Copernicon 2012
Copernicon 2012
Przez cały wrzesień przyglądałam się, jak organizatorzy dodawali na swoim fanpagu posty, zwiastujące nadejście czegoś wielkiego. Bardzo fajnie, że trzymają kontakt z konwentowiczami i codziennie facebook zasypywał niepewnych zachętami. Właściwie gdyby nie to i porywający Zombie Walk, mogłabym się nie zdecydować. Jednak przy tak obiecującym programie i fajnych wzorach koszulek musiałam się zjawić.
Miejscówka
Według programu impreza miała odbywać się w samym centrum miasta (rok temu było to odległe Rubinkowo). Uczestnicy w tym roku wychwalali bliskość tajemnych piwniczek, gdzie też udawali się skosztować złotych płynów. Okiem współtowarzysza Ragnaroka, pierwszego miłego zaskoczenia doznaliśmy z chwilą przybycia. Budynek, w którym odbywał się konwent, nie był ani nowoczesną budowlą, tak nie pasującą do lubianych klimatów fantasy ani reliktem prl-u. Przywitano nas w Collegium Maius, zabytkowym, neo-gotyckim, klimatycznym budynku, który swoimi grubymi ceglanymi murami, dosyć ciemnym wnętrzem, drewnianymi szerokimi drzwiami oraz wilgotną i miejscami ciasną piwnicą, wpasowywał się w nasze upodobania architektoniczne. Nie był on niestety jedynym budynkiem konwentu, rozrywki można było szukać również w dworze Artusa oraz na zamku, gdzie zamelinowało się rycerstwo.
Początek
Z bolącym gardłem i na resztkach sił, udałam się po odbiór akredytacji. Kolejka była spora, ale oczekiwanie wzmagało apetyt. Obsługa jak i cały system działała bardzo sprawnie, ochrona miła, gżdacze pomocni. Prawdą jest, że większość atmosfery tworzą ludzie, a w Toruniu organizatorzy bawili się razem z uczestnikami. Przy wejściu każdy dostawał ładny i treściwy przewodnik, mapę oraz identyfikator, z fajną grafiką. Przy informacji można było zamówić specjalną Coperniconową pizzę, a na dole znajdował się dobrze wyposażony bufet. Dla przyjezdnych powstała noclegownia w jednej ze szkół. Właściwie podstawowa organizacja wypadła bezbłędnie.
Jako, że nie sposób być w kilku miejscach jednocześnie, trzeba było wybierać z wielu propozycji. Te zostały podzielone na bloki, Aula (w większości spotkania z gośćmi), Literackie, Naukowa, RPG, Popkultura, LARP, Konkursowe, Japan - Anime - Manga, Star Wars, Games Room, Karcianki, Bitewniaki, Video Room, Sala i Plac Zamkowy. Przekrój był ogromny i nawet osoby niewtajemniczone mogły spokojnie zapoznać się z daną dziedziną. Tak i też postanowiłam ja, nie posiadając zbytnio wiedzy o RPG.
Świat(ek) Mro(cz)k(u) dla niewtajemniczonych poprowadził Piotr "Phennem" Lemański. Muszę przyznać, że spodziewam się abstrakcyjnego podejścia i niezrozumiałych treści, ale było naprawdę fajnie. Prowadzący mówił ciekawie i przystępnie dla każdego, wplatając przykłady z własnego doświadczenia. Jeśli tak wyglądały inne prelekcje to bardzo żałuję, że nie można być w kilku miejscach na raz.
Resztę wieczoru spędziłam na wpadaniu i wypadaniu aby zobaczyć jak się bawią uczestnicy. Kłopotliwe było bieganie po piętrach, nie mówiąc już o bieganiu między budynkami. To niestety słabość Torunia, że płaska, a spora powierzchnia to chyba marzenie. Ilości sal i wydarzeń była duża, jednak ilość uczestników nie powalała. Rozumiem, że nie jest to Pyrkon czy Polcon, ale ten rozproszony tłum sprawiał, że chwilami świeciło pustkami. Prelekcje odbywały się czasowo i w zależności od dziedziny zbierały różne ilości słuchaczy. W gameromie, przy planszówkach i larpach nawet tłoczno.
Przez cały wrzesień przyglądałam się, jak organizatorzy dodawali na swoim fanpagu posty, zwiastujące nadejście czegoś wielkiego. Bardzo fajnie, że trzymają kontakt z konwentowiczami i codziennie facebook zasypywał niepewnych zachętami. Właściwie gdyby nie to i porywający Zombie Walk, mogłabym się nie zdecydować. Jednak przy tak obiecującym programie i fajnych wzorach koszulek musiałam się zjawić.
