Autodafeh - Identity Unknown
Czytano: 4561 razy
70%
Wykonawca:
Galerie:
- Eonly Festival 2024 - 2024-03-25 (Festiwale)
- Nocturnal Culture Night 2013 - 2013-09-12 (Festiwale)
- E-tropolis 2013 - 2013-03-25 (Festiwale)
Katalog płyt:
- Autodafeh - Blackout Scenario Limited CD Digipak
- Autodafeh - Act of Faith CD Digipak
- Autodafeh - Identity Unknown CD Digipak
- Autodafeh - Re:lectro MCD Slipcase
- Autodafeh - Hunt for Glory CD
"Tożsamość nieznana" to w dosłownym tłumaczeniu tytuł nowego albumu Autodafeh, które przypomina o swoim istnieniu drugim pełnometrażowym krążkiem.
Płyta po krótkim intro wkracza na właściwe tory. Już w "Divided We Fall" Szwedzi wyraźnie zaznaczają, że dobrze czują się w stylistyce Electronic Body Music. Jest rytmicznie, melodyjnie i energicznie.Ale czy aby na pewno? Po tym utworze z niecierpliwością czekamy na kolejne, a zamiast zwiększenia tempa trafiamy na dwa leniwe "Crash and Burn" oraz "Evil Doll". Słuchając ich chciałbym wyjśc z sali i poczekać aż się zakończą. Nie podobają mi się w nich modulowane wokale i zestaw dźwięków, które temu wszystkiemu towarzyszą. W przeciwieństwie do tytułu-"Crash and Burn",utwór ani nie rozbija swoją energią ani nie płonie. Podobnie w "Evil Doll"nie ma tu zbyt wiele zła i piekielnej mocy. Całość dosyć monotonna.
Wydaje się, że Autodafeh powinien bawić słuchacza, pobudzać do rytmicznego tupania nogą, a nie męczyć prostymi dźwiękami. Trochę lepiej jest w "Meltdown", które to przemija jak rozpędzony pociąg, dzięki szybkim bitom i dynamicznemu śpiewowi. Utwór swoim brzmieniem nasuwa skojarzenia z Front Line Assembly, choć to zupełnie inna, co by tu nie mówić- wyższa półka.
Niestety wady tej płyty, które dla mnie ujawniły się w poprzednich utworach, powracają znów w "Identity Unknown", który jako utwór tytułowy jest po prostu słaby. Wokale komiczne jak w "Evil Doll", dźwięki ubogie. Monotonia tego albumu przejawia się nie tylko w poszczególnych utworach ale także w rozmieszceniu kompozycji na płycie. Na zmianę mamy wolniejsze momenty, potem szybsze i tak w kółko. Ciekawsze elektroniczne brzmienia spotkamy w "Love, Hate and Pain ", a także w "7 sins".Przy czym ponownie dodać trzeba, że są zróżnicowane pod względem tempa. Pierwszy z nich zdecydowanie bardziej dynamiczny. "7 sins" spokojnieszy w znacznej części i zbudowany z przestrzennych elektronicznych sampli.
W dalszej części albumu na wyróżnienie zasługuje "Hall of Fame". Przede wszytkim dlatego, że jest lepiej ułożonym kompozycyjnie utworem od kilku poprzednich. Natomiast ponure i cięższe elektroniczne wstawki sprawiają, że jest ciekawszy w odbiorze i mroczniejszy. Dobrze słucha się także "Fake", przy jego różnych melodyjnych wariacjach występujących pomiędzy spokojniejszymi partiami.
Jak dla mnie rewelacją na tej płycie jest "Outbreak", który chociaż na chwilę sprawia, że przyjemnie słucha się tego albumu. Jest znów rytmicznie, tak jak na początku. Brzmi najbardziej bezkompromisowo ze wszystkich piosenek. Mamy tu mocny bit, w tle basowe szaleństwo, w porównaniu z tym co działo się do tego momentu. Wokal także dobrze komponuje się z dźwiękami. Poza tym przyjemne dla ucha loopy i sample. Jak wiadomo, dobre szybko się kończy, dlatego rozstajemy się z "Identity Unknown" remiksem Daniela B. (Front 242)- "DWF". Ciekawa alternatywna propozycja dla "Divided We fall". Znakomite połączenie industrialnego hałasu z rytmicznym EBM. Jest na prawdę głośno, szkoda tylko że tak późno.
Muzykom z Autodafeh proponuję jak najszybsze odnalezienie własnej muzycznej tożsamości, uporządkowanie utworów i wokali, a będzie dobrze. Muszę niestety powiedzieć, że płyta jest nadto chaotyczna, a nie do końca przemyślane rozwiązania mogą zrazić słuchacza już na samym początku. Wydaje się, że to jeszcze nie jest ten moment, w którym Autodafeh rzuci nowe światło na EBM. Na plus jednak zaliczam jednak zakończenie utworem "Outbreak" i niech to będzie dobra prognoza na kolejny album.
Tracklista:
01. Dead Eyes
02. Divided We Fall
03. Crash And Burn
04. Evil Doll
05. Meltdown
06. Identity Unknown
07. Love, Hate And Pain
08. 7 Sins
09. Brick By Brick
10. Hall Of Fame
11. Fake
12. Outbreak
13. Dwf (daniel B. Of Front 242 Pirate Remix
Inne artykuły:
Płyta po krótkim intro wkracza na właściwe tory. Już w "Divided We Fall" Szwedzi wyraźnie zaznaczają, że dobrze czują się w stylistyce Electronic Body Music. Jest rytmicznie, melodyjnie i energicznie.Ale czy aby na pewno? Po tym utworze z niecierpliwością czekamy na kolejne, a zamiast zwiększenia tempa trafiamy na dwa leniwe "Crash and Burn" oraz "Evil Doll". Słuchając ich chciałbym wyjśc z sali i poczekać aż się zakończą. Nie podobają mi się w nich modulowane wokale i zestaw dźwięków, które temu wszystkiemu towarzyszą. W przeciwieństwie do tytułu-"Crash and Burn",utwór ani nie rozbija swoją energią ani nie płonie. Podobnie w "Evil Doll"nie ma tu zbyt wiele zła i piekielnej mocy. Całość dosyć monotonna.
Wydaje się, że Autodafeh powinien bawić słuchacza, pobudzać do rytmicznego tupania nogą, a nie męczyć prostymi dźwiękami. Trochę lepiej jest w "Meltdown", które to przemija jak rozpędzony pociąg, dzięki szybkim bitom i dynamicznemu śpiewowi. Utwór swoim brzmieniem nasuwa skojarzenia z Front Line Assembly, choć to zupełnie inna, co by tu nie mówić- wyższa półka.
Niestety wady tej płyty, które dla mnie ujawniły się w poprzednich utworach, powracają znów w "Identity Unknown", który jako utwór tytułowy jest po prostu słaby. Wokale komiczne jak w "Evil Doll", dźwięki ubogie. Monotonia tego albumu przejawia się nie tylko w poszczególnych utworach ale także w rozmieszceniu kompozycji na płycie. Na zmianę mamy wolniejsze momenty, potem szybsze i tak w kółko. Ciekawsze elektroniczne brzmienia spotkamy w "Love, Hate and Pain ", a także w "7 sins".Przy czym ponownie dodać trzeba, że są zróżnicowane pod względem tempa. Pierwszy z nich zdecydowanie bardziej dynamiczny. "7 sins" spokojnieszy w znacznej części i zbudowany z przestrzennych elektronicznych sampli.
W dalszej części albumu na wyróżnienie zasługuje "Hall of Fame". Przede wszytkim dlatego, że jest lepiej ułożonym kompozycyjnie utworem od kilku poprzednich. Natomiast ponure i cięższe elektroniczne wstawki sprawiają, że jest ciekawszy w odbiorze i mroczniejszy. Dobrze słucha się także "Fake", przy jego różnych melodyjnych wariacjach występujących pomiędzy spokojniejszymi partiami.
Jak dla mnie rewelacją na tej płycie jest "Outbreak", który chociaż na chwilę sprawia, że przyjemnie słucha się tego albumu. Jest znów rytmicznie, tak jak na początku. Brzmi najbardziej bezkompromisowo ze wszystkich piosenek. Mamy tu mocny bit, w tle basowe szaleństwo, w porównaniu z tym co działo się do tego momentu. Wokal także dobrze komponuje się z dźwiękami. Poza tym przyjemne dla ucha loopy i sample. Jak wiadomo, dobre szybko się kończy, dlatego rozstajemy się z "Identity Unknown" remiksem Daniela B. (Front 242)- "DWF". Ciekawa alternatywna propozycja dla "Divided We fall". Znakomite połączenie industrialnego hałasu z rytmicznym EBM. Jest na prawdę głośno, szkoda tylko że tak późno.
Muzykom z Autodafeh proponuję jak najszybsze odnalezienie własnej muzycznej tożsamości, uporządkowanie utworów i wokali, a będzie dobrze. Muszę niestety powiedzieć, że płyta jest nadto chaotyczna, a nie do końca przemyślane rozwiązania mogą zrazić słuchacza już na samym początku. Wydaje się, że to jeszcze nie jest ten moment, w którym Autodafeh rzuci nowe światło na EBM. Na plus jednak zaliczam jednak zakończenie utworem "Outbreak" i niech to będzie dobra prognoza na kolejny album.
Tracklista:
01. Dead Eyes
02. Divided We Fall
03. Crash And Burn
04. Evil Doll
05. Meltdown
06. Identity Unknown
07. Love, Hate And Pain
08. 7 Sins
09. Brick By Brick
10. Hall Of Fame
11. Fake
12. Outbreak
13. Dwf (daniel B. Of Front 242 Pirate Remix
Inne artykuły:
- Wywiad z Autodafeh - 2009-11-28 (Wywiady)