I tu dochodzimy do sedna sprawy, czyli jakim głupcem się okazałem, gdy po tym wszystkim, co napisałem o Aquavoice w kontekście Ambient Festival’u, ‘Grey’ jest de facto pierwszym wydawnictwem Łuczejko, z którym mam bliższy kontakt. Błąd sporego kalibru. Najnowszy LP Aquavoice posiada wszystko to, czego oczekiwać można, i należy, od dobrego albumu ambientowego. Tak, ambientowego, bo choć notka wydawnicza stwierdza jednoznacznie, że ‘Grey’ to zerwanie z przeszłością na rzecz postindustrializmu i eksperymentu, ja nadal będę twierdził, że sporo tu klasycznego, a miejscami nawet nieco mrocznego, ambientu. Przykład z brzegu – ‘Air Sanctuary’, czyli utwór/esencja, który wskazałbym, jako swojego faworya, gdybym już musiał to robić. A robić nie chcę, bo cały album pełen jest dźwięków, które przykuwają uwagę na tyle, że nie ma nawet czasu na zabawę w ulubieńców. Atmosfera krążka do najlżejszych nie należy, ale daleko jej do przytłaczających pejzaży kreowanych przez niektórych wykonawców. Zamiast tego, podczas każdego przesłuchania, moja głowa wypełniana była uczuciem ciekawości oraz chęcią eksploracji nieznanych przestrzeni.
Co z wspomnianymi eksperymentami i posindustrializmem? Brak mi punktu podparcia w tej materii (przypominam, że to mój pierwszy album TŁ, a koncert to stosunkowo odległe wspomnienie), ale jak miałbym wskazać konkretne utwory były by to numerki 5 i 6. Najwięcej tu różnego rodzaju dźwięków kojarzących się jednoznacznie z ww. stylistykami. Nawiasem mówiąc, pasujących do całości jak dłoń do rękawiczki. Ostatecznie, jest to jeszcze jeden powód, żeby zapoznać się z poprzednimi dokonaniami Łuczejko.
Jak już wspomniałem, głupiec ze mnie. Aquavoice w pełni zasługuje by zapoznać się z każdą z 48 minut muzyki jakie wypełniają ‘Grey’. A jeśli komuś mało argumentów, niech dodatkowym będzie klimatyczna okładka i wnętrze opakowania, wszystko autorstwa Tadeusza Łuczejko. Ech, głupiec i kropka!
Tracklista:
01 S.E.T.I. Project
02 Magma
03 Child Of The Moon
04 Terra Incognita
05 Radiowaves
06 Glassgames
07 Invisible World
08 Air Sanctuary
09 Liquid Plejades
10 Untitled
Inne artykuły:
- Castle Party 2018 - 2018-07-25 (Relacje)
- 1984 + Cabaret Grey + Dogs in trees - 2013-04-02 (Relacje)
- Cabaret Grey - Stirring - 2012-03-01 (Recenzje muzyki)
- M'era Luna 2007 - 2007-10-09 (Relacje)