Keith Caputo
Kto by pomyślał, że w samym sercu weekendowego szaleństwa, gdzie wszędzie dookoła odbywała się gorączka parkietowej nocy, w Meskalinie będzie tego wieczoru tak tłumnie. Trwająca wciąż letnia sobota rozpalała do czerwoności atmosferę zlokalizowanych w pobliżu klubów, jednak w niczym to nie przeszkodziło, aby koncert ten przyciągnął słuchaczy żadnych nieco bardziej ambitnej rozrywki.
Występ zaplanowany był na 20:00, niestety Keith Caputo wraz z zespołem przybyli na miejsce chwilę przed oczekiwanym show. Nie pozostało nic innego tylko brać się do pracy aby wnieść, zainstalować a następnie przygotować do gry sprzęt - dlatego koncert rozpoczął się z godzinnym opóźnieniem. A wszystko przez polskie drogi:).
Pomimo, że muzycy przybyli zmęczeni po całodziennej podróży z Drezna, wielogodzinna droga została nagrodzona gorącym przyjęciem publiczności, której grupa mogła zrewanżować się przez prawie dwugodzinny set.
Już od pierwszych dźwięków było jasne, iż artyści nie mają zamiaru się oszczędzać. Aby w pełni zadowolić zgromadzonych Keith Caputo wraz z kolegami zaprezentował kawał dobrego rockowego grania. A kameralna impreza w centrum miasta pozwoliła im w pełni rozwinąć skrzydła. Choć nie było żadnych efektów wizualnych, co w obecnych czasach wszech panującej elektroniki może wywołać zdziwienie, wokaliście przy wsparciu trzech muzyków udało się zaprezentować to co w tym gatunku najlepsze, wykorzystując tylko gitary i perkusję.
Grupa spod znaku motyla, pod wodzą ekscentrycznego lidera przybyła do Poznania niedługo po tym jak ogłosił on, że po zakończeniu trasy zmieni płeć. Jakkolwiek dla wielu osób jest to wciąż bulwersująca informacja, podczas występu audytorium skupiło się wyłącznie na prezentowanej muzyce.
Obdarzony niewielkim wzrostem, niezwykłym głosem jak i osobowością, Keith Caputo emanował ze sceny swoim wewnętrznym ciepłem, czym jeszcze bardziej porwał publiczność. Zagrane utwory pochodziły zarówno z okresu legendarnego Life Of Agony, jak i solowego dorobku muzyka. Każdy z nich miał inną aranżację niż te na albumach studyjnych. Bardziej przejmujące, wyśpiewane niesamowitą barwą głosu sprawiły, że po tym występie nikt już nie powinien mieć wątpliwości, czemu ten pokręcony życiowo człowiek, z tak bogatym bagażem doświadczeń, w mimowolny sposób stał się natchnieniem dla wielu twórców. Wielki mały człowiek ujął swoją skromnością, a szczerym podejściem do publiczności zaskarbił sobie jej względy już na wejściu.
Był to koncert żywiołowy, zagrany rockowo i z pazurem, kiedy było trzeba znów nastrojowo, by w kolejnym kawałku przywalić do pieca. Nie przeszkadzało nawet, że kilka razy na scenie zgasło światło. Przybyli artyści potrafili przypomnieć na czym polega prawdziwe dobre granie.
Liryczna zawartość utworów jakie wybrzmiały tego wieczoru, przedstawiała rożne odmiany chorób duszy, wzruszające zmagania z miłosnymi niepowodzeniami, tęsknotę za prawdziwą miłością, czyli historie jakich wokalista zna mnóstwo. Keith Caputo jest obdarzony niezwykłą wrażliwością, będąc zarazem wewnętrznie rozedrganym i bardzo emocjonalnym twórcą, nie głosi przy tym jakiś irracjonalnych lęków czy obaw, tylko czerpie inspiracje ze swojego życia. Dlatego całość stanowią prawdziwe, przeszywające do szpiku kości uczucia. Występ mocny, szczery, zakończony pięciominutową owacją na stojąco, po której nastąpił bis z trzema dodatkowymi utworami. Całość tego wieczoru jest przykładem na to, że czasem warto pójść swoją drogą nawet wbrew opinii innych, aby odnaleźć szczęście i spokój ducha. A publiczność umie to docenić.
Występ zaplanowany był na 20:00, niestety Keith Caputo wraz z zespołem przybyli na miejsce chwilę przed oczekiwanym show. Nie pozostało nic innego tylko brać się do pracy aby wnieść, zainstalować a następnie przygotować do gry sprzęt - dlatego koncert rozpoczął się z godzinnym opóźnieniem. A wszystko przez polskie drogi:).
Pomimo, że muzycy przybyli zmęczeni po całodziennej podróży z Drezna, wielogodzinna droga została nagrodzona gorącym przyjęciem publiczności, której grupa mogła zrewanżować się przez prawie dwugodzinny set.
Już od pierwszych dźwięków było jasne, iż artyści nie mają zamiaru się oszczędzać. Aby w pełni zadowolić zgromadzonych Keith Caputo wraz z kolegami zaprezentował kawał dobrego rockowego grania. A kameralna impreza w centrum miasta pozwoliła im w pełni rozwinąć skrzydła. Choć nie było żadnych efektów wizualnych, co w obecnych czasach wszech panującej elektroniki może wywołać zdziwienie, wokaliście przy wsparciu trzech muzyków udało się zaprezentować to co w tym gatunku najlepsze, wykorzystując tylko gitary i perkusję.
Grupa spod znaku motyla, pod wodzą ekscentrycznego lidera przybyła do Poznania niedługo po tym jak ogłosił on, że po zakończeniu trasy zmieni płeć. Jakkolwiek dla wielu osób jest to wciąż bulwersująca informacja, podczas występu audytorium skupiło się wyłącznie na prezentowanej muzyce.
Obdarzony niewielkim wzrostem, niezwykłym głosem jak i osobowością, Keith Caputo emanował ze sceny swoim wewnętrznym ciepłem, czym jeszcze bardziej porwał publiczność. Zagrane utwory pochodziły zarówno z okresu legendarnego Life Of Agony, jak i solowego dorobku muzyka. Każdy z nich miał inną aranżację niż te na albumach studyjnych. Bardziej przejmujące, wyśpiewane niesamowitą barwą głosu sprawiły, że po tym występie nikt już nie powinien mieć wątpliwości, czemu ten pokręcony życiowo człowiek, z tak bogatym bagażem doświadczeń, w mimowolny sposób stał się natchnieniem dla wielu twórców. Wielki mały człowiek ujął swoją skromnością, a szczerym podejściem do publiczności zaskarbił sobie jej względy już na wejściu.
Był to koncert żywiołowy, zagrany rockowo i z pazurem, kiedy było trzeba znów nastrojowo, by w kolejnym kawałku przywalić do pieca. Nie przeszkadzało nawet, że kilka razy na scenie zgasło światło. Przybyli artyści potrafili przypomnieć na czym polega prawdziwe dobre granie.
Liryczna zawartość utworów jakie wybrzmiały tego wieczoru, przedstawiała rożne odmiany chorób duszy, wzruszające zmagania z miłosnymi niepowodzeniami, tęsknotę za prawdziwą miłością, czyli historie jakich wokalista zna mnóstwo. Keith Caputo jest obdarzony niezwykłą wrażliwością, będąc zarazem wewnętrznie rozedrganym i bardzo emocjonalnym twórcą, nie głosi przy tym jakiś irracjonalnych lęków czy obaw, tylko czerpie inspiracje ze swojego życia. Dlatego całość stanowią prawdziwe, przeszywające do szpiku kości uczucia. Występ mocny, szczery, zakończony pięciominutową owacją na stojąco, po której nastąpił bis z trzema dodatkowymi utworami. Całość tego wieczoru jest przykładem na to, że czasem warto pójść swoją drogą nawet wbrew opinii innych, aby odnaleźć szczęście i spokój ducha. A publiczność umie to docenić.