AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Klonavenus - The Loser


Czytano: 2030 razy

60%


Katalog płyt:
Pierwszy odsłuch drugiego krążka i od razu nasunęło się skojarzenie "smak 80-tych lat", zresztą to chyba ulubione powiedzenie mojego znajomego.
Osobiście znam Dj Chemnitza i powiem tak: Cenię gościa, że przełamuje wiele stereotypów i chorych schematów jednocześnie nie bojąc się śpiewać. Jest to w końcu facet, którego połowa Włochów oblatanych w klimatach electro, goth, synth i industrial mogłaby nosić na rękach. Dlaczego? Dj Chemnitz ma doskonałe wyczucie chwili, porusza najbardziej zatwardziałe mózgi, wszystkich buntowników i dzięki temu stał się pewnego rodzaju ikoną w światku muzycznym.
Album The Loser to w sumie 5 kawałków, z których 3 stanowią remixy, ale po kolei...
The Loser – kawałek tytułowy przywodzi na myśl nierozerwalne klimaty muzyki lat 80-tych i skuszę się nawet na odniesienie, że Dj Chemnitz jest taką bardziej nowoczesną i bardziej pojechaną wersją Pana o wdzięcznym pseudo Savage. Rytm utworu, beat i sample w niezbyt skomplikowanej fuzji zapraszają tylko do tańca. Wiadomo, muzyka lat 80-tych była tak słodka w swej nieskomplikowanej istocie, że wystarczyło posłuchać czegoś, co miało ładną linię melodyczną i kawałek na tygodnie zapadał w głowę. W przypadku The Loser może stać się tak samo. Trochę jak Kombi, trochę, jak tradycyjne Italo, ale w tym właśnie nieprawdopodobny urok tego utworu. Pod względem wokalu trochę kojarzy mi się z Dirkiem Ivensem znanego między innymi z projektu The Klinik, aczkolwiek w refrenie, jest już zupełnie inaczej. Dj Chemnitz bawi się swoim głosem i ma w nosie, jak to wyjdzie.
Kolejny utwór – Endless. Tu wyłapałam mega fascynację takimi projektami jak Dive, SPK, VNV Nation. Nie wiem też z jakiego powodu, ale głos kojarzy mi się z Andym La Plegue. A nawet pokusiłabym się o więcej, powiedziałabym, że to próba sklonowania grania w stylu Icon Of Coil. I może nie powala to za pierwszym razem, bo wiadomo, nie lubimy tanich kopii, to po którymś razem zaczynamy się oswajać z tym kawałkiem.
Co do remixów. Ciężko się wypowiadać na ten temat, bo jest to po prostu zależne od faktu, kto je dorwie w swoje ręce. Albo się widzą, albo nie. I tak to wygląda, że najbardziej rozczarowana jestem remixem Dismantled. Totalna chała, nie spięli pośladków i zrobili to po prostu na "odwal się". W tym remixie nie ma za grosz życia. Najlepiej przewinąć dalej.
Wersja Autodafeh – pierwszy odsłuch i niepohamowane odczucie, że to przypomina sławetny hit Madonny "Material Girl" (ale tylko do refrenu). Tam utwór nabiera trochę rozruchu i nawet można się przy nim pobujać na parkiecie.
Najlepszym remixem jest według mnie ten, który został nagrany przez Ginger Snap5. Z początku może nam się wydawać, że śpiewa do nas Gigi D’Agostino, ale za moment wszystko się wyjaśnia i to dla mnie najbardziej przemawiająca wersja.
Reasumując, jak na drugi projekt można dać 6/10, czyli nie jest źle.

Tracklista:

1. The Loser
2. Endless
3. The Loser (Dismantled rmx)
4. The Loser (Autodafeh rmx)
5. The Loser (Ginger Snap5 infected mix)
Autor:
Tłumacz: murd
Data dodania: 2010-11-12 / Recenzje muzyki




Najnowsze komentarze: