Archive
Bilety na koncerty Archive są zawsze wyprzedawane już na pniu, a jeśli chce się wziąć udział w niesamowitym widowisku, jakie serwuje zespół swoim słuchaczom, trzeba zaopatrywać się w nie najszybciej jak to możliwe. Formacja ta może nie jest łatwą w odbiorze, co w niczym nie przeszkadza, że jest u nas znana i lubiana, a wiadomość, że tym razem występować będzie przy wsparciu orkiestry kameralnej l`Autunno, zaciekawiła miłośników gry obu zespołów. L`Autunno grało już z artystami prezentującymi tak odmienną stylistykę muzyczną, jak chociażby Smokie czy Serj Tankian, co tylko potwierdza ich wszechstronność i obycie w muzycznym świecie.
Za to ponownie oczekiwany z utęsknieniem Archive, znany jest z grania koncertów na najwyższym poziomie, gdzie muzycy dają z siebie wszystko.
Nie można sobie wyobrazić lepszego połączenia.
Ale po kolei. poznański koncert odbył się w sportowej hali Arena, w której z reguły na imprezach nie ma wydzielanych sektorów i numerowanych miejsc. I był to jedyny zgrzyt w całości, gdyż wprowadziło to nie lada zamieszanie, gdy przybyli mieli spory problem z ustaleniem położenia swoich miejsc. Ochrona kilkakrotnie usuwała, po czym wnosiła ponownie plansze z podziałem sektorów na płycie, a jeszcze chwilę przed 20-tą, trwały migracje publiki z lewa na prawą i z powrotem, w celu odpowiedniego usadowienia się. Dodając, że występ przyciągnął dużą ilość fanów, można sobie wyobrazić panujące, dość spore zamieszanie.
W końcu punkt 20:08 zgasły wszystkie światła, a na scenę wszedł oczekiwany Archive, w siedmio osobowym składzie. Dało się słyszeć jak widownia cicho westchnęła, bo wszyscy liczyli że zespół zagra w pełnej obsadzie. Wraz z pierwszymi taktami "Lights" na sali zapanowała kompletna cisza. Jednak już przy drugim utworze można było odetchnąć z ulgą, gdy zapalone światła ukazały postać brakującej Marii Q i rozpoczęło się "You Make Me Feel" zaśpiewane z ogromnie emocjonalnym ładunkiem. Nie da się ukryć, iż jej wokal jest niebywałym dopełnieniem twórczości grupy. Potem maszyneria mogła już nabrać właściwego rozpędu, a kolejne utwory przyjmowane były entuzjastycznie przez zgromadzonych. Od dawna nie było takiego przyjęcia w Poznaniu. Audytorium dosłownie chłonęło każdą piosenkę, nagradzając muzyków ogromnymi brawami. Wciąż zaskakując, zespół prezentował zebranym kolejne utwory, budując za każdym razem inny nastrój, będący ilustracją dla ich muzycznych poszukiwań. Było smutno, nostalgicznie, a przy tym nie brakowało sporej dawki energii, którą obdarzona została publiczność.
Był to koncert wręcz mistyczny, dający poczucie zawieszenia pomiędzy tym co zwykłe i codzienne a metafizyczną sztuką. Ale przecież urok tej grupy polega między innymi na tym, że potrafi sprawić, że czas płynie niespiesznie. Tak oto takty poszczególnych utworów przy specyficznych głosach wokalistów w połączeniu z wysublimowaną mieszanką elektroniki i żywych instrumentów w postaci towarzyszącej orkiestry kameralnej wprawiały powoli publiczność w ekstazę. Każdy grany kawałek był pełnym sukcesem, będąc równocześnie niezwykle żywo przyjmowanym przez słuchaczy.
Za to ponownie oczekiwany z utęsknieniem Archive, znany jest z grania koncertów na najwyższym poziomie, gdzie muzycy dają z siebie wszystko.
Nie można sobie wyobrazić lepszego połączenia.
Ale po kolei. poznański koncert odbył się w sportowej hali Arena, w której z reguły na imprezach nie ma wydzielanych sektorów i numerowanych miejsc. I był to jedyny zgrzyt w całości, gdyż wprowadziło to nie lada zamieszanie, gdy przybyli mieli spory problem z ustaleniem położenia swoich miejsc. Ochrona kilkakrotnie usuwała, po czym wnosiła ponownie plansze z podziałem sektorów na płycie, a jeszcze chwilę przed 20-tą, trwały migracje publiki z lewa na prawą i z powrotem, w celu odpowiedniego usadowienia się. Dodając, że występ przyciągnął dużą ilość fanów, można sobie wyobrazić panujące, dość spore zamieszanie.
W końcu punkt 20:08 zgasły wszystkie światła, a na scenę wszedł oczekiwany Archive, w siedmio osobowym składzie. Dało się słyszeć jak widownia cicho westchnęła, bo wszyscy liczyli że zespół zagra w pełnej obsadzie. Wraz z pierwszymi taktami "Lights" na sali zapanowała kompletna cisza. Jednak już przy drugim utworze można było odetchnąć z ulgą, gdy zapalone światła ukazały postać brakującej Marii Q i rozpoczęło się "You Make Me Feel" zaśpiewane z ogromnie emocjonalnym ładunkiem. Nie da się ukryć, iż jej wokal jest niebywałym dopełnieniem twórczości grupy. Potem maszyneria mogła już nabrać właściwego rozpędu, a kolejne utwory przyjmowane były entuzjastycznie przez zgromadzonych. Od dawna nie było takiego przyjęcia w Poznaniu. Audytorium dosłownie chłonęło każdą piosenkę, nagradzając muzyków ogromnymi brawami. Wciąż zaskakując, zespół prezentował zebranym kolejne utwory, budując za każdym razem inny nastrój, będący ilustracją dla ich muzycznych poszukiwań. Było smutno, nostalgicznie, a przy tym nie brakowało sporej dawki energii, którą obdarzona została publiczność.
Był to koncert wręcz mistyczny, dający poczucie zawieszenia pomiędzy tym co zwykłe i codzienne a metafizyczną sztuką. Ale przecież urok tej grupy polega między innymi na tym, że potrafi sprawić, że czas płynie niespiesznie. Tak oto takty poszczególnych utworów przy specyficznych głosach wokalistów w połączeniu z wysublimowaną mieszanką elektroniki i żywych instrumentów w postaci towarzyszącej orkiestry kameralnej wprawiały powoli publiczność w ekstazę. Każdy grany kawałek był pełnym sukcesem, będąc równocześnie niezwykle żywo przyjmowanym przez słuchaczy.
Nastąpiła całkowita hipnoza urzeczonej publiki. Ten niezwykle energetyczny koncert, na długo pozostanie wszystkim w pamięci, zarówno ze względu na niebywałą ikrę artystów, jak i ciepłe przyjęcie fanów. Archive dało popis swojego warsztatu, tworząc niepowtarzalny klimat, niczym wyjęty z pastelowej akwareli dźwiękowej. Mocnym punktem programu okazało się połączenie ich brzmienia z instrumentami symfonicznymi, przez co udało się im dowieść, iż pozornie nieskomplikowane instrumentarium przy klasycznym wsparciu może stworzyć niepowtarzalną atmosferę duchowej wspólnoty.
Dwugodzinny występ, dziewiętnaście utworów, czyli pełnia szczęścia. Podróż przez nie tak odległe rejony różnych emocjonalnych stanów, okraszone pociągającym brzmieniem skłaniało do poddania się medytacji. Piękny, wzruszający koncert, którego finał zaskoczył, gdy po wygraniu 16-tu utworów nastąpiła przeszywająca na wskroś cisza, po której dało się słyszeć prawdziwą lawinę braw, okrzyków zachwytu, tupania i gwizdów. Zespół nie rozczarował wiernej publiczności, a w bonusie muzycy zagrali jeszcze trzy utwory - "Dangervisit" z opętańczym refrenem "Feel trust obey", który poderwał wszystkich i sprawił, że resztę występu wszyscy dopingowali już na stojąco, oczekiwany od początku "Again" którego zwyczajnie nie mogło zabraknąć i na koniec "Controlling Crowds".
Całość stworzyła melancholijną, bardzo pociągającą atmosferę, przy akompaniamencie muzyki która dosłownie ścinała z nóg. Wysmakowane dźwięki systematycznie wtłaczały się w umysły publiki, a fantastyczne oświetlenie w połączeniu z intrygującymi efektami na dobre zaskarbiły fanów. Archive pokazał, że muzyczny eksperyment zapoczątkowany wiele lat temu, stale się rozwija aby zaskakiwać wciąż na nowo odmiennym podejściem do muzyki w ogóle.
Świetny występ.
Setlista:
1. Lights
2. You Make Me Feel
3. Headlights
4. The Feeling Of Losing Everything
5. Blood In Numbers
6. To The End
7. Organ Song
8. Finding It So Hard
9. I Will Fade
10. Collapse/Collide
11. Words On Signs
12. Slowing
13. Fold
14. Black
15. Pictures
16. Bullets
Bis:
17. Dangervisit
18. Again
19. Controlling Crowds
Dwugodzinny występ, dziewiętnaście utworów, czyli pełnia szczęścia. Podróż przez nie tak odległe rejony różnych emocjonalnych stanów, okraszone pociągającym brzmieniem skłaniało do poddania się medytacji. Piękny, wzruszający koncert, którego finał zaskoczył, gdy po wygraniu 16-tu utworów nastąpiła przeszywająca na wskroś cisza, po której dało się słyszeć prawdziwą lawinę braw, okrzyków zachwytu, tupania i gwizdów. Zespół nie rozczarował wiernej publiczności, a w bonusie muzycy zagrali jeszcze trzy utwory - "Dangervisit" z opętańczym refrenem "Feel trust obey", który poderwał wszystkich i sprawił, że resztę występu wszyscy dopingowali już na stojąco, oczekiwany od początku "Again" którego zwyczajnie nie mogło zabraknąć i na koniec "Controlling Crowds".
Całość stworzyła melancholijną, bardzo pociągającą atmosferę, przy akompaniamencie muzyki która dosłownie ścinała z nóg. Wysmakowane dźwięki systematycznie wtłaczały się w umysły publiki, a fantastyczne oświetlenie w połączeniu z intrygującymi efektami na dobre zaskarbiły fanów. Archive pokazał, że muzyczny eksperyment zapoczątkowany wiele lat temu, stale się rozwija aby zaskakiwać wciąż na nowo odmiennym podejściem do muzyki w ogóle.
Świetny występ.
Setlista:
1. Lights
2. You Make Me Feel
3. Headlights
4. The Feeling Of Losing Everything
5. Blood In Numbers
6. To The End
7. Organ Song
8. Finding It So Hard
9. I Will Fade
10. Collapse/Collide
11. Words On Signs
12. Slowing
13. Fold
14. Black
15. Pictures
16. Bullets
Bis:
17. Dangervisit
18. Again
19. Controlling Crowds
Strony:
Inne artykuły:
- Archive + Mela Koteluk - 2012-12-12 (Relacje)