Miyavi
Wypełniony po brzegi klub, rzesze fanów kołyszących się w rytm muzyki, wspaniały kontakt między artystą a publiką, a do tego ogromny ładunek pozytywnej energii- tak w skrócie można opisać pierwszy i jedyny koncert Miyaviego w Polsce.
10 kwietnia w Gdańsku miał miejsce długo oczekiwany występ Japońskiego wokalisty nurtu j-rock i Visual kei. Takamasa Ishihara pseudonim Miyavi to artysta, który w swojej muzyce umiejętnie łączy różne style. Obok rocka i popu można usłyszeć również wpływy salsy czy jazzu. Nic zatem dziwnego, że muzyka Miyaviego trafia do szerokiej publiczności. Po zaledwie 4 dniach sprzedaży, wszystkie 800 biletów zostały wyprzedane. Z powodu tak dużego zainteresowania, organizatorzy przenieśli koncert do większego klubu i sprzedali dodatkowo 700 wejściówek, które rozeszły się równie szybko.
Miyavi na pierwszym i jedynym koncercie w Polsce promował swój album zatytułowany "What’s my name?". Gdy tylko gwiazda wieczoru postawiła stopę na scenę i rozbrzmiała pierwsza piosenka, tłum z piskiem zerwał się bliżej sceny. Dużym zaskoczeniem była zmiana w wyglądzie muzyka. Zwykle wystylizowany, wymalowany, teraz wyglądał bardzo skromnie- ubrany w czarną bluzkę z długim rękawkiem, zwykłe spodnie, proste włosy i ani jednego kolczyka. W czasie koncertu Miyavi uciszył skandujących fanów i przypomniał o tragedii jaka miała miejsce w marcu 2011. Powiedział o tym, że trzęsienie ziemi i następnie tsunami, dotknęło jego rodaków, a on mimo wszystko wyjechał w trasę koncertową do Europy, zostawiając przyjaciół i rodzinę w kraju, który teraz przeżywa taki ciężki czas. Dlatego poprosił, aby wszyscy zamknęli oczy i w ciszy pomodlili się za Japonię. Gdy chwila zadumy minęła, Miyavi zadebiutował nową piosenką "Gravity", która sprawiła, że wielu osobom łzy napłynęły do oczu. Potem zagrany został "Shelter", utwór który złagodził ciężką atmosferę i sprawił, że tłum na nowo zaczął wariować, a Miyavi z nim. Wyprawiał cuda na scenie, kładł się na niej, robił piruety z gitarą w ręku, grał na gitarze trzymając ją za głową. Fani piszczeli, a służby porządkowe wynosiły omdlałe dziewczęta.
Kolejnym zaskoczeniem dla fanów, aczkolwiek bardzo miłym, był fakt wykonania kilku piosenek z poprzednich albumów. Na prośbę publiczności Miyavi zagrał takie kawałki jak "Selfish love" oraz "freedom", których śpiewać zbytnio nie musiał, bo i tak go zagłuszał tłum. Z tego powodu na twarzy artysty pojawiło się zdumienie i miłe zaskoczenie. Patrzał na tłum z niedowierzaniem. Miyavi nagrał wideo, gdy tłum śpiewał ze złożonymi na kształt serc dłońmi. Potem nauczył zwrotu "nippon ganbare", który też został wykrzyczany do kamery.
Koncert od początku do końca naładowany był niezwykłą atmosferą. Miyavi grał całe 2 godziny i jeszcze bisował grając "Futuristic love". Zanim na dobre zszedł ze sceny pożegnał wszystkich okrzykiem "Kocham cię, Polsko!". Podsumowując, to był naprawę fantastyczny i pełen wrażeń koncert i na pewno wszyscy którzy tam byli ze mną się zgodzą. Jestem przekonana, że Miyavi jeszcze do nas wróci! Bo przecież my tu w Polsce jesteśmy gotowi na ROCK!
10 kwietnia w Gdańsku miał miejsce długo oczekiwany występ Japońskiego wokalisty nurtu j-rock i Visual kei. Takamasa Ishihara pseudonim Miyavi to artysta, który w swojej muzyce umiejętnie łączy różne style. Obok rocka i popu można usłyszeć również wpływy salsy czy jazzu. Nic zatem dziwnego, że muzyka Miyaviego trafia do szerokiej publiczności. Po zaledwie 4 dniach sprzedaży, wszystkie 800 biletów zostały wyprzedane. Z powodu tak dużego zainteresowania, organizatorzy przenieśli koncert do większego klubu i sprzedali dodatkowo 700 wejściówek, które rozeszły się równie szybko.
Miyavi na pierwszym i jedynym koncercie w Polsce promował swój album zatytułowany "What’s my name?". Gdy tylko gwiazda wieczoru postawiła stopę na scenę i rozbrzmiała pierwsza piosenka, tłum z piskiem zerwał się bliżej sceny. Dużym zaskoczeniem była zmiana w wyglądzie muzyka. Zwykle wystylizowany, wymalowany, teraz wyglądał bardzo skromnie- ubrany w czarną bluzkę z długim rękawkiem, zwykłe spodnie, proste włosy i ani jednego kolczyka. W czasie koncertu Miyavi uciszył skandujących fanów i przypomniał o tragedii jaka miała miejsce w marcu 2011. Powiedział o tym, że trzęsienie ziemi i następnie tsunami, dotknęło jego rodaków, a on mimo wszystko wyjechał w trasę koncertową do Europy, zostawiając przyjaciół i rodzinę w kraju, który teraz przeżywa taki ciężki czas. Dlatego poprosił, aby wszyscy zamknęli oczy i w ciszy pomodlili się za Japonię. Gdy chwila zadumy minęła, Miyavi zadebiutował nową piosenką "Gravity", która sprawiła, że wielu osobom łzy napłynęły do oczu. Potem zagrany został "Shelter", utwór który złagodził ciężką atmosferę i sprawił, że tłum na nowo zaczął wariować, a Miyavi z nim. Wyprawiał cuda na scenie, kładł się na niej, robił piruety z gitarą w ręku, grał na gitarze trzymając ją za głową. Fani piszczeli, a służby porządkowe wynosiły omdlałe dziewczęta.
Kolejnym zaskoczeniem dla fanów, aczkolwiek bardzo miłym, był fakt wykonania kilku piosenek z poprzednich albumów. Na prośbę publiczności Miyavi zagrał takie kawałki jak "Selfish love" oraz "freedom", których śpiewać zbytnio nie musiał, bo i tak go zagłuszał tłum. Z tego powodu na twarzy artysty pojawiło się zdumienie i miłe zaskoczenie. Patrzał na tłum z niedowierzaniem. Miyavi nagrał wideo, gdy tłum śpiewał ze złożonymi na kształt serc dłońmi. Potem nauczył zwrotu "nippon ganbare", który też został wykrzyczany do kamery.
Koncert od początku do końca naładowany był niezwykłą atmosferą. Miyavi grał całe 2 godziny i jeszcze bisował grając "Futuristic love". Zanim na dobre zszedł ze sceny pożegnał wszystkich okrzykiem "Kocham cię, Polsko!". Podsumowując, to był naprawę fantastyczny i pełen wrażeń koncert i na pewno wszyscy którzy tam byli ze mną się zgodzą. Jestem przekonana, że Miyavi jeszcze do nas wróci! Bo przecież my tu w Polsce jesteśmy gotowi na ROCK!