MASCHINENgeSCHREI
Czytano: 4676 razy
Galerie:
- Wrocław Industrial Festival 2019 - 2019-11-17 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2014 - 2014-11-12 (Festiwale)
- MASCHINENgeSCHREI 3 - 2007-05-20 (Festiwale)
Ostatnie tematy na forum:
- MASCHINENgeSCHREI III 19.5.2007 Inner Spaces Poznań - 2007-05-20
Stanęło przede mną zadanie napisania relacji z tej imprezy. Dziwne zadanie...Nietypowe, dlatego że impreza była nietypowa. Wszystko wyrwane z tradycyjnych ram i osadzone w świecie wyłamującym się z wszelkich opisów. Wszystko, co należy opisać, rozsypie się, spłoszy, ale jednak maluje się na moich ustach.
Jak można oczekiwać słów na temat tego, co wyrywa się z kontekstu?
Jak można stanąć twarzą w twarz, z tym, co tej twarzy nie ma?
Jak można przekazać wam odczucia, które nie dadzą się wyrazić?
Ci, którzy tam byli, którzy się choć trochę zastanowili, wiedzą, co mam na myśli. Wiedzą, że nie można tym, którzy nie byli, ujawnić w słowach klimat, jaki tam panował. Tak jak nie można wyjaśnić barw słońca wiecznie ślepemu. Czasami żałuję, że mam oczy dookoła głowy, że nie wszystkie one dają się okiełznać, bo kiedy widzę coś takiego, tracę nad nimi kontrolę. Spróbuję poskładać rozsypane myśli.. Długo trzymam was w niepewności?
Powiem, że lubię być tak zaskakiwana. Byłam tam najprawdopodobniej jedyną osobą, która nie wiedziała, czego się spodziewać, bo nie widziała plakatu. Głupota? Nie! Brak dystansu i rzucenie się na żywioł, i to konkretny. Dałam się ponieść niewiedzy, by nie utracić niczego, co mnie tam spotka. Warto było tak zrobić, ale tylko dlatego, że wiedziałam, że będzie inaczej niż zwykle. Wspaniały fort stworzył ku temu możliwości, by wprowadzić nas w świat surowy i zimny, inny niż dawno przetrawione, wyeksploatowane puby. Ukryty w gąszczu drzew, sam ten widok napawał dreszczem wielkiego zaciekawienia. Wejście- szeroki praktycznie w ogóle nieoświetlony korytarz prowadził wciąż dalej i dalej. Ściany poruszane małymi światełkami i cieniami postaci budowały klimat wtajemniczenia w coś bardzo osobliwego. Wilgoć w powietrzu przeszywała kości. Kolejne pomieszczenia budowały jakby poszczególne rozdziały historii, tego co każdy tam obecny chciałby powiedzieć o sobie, ale nie każdy potrafi. I to jest właśnie takie wspaniałe w tym wszystkim. Właśnie to, że istnieje taki głos, może być nawet pod ziemią, który nas ( przynajmniej mnie) obchodzi. Wyraża się w takich projektach jak alternatywny teatr. Jest też taki szept, który wyrażają takie drogi, po których wtedy się chodziło. Jest taki krzyk, który powinien zapaść nam wszystkim w pamięć, gdy ogląda się takie fotografie. Prace Marcina Wiktorskiego nie powinny pozostać nieme w naszych głowach, dlatego pozwolę sobie jeszcze raz przypomnieć wam adres internetowy www.pakt-gallery.pl. I w końcu jest taki obraz ( o, ja pierdzielę!). Obraz w ramach roztrzaskania nas na kawałki, który jeszcze bardziej poniewiera niż cokolwiek innego byłoby w stanie. Dawno nie widziałam czegoś tak dobrego, nic tak mnie nie poraziło. Świetnie dobrane środki do niebanalnego celu. Nie chcę nikogo wyróżniać, ale nie zapomnę o JUDE. Byli tak rewelacyjni, że nie potrafię jednak tego nie wyrazić. Masakra rozszarpująca zbyt wrażliwe dusze. Wizualizacje każdego z zespołów były na niesamowicie wysokim poziomie, pozwolę sobie zauważyć, że nawet lepsze niż Sieben. To nic, że inna bajka, po prostu były nudne. Ten jednoosobowy projekt „przepełznął” niezauważony przed moimi oczami i tyle go widzieli. Jednak nie wątpię, że takie inne bajki też mają swój cel. Wielkie uznania dla organizujących, pomimo małych poślizgów, podziwiam za wcielenie w życie takiego przedsięwzięcia. Cieszę się, że zobaczyłam coś, co nie miało twarzy. To, co wyrywa się z kontekstu zostało zamknięte na tę jedną noc w podziemiu. Cieszę się, że jest ktoś, kto chce mówić takim trudnym językiem do ludzi, którzy marzną po kątach i że oni chcą tam być...
A teraz konwencjonalnie napiszę, że ci, co nie byli mają czego żałować. Było wyjątkowo, wszędzie unosił się dyskretny zapach smakowitego bigosu...
Inne artykuły:
Jak można oczekiwać słów na temat tego, co wyrywa się z kontekstu?
Jak można stanąć twarzą w twarz, z tym, co tej twarzy nie ma?
Jak można przekazać wam odczucia, które nie dadzą się wyrazić?
Ci, którzy tam byli, którzy się choć trochę zastanowili, wiedzą, co mam na myśli. Wiedzą, że nie można tym, którzy nie byli, ujawnić w słowach klimat, jaki tam panował. Tak jak nie można wyjaśnić barw słońca wiecznie ślepemu. Czasami żałuję, że mam oczy dookoła głowy, że nie wszystkie one dają się okiełznać, bo kiedy widzę coś takiego, tracę nad nimi kontrolę. Spróbuję poskładać rozsypane myśli.. Długo trzymam was w niepewności?
Powiem, że lubię być tak zaskakiwana. Byłam tam najprawdopodobniej jedyną osobą, która nie wiedziała, czego się spodziewać, bo nie widziała plakatu. Głupota? Nie! Brak dystansu i rzucenie się na żywioł, i to konkretny. Dałam się ponieść niewiedzy, by nie utracić niczego, co mnie tam spotka. Warto było tak zrobić, ale tylko dlatego, że wiedziałam, że będzie inaczej niż zwykle. Wspaniały fort stworzył ku temu możliwości, by wprowadzić nas w świat surowy i zimny, inny niż dawno przetrawione, wyeksploatowane puby. Ukryty w gąszczu drzew, sam ten widok napawał dreszczem wielkiego zaciekawienia. Wejście- szeroki praktycznie w ogóle nieoświetlony korytarz prowadził wciąż dalej i dalej. Ściany poruszane małymi światełkami i cieniami postaci budowały klimat wtajemniczenia w coś bardzo osobliwego. Wilgoć w powietrzu przeszywała kości. Kolejne pomieszczenia budowały jakby poszczególne rozdziały historii, tego co każdy tam obecny chciałby powiedzieć o sobie, ale nie każdy potrafi. I to jest właśnie takie wspaniałe w tym wszystkim. Właśnie to, że istnieje taki głos, może być nawet pod ziemią, który nas ( przynajmniej mnie) obchodzi. Wyraża się w takich projektach jak alternatywny teatr. Jest też taki szept, który wyrażają takie drogi, po których wtedy się chodziło. Jest taki krzyk, który powinien zapaść nam wszystkim w pamięć, gdy ogląda się takie fotografie. Prace Marcina Wiktorskiego nie powinny pozostać nieme w naszych głowach, dlatego pozwolę sobie jeszcze raz przypomnieć wam adres internetowy www.pakt-gallery.pl. I w końcu jest taki obraz ( o, ja pierdzielę!). Obraz w ramach roztrzaskania nas na kawałki, który jeszcze bardziej poniewiera niż cokolwiek innego byłoby w stanie. Dawno nie widziałam czegoś tak dobrego, nic tak mnie nie poraziło. Świetnie dobrane środki do niebanalnego celu. Nie chcę nikogo wyróżniać, ale nie zapomnę o JUDE. Byli tak rewelacyjni, że nie potrafię jednak tego nie wyrazić. Masakra rozszarpująca zbyt wrażliwe dusze. Wizualizacje każdego z zespołów były na niesamowicie wysokim poziomie, pozwolę sobie zauważyć, że nawet lepsze niż Sieben. To nic, że inna bajka, po prostu były nudne. Ten jednoosobowy projekt „przepełznął” niezauważony przed moimi oczami i tyle go widzieli. Jednak nie wątpię, że takie inne bajki też mają swój cel. Wielkie uznania dla organizujących, pomimo małych poślizgów, podziwiam za wcielenie w życie takiego przedsięwzięcia. Cieszę się, że zobaczyłam coś, co nie miało twarzy. To, co wyrywa się z kontekstu zostało zamknięte na tę jedną noc w podziemiu. Cieszę się, że jest ktoś, kto chce mówić takim trudnym językiem do ludzi, którzy marzną po kątach i że oni chcą tam być...
A teraz konwencjonalnie napiszę, że ci, co nie byli mają czego żałować. Było wyjątkowo, wszędzie unosił się dyskretny zapach smakowitego bigosu...
Inne artykuły:
- Wrocław Industrial Festival 2014 - 2014-11-21 (Relacje)