Miejscówka
Według programu impreza miała odbywać się w samym centrum miasta (rok temu było to odległe Rubinkowo). Uczestnicy w tym roku wychwalali bliskość tajemnych piwniczek, gdzie też udawali się skosztować złotych płynów. Okiem współtowarzysza Ragnaroka, pierwszego miłego zaskoczenia doznaliśmy z chwilą przybycia. Budynek, w którym odbywał się konwent, nie był ani nowoczesną budowlą, tak nie pasującą do lubianych klimatów fantasy ani reliktem prl-u. Przywitano nas w Collegium Maius, zabytkowym, neo-gotyckim, klimatycznym budynku, który swoimi grubymi ceglanymi murami, dosyć ciemnym wnętrzem, drewnianymi szerokimi drzwiami oraz wilgotną i miejscami ciasną piwnicą, wpasowywał się w nasze upodobania architektoniczne. Nie był on niestety jedynym budynkiem konwentu, rozrywki można było szukać również w dworze Artusa oraz na zamku, gdzie zamelinowało się rycerstwo.
Początek
Z bolącym gardłem i na resztkach sił, udałam się po odbiór akredytacji. Kolejka była spora, ale oczekiwanie wzmagało apetyt. Obsługa jak i cały system działała bardzo sprawnie, ochrona miła, gżdacze pomocni. Prawdą jest, że większość atmosfery tworzą ludzie, a w Toruniu organizatorzy bawili się razem z uczestnikami. Przy wejściu każdy dostawał ładny i treściwy przewodnik, mapę oraz identyfikator, z fajną grafiką. Przy informacji można było zamówić specjalną Coperniconową pizzę, a na dole znajdował się dobrze wyposażony bufet. Dla przyjezdnych powstała noclegownia w jednej ze szkół. Właściwie podstawowa organizacja wypadła bezbłędnie.
Jako, że nie sposób być w kilku miejscach jednocześnie, trzeba było wybierać z wielu propozycji. Te zostały podzielone na bloki, Aula (w większości spotkania z gośćmi), Literackie, Naukowa, RPG, Popkultura, LARP, Konkursowe, Japan - Anime - Manga, Star Wars, Games Room, Karcianki, Bitewniaki, Video Room, Sala i Plac Zamkowy. Przekrój był ogromny i nawet osoby niewtajemniczone mogły spokojnie zapoznać się z daną dziedziną. Tak i też postanowiłam ja, nie posiadając zbytnio wiedzy o RPG.
Świat(ek) Mro(cz)k(u) dla niewtajemniczonych poprowadził Piotr "Phennem" Lemański. Muszę przyznać, że spodziewam się abstrakcyjnego podejścia i niezrozumiałych treści, ale było naprawdę fajnie. Prowadzący mówił ciekawie i przystępnie dla każdego, wplatając przykłady z własnego doświadczenia. Jeśli tak wyglądały inne prelekcje to bardzo żałuję, że nie można być w kilku miejscach na raz.
Resztę wieczoru spędziłam na wpadaniu i wypadaniu aby zobaczyć jak się bawią uczestnicy. Kłopotliwe było bieganie po piętrach, nie mówiąc już o bieganiu między budynkami. To niestety słabość Torunia, że płaska, a spora powierzchnia to chyba marzenie. Ilości sal i wydarzeń była duża, jednak ilość uczestników nie powalała. Rozumiem, że nie jest to Pyrkon czy Polcon, ale ten rozproszony tłum sprawiał, że chwilami świeciło pustkami. Prelekcje odbywały się czasowo i w zależności od dziedziny zbierały różne ilości słuchaczy. W gameromie, przy planszówkach i larpach nawet tłoczno.
Sobota
Chora, a raczej totalnie chora ledwo się zebrałam. Po przybyciu do centrum z radością dostrzegłam zwiększone stężenie "metali" w powietrzu. Nie, to tylko ilość długowłosych konwentowiczów i ich podbite gwoździami buty. Ludzi między 16:00, a 22:00 zgromadziło się imponująco dużo, atmosfera zdecydowanie się podbudowała. W wolnej chwili wpadłam zagrać partyjkę w "Pędzące żółwie", ale i ambitniejszych planszówek nie zabrakło. Dla lubiących ruch znalazł się nawet jeden stół do piłkarzyków. W podziemiu zebrała się sporo grupka ciekawskich obserwując jak wygląda potyczka w różne bitewniaki. Jednym słowem konwent się rozkręcił.
Jako nowa osoba na tego typu imprezach poszukałam czegoś, w swoim klimacie. Wybrałam się na konkurs: Co Ty wiesz o wampirach, człowieku? Prowadziła go Sylwia "Vamppi" Błach, osobiście moja faworytka jeśli chodzi o wątek literacki. Nie, "Zmierzch" nie był motywem przewodnim i dobrze, bo większość na takich pytaniach by poległa, dominowała klasyka. Konwentowicze zawitali sporą grupą, i zaimponowali pokaźną wiedzą. Nie zabrakło zabawnych sytuacji. Niestety nie mogłam zostać na spotkaniu.
Fajnym miejscem była herbaciarnia, dobra egzotyczna herbatka, ludzie siedzący na ziemi, w ciemności, przy świeczkach, słuchając prelekcji. Dla głodnych bufet, tłumnie oblegany, smaczne obiadki, nawet ciasto. Na korytarzach spotykało się postacie z gwiezdnych wojen, rycerzy wracających z zamku i odświętnych konwentowiczów. Z atrakcji na jakie się nie udałam, a żałuję odbyły się pokazy i warsztaty Fireshow. Brzydka pogoda skutecznie zniechęciła mnie do odwiedzenia Dworu Artusa, a było dla kogo zaproszonych sław było sporo. Tego samego dnia odbywały się turnieje w planszówki i w game romie. Puchar Mistrza Twierdzy Toruń 2 na najlepszego MG oraz na Jeepform.
Stoiska
W tym temacie ciężko mi się wypowiedzieć, bo nie mam doświadczenia. Jak dla mnie mogłoby być ich więcej. Znalazły się fajne dodatki, ubrania, trochę książek (ale za mało), sporo pierdółek, motywy z gier, plakaty, całkiem przyzwoicie. Centrum Gier Feniks miało najbardziej oblegane stanowisko i tam można było wziąć udział w loterii i też zakupić ulubione planszówki.
Sklepik i waluta konwentowa
Tu jednak minus. Ilość wydawanej waluty za konkursy była delikatnie mówiąc skromna. Pamiętam, że to mały konwent, ale żeby za 2 miejsce nawet koszulki nie dostać? Sporo osób na to narzekało, ale sklepik był wyposażony zgodnie z ilością waluty ;) Skromny, książek malutko, fajnych nagród też, ale to kwestia gustu. W sobotę wieczorem praktycznie nic już tam nie było, a o koszulce dla dziewczyny, w rozmiarze S można pomarzyć. Nie chcę wiedzieć co było w niedzielę.
Atmosfera i zakończenie
Niedzielny poranek, to końcowe prelekcje i leniwie zbierający się przyjezdni. Powolne sprzątania i jakby emocje przycichły. Całą atmosferę podgrzała jednak wiadomość o tym, że organizatorzy czekają na 1000! uczestnika, co oznaczało wielki sukces. Dla szczęśliwca przewidziany był elficki miecz z pianki, o imponującym wyglądzie, całkiem fajna zabawka. I gdy spora grupka osób zebrała się z szampanem Piccolo, debatując jak będzie wyglądać ta osoba, wszedł tata z małym chłopcem. Przez 3 dni nie widziałam żadnego dziecka, a tu nagle nagroda przypadła najodpowiedniejszej osobie.
Podsumowując Copernicon 2012 uważam za jak najbardziej udany, a na Coperniconie 2013 zapowiadam obowiązkową obecność. Konwent się rozrasta, a organizacja stała na naprawdę wysokim poziomie. Do dużych festiwali jeszcze troszkę brakuje, ale należy mieć nadzieję, że już niedługo Toruń, będzie przyjmował tyle konwentowiczów co Poznań i Warszawa. Konkursy i tematyka prelekcji zróżnicowana, a to ważne.
Co należy podkreślić atmosfera, zasłoniła wszystkie drobne mankamenty. Każdy kto przybył spotkał sporo fajnych ludzi i nagrał się do woli. Goście znakomici. Jako nowy uczestnik, ale także dziewczyna nie nudziłam się i czekam na kolejny.
Chora, a raczej totalnie chora ledwo się zebrałam. Po przybyciu do centrum z radością dostrzegłam zwiększone stężenie "metali" w powietrzu. Nie, to tylko ilość długowłosych konwentowiczów i ich podbite gwoździami buty. Ludzi między 16:00, a 22:00 zgromadziło się imponująco dużo, atmosfera zdecydowanie się podbudowała. W wolnej chwili wpadłam zagrać partyjkę w "Pędzące żółwie", ale i ambitniejszych planszówek nie zabrakło. Dla lubiących ruch znalazł się nawet jeden stół do piłkarzyków. W podziemiu zebrała się sporo grupka ciekawskich obserwując jak wygląda potyczka w różne bitewniaki. Jednym słowem konwent się rozkręcił.
Jako nowa osoba na tego typu imprezach poszukałam czegoś, w swoim klimacie. Wybrałam się na konkurs: Co Ty wiesz o wampirach, człowieku? Prowadziła go Sylwia "Vamppi" Błach, osobiście moja faworytka jeśli chodzi o wątek literacki. Nie, "Zmierzch" nie był motywem przewodnim i dobrze, bo większość na takich pytaniach by poległa, dominowała klasyka. Konwentowicze zawitali sporą grupą, i zaimponowali pokaźną wiedzą. Nie zabrakło zabawnych sytuacji. Niestety nie mogłam zostać na spotkaniu.
Fajnym miejscem była herbaciarnia, dobra egzotyczna herbatka, ludzie siedzący na ziemi, w ciemności, przy świeczkach, słuchając prelekcji. Dla głodnych bufet, tłumnie oblegany, smaczne obiadki, nawet ciasto. Na korytarzach spotykało się postacie z gwiezdnych wojen, rycerzy wracających z zamku i odświętnych konwentowiczów. Z atrakcji na jakie się nie udałam, a żałuję odbyły się pokazy i warsztaty Fireshow. Brzydka pogoda skutecznie zniechęciła mnie do odwiedzenia Dworu Artusa, a było dla kogo zaproszonych sław było sporo. Tego samego dnia odbywały się turnieje w planszówki i w game romie. Puchar Mistrza Twierdzy Toruń 2 na najlepszego MG oraz na Jeepform.
Stoiska
W tym temacie ciężko mi się wypowiedzieć, bo nie mam doświadczenia. Jak dla mnie mogłoby być ich więcej. Znalazły się fajne dodatki, ubrania, trochę książek (ale za mało), sporo pierdółek, motywy z gier, plakaty, całkiem przyzwoicie. Centrum Gier Feniks miało najbardziej oblegane stanowisko i tam można było wziąć udział w loterii i też zakupić ulubione planszówki.
Sklepik i waluta konwentowa
Tu jednak minus. Ilość wydawanej waluty za konkursy była delikatnie mówiąc skromna. Pamiętam, że to mały konwent, ale żeby za 2 miejsce nawet koszulki nie dostać? Sporo osób na to narzekało, ale sklepik był wyposażony zgodnie z ilością waluty ;) Skromny, książek malutko, fajnych nagród też, ale to kwestia gustu. W sobotę wieczorem praktycznie nic już tam nie było, a o koszulce dla dziewczyny, w rozmiarze S można pomarzyć. Nie chcę wiedzieć co było w niedzielę.
Atmosfera i zakończenie
Niedzielny poranek, to końcowe prelekcje i leniwie zbierający się przyjezdni. Powolne sprzątania i jakby emocje przycichły. Całą atmosferę podgrzała jednak wiadomość o tym, że organizatorzy czekają na 1000! uczestnika, co oznaczało wielki sukces. Dla szczęśliwca przewidziany był elficki miecz z pianki, o imponującym wyglądzie, całkiem fajna zabawka. I gdy spora grupka osób zebrała się z szampanem Piccolo, debatując jak będzie wyglądać ta osoba, wszedł tata z małym chłopcem. Przez 3 dni nie widziałam żadnego dziecka, a tu nagle nagroda przypadła najodpowiedniejszej osobie.
Podsumowując Copernicon 2012 uważam za jak najbardziej udany, a na Coperniconie 2013 zapowiadam obowiązkową obecność. Konwent się rozrasta, a organizacja stała na naprawdę wysokim poziomie. Do dużych festiwali jeszcze troszkę brakuje, ale należy mieć nadzieję, że już niedługo Toruń, będzie przyjmował tyle konwentowiczów co Poznań i Warszawa. Konkursy i tematyka prelekcji zróżnicowana, a to ważne.
Co należy podkreślić atmosfera, zasłoniła wszystkie drobne mankamenty. Każdy kto przybył spotkał sporo fajnych ludzi i nagrał się do woli. Goście znakomici. Jako nowy uczestnik, ale także dziewczyna nie nudziłam się i czekam na kolejny.
Strony: