AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Combichrist + Reaper + Kloq + Controlled Collapse


Czytano: 15623 razy


Wykonawca:

Galerie:

Ostatnie tematy na forum:

24 marca w krakowskim klubie Rotunda agencja Blue Moon zorganizowała dla nas koncerty, które dla wielu pozostaną na pewno muzycznym wydarzeniem roku 2007. Combichrist, Reaper, Kloq i Controlled Collapse – te zespoły wycisnęły z nas w sobotni wieczór siódme poty. Frekwencja dopisała, co świadczy tylko o tym, jak bardzo lubianym zespołem jest w Polsce Combichrist. Na wcześniejszych koncertach, zdawałoby się równie popularnych kapel, pojawiało się w końcu naprawdę niewiele osób, zatem przybyły tym razem tłum stanowił naprawdę przyjemną odmianę.

Pierwsze na scenę wkroczyło nasze rodzime Controlled Collapse, które dzień wcześniej wydało swoją pierwszą płytę zatytułowaną „Injection”. Projekt ten wciąż się rozwija i z występu na występ prezentuje się coraz lepiej. Nie zmienia to faktu, że póki co ich muzyka nie broni się sama, a maniera zachowania wokalisty na scenie jest nie do zniesienia. Publiczność, choć tłumnie zgromadzona pod sceną, pozostała nieporuszona przez większość czasu trwania występu. Liczę, że z czasem się to zmieni, ale na obecną chwilę nagranie studyjne prezentuje się nieporównywalnie lepiej od tych samych utworów na żywo, zatem nie pozostaje mi nic innego niż polecić przesłuchanie płyty…

Setlista: Intro, Insane asylum, Trust, Liar, Inject, Choice, Selfless, Dreams, Destiny

Jako drugi zagrał dla nas Kloq, którego występ przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Już pierwsze dźwięki rozruszały publiczność, która, pomimo chęci zachowania pełnych sił dla gwiazdy wieczoru, poddała się całkowicie tanecznym electro-trancowym rytmom. Był to widok przyjemny tym bardziej, że Kloq nie jest raczej projektem dobrze w naszym kraju znanym, a tak dobry koncert zachęci ludzi z pewnością do zapoznania się z jego twórczością. Występ był zdecydowanie za krótki – to chyba jedyne, co jestem skłonna w tym przypadku skrytykować.

Setlista: Ibiza, We're just physical, Connecting, Move forward, Push it

Po Kloqu na scenie pojawił się Reaper, którego pełen energii występ nie pozostał daleko w tyle za gwiazdą wieczoru. Pierwszą rzeczą zwracającą uwagę były stroje i makijaże członków zespołu, których nie powstydziłby się blackmetalowy zespół z niższej półki. Ten kiczowaty wizerunek był szczęśliwie tylko sygnałem, że panowie nie traktują siebie całkiem poważnie, i po chwili stało się jasne, że grają oni znacznie lepiej, niż wyglądają. Przez cały występ wyczekiwałam „Twistem Trophy Hunter”, które zostało zagrane jako ostatni kawałek i niestety Reaper nie uraczył nas już żadnym bisem. Wcześniej mieliśmy przyjemność posłuchać kawałków takich jak „Execution of your mind”, „Robuste Machine”, „Urnesant” i „Angst”. Występ był świetny muzycznie, widowiskowy, a do tego wokalista uraczył nas paroma zabawnymi zdaniami, zatem wszystko było tak, jak lubimy i znów nie miałam, na co narzekać.

Gwiazdą sobotniej nocy był Combichrist, który drugi raz gościł w naszym kraju – poprzedni koncert zagrał w Poznaniu w roku 2004. Wokalista jest urodzonym showmanem i samo jego pojawienie się na scenie spowodowało poruszenie na widowni, nie mówiąc już o samej muzyce, która od dłuższego już czasu jest nieodłącznym elementem imprez w klimatach electro. Panowie zaczęli od swojego szlagieru „This shit will fuck you up” i nie spuszczali już z tonu. Nieco zaskakujący był fakt, że na trasie promującej najnowszy album „What the f**k is wrong with you people”, nie pojawił się  kawałek o tym tytule. Chociaż zdecydowanie wolę starsze płyty Combichrista, to zawiódł mnie brak kawałka „Shut up and swallow”, którego zagrania domagała się publiczność. Ten detal nie popsuł jednak tego fenomenalnego koncertu. Usłyszeliśmy takie hity, jak „Today I woke to the rain of blood”, „Like to thanks my buddies”, “Blut Royale”, “Get your body beat”, “Electrohead”. Panowie, choć zamęczeni jeszcze bardziej niż publika, bisowali dla nas dwukrotnie. Doskonale sprawdziły się na tym występie dwie „żywe” perkusje i tym razem to nie tylko wokalista, ale i pozostali członkowie zespołu dali nam fantastyczny show.

Impreza wypadła fantastycznie pod każdym względem (nie wypowiadam się tu na temat afterparty, na którego samym początku ulotniłam się z klubu). Organizatorom należą się serdeczne gratulacje za dokonanie niemożliwego i nakłonienie Polaków do pojawienia się na koncercie. Klub, występy i nawet nagłośnienie, które zazwyczaj pozostawia wiele do życzenia – wszystko było zapięte na ostatni guzik. Kto nie był, ma czego żałować.
Autor:
Tłumacz: Ultima
Data dodania: 2007-04-04 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: