AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Brendan Perry


Czytano: 3698 razy


Galerie:

Mianem mistrza określa się osobę, która niemal do perfekcji opanowała daną dziedzinę. W muzyce natomiast mistrzem mianuje się ikony, wokalistów, gitarzystów, całe formacje które zyskując niezliczone rzesze fanów udowodniły, że można poprzez dźwięk przekazać więcej niż przez obraz. Mamy więc Jima Morrisona, Boba Marleya czy też Guns ‘n Roses. Są to twarze rozpoznawane przez każdego. Dlaczego jednak nie pokusić by się o szukanie tychże ikon zanim zostaną nimi okrzyknięte? Jeżeli dobrze by się rozejrzeć i nadstawić ucha, zdecydowanie kandydatem zostaje Dead Can Dance. Niestety, czas na zawieszenie działalności dotknął –tak, jak i wiele innych- również ten projekt. Jeżeli jednak pokroić by go na kawałki, to zarówno Brendan Perry, jak i Lisa Gerrard razem, czy też w solowym wydaniu, mistrzami pozostają.
Wydarzenie, jakim jest koncert Perry’ego, nie może zostać niezauważone. Na długo przed występem na poznańskim Zamkowym dziedzińcu zobaczyć można było plakaty porozwieszane po całym mieście. Można być jednak pewnym, że i bez tak rzucającej się w oczy kampanii nagłaśniającej, "The Ark tour" przyciągnęłoby równie liczną rzeszę fanów. Rozglądając się po przybywających, można było zauważyć zarówno rockmanów z długimi kitami, jak i ubranych klasycznie, czy też panie w szpileczkach, aż po mroczne towarzystwo. Grupa odbiorców, choć tak różnorodna, cel miała ten sam.

Głosy rozmawiających, dobiegające z zapełnionych już ławek, ucichły z chwilą, gdy tylko Perry i jego zespół weszli na scenę. Już od samego początku było pięknie. Wokal artysty ma w sobie niewypowiedziany czar, który zawładnął chyba każdym tego pamiętnego wieczoru. Poetycki nastrój perfekcyjnie wplótł się w zamkowe mury. Teraz można już było z przymkniętymi powiekami podróżować we własnym świecie emocji, które tak idealnie Perry potrafi obudzić. Muzyka tak wzniosła poruszyłaby nawet skałę. Usłyszeć można było "Arcane", czy też hipnotyzujący utwór "Utopia". Światła w odcieniach fioletu, czy też zieleni odbijały się na murach, delikatnie zawisały na koronach drzew, które dumnie prezentowały się na dziedzińcu Zamku. Poza tym wizualnie żadnych ulepszaczy nie było. Śmiesznie zresztą prezentowałaby się obok mistrzowskiej muzyki, która broni się sama. Publika w większości wydawała się zachwycona. Wyraz tego dało się dostrzec na sam koniec. Długo Polscy fani wołali o bis. Opłaciło się jednak. Perry jeszcze raz wyszedł na sceną aby choć na chwilę zaspokoić niedosyt publiczności, która chciała aby koncert nie kończył się nigdy.



Niestety, czas na powrót do domu musiał w końcu nadejść. Ekstaza jednak jeszcze buzowała w żyłach. W głowie delikatnie pobrzmiewała ukochana muzyka, przed oczami widniała pełna skupienia sylwetka artysty. Pozostaje zatem czekać na kolejną dawkę koncertowego nektaru, który z takim wyczuciem potrafi sporządzić mistrz Brendan Perry, za co należą mu się ogromne brawa.
Autor:
Tłumacz: Ankara
Data dodania: 2010-10-11 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: