Premierowy koncert Toma Horna
W piątek, 4 pażdziernika we wrocławskim klubie Łykend, miał miejsce premierowy koncert pochodzącego z Piły Tomasza Rożka. Zapowiada on pierwszą od 10 lat płytę artysty, ukrywającego się pod pseudonimem Tom Horn. Guest room ukaże się nakładem jednej z niemieckich wytwórni fonograficznych. W ten elektro-popowy projekt z elementami analogowo-cyfrowych dźwięków zamieszani są również Szymon Orłowski (bas), Piotr Langner (perkusja), a także Jacob A oraz Gosia Dziemitko na wokalach.
Piątkowy koncert w Łykendzie był pierwszym występem na żywo, jaki muzycy dali w tym składzie. Na początku było trochę stresu, co nie powinno dziwić; na szczęście nie przeszkodziło to artystom i zagrali nam dużo muzyki na naprawdę wysokim poziomie.
Tom szalał za swoimi klawiszami i SynTH’em- instrumentem własnej produkcji. Nieco światła w muzyczne mroki wnosiła Gosia ze swoim świetnym wokalem, a Jacob A wykonał, i to dwa razy, wyczekiwany przez wszystkich utwór The last day. Jak sam przyznaje, jest to jeden z jego ulubionych utworów, jakie przyszło mu do tej pory wykonywać.
Specjalnie na tą okazję przygotowane zostały również dekoracyjne panele, składające się na ścianę świetlną. Była ona zaprogramowana pod muzykę, co dało bardzo oryginalny i ciekawy efekt.
Niestety, oprócz zachwytów były i minusy, jednak nie od strony zespołu. Przykro mówić, ale polska publika chyba nie dorosła jeszcze do dobrej muzyki. Twórczość Toma jest odważna i na najwyższym poziomie, a tak się składa, że w kategorii "elektronika" mamy w naszym kraju niewielu artystów. Mimo to publika niestety nie dopisała. Zapewne dlatego też Tom zdecydował się wydać swój materiał poza granicami naszego pięknego kraju. A szkoda. Naprawdę wolałabym, żeby udało mu się podbić rodzimy rynek, a w głębi serca gorąco mu kibicuję w jego Sturm und Drang na zachód.
Piątkowy koncert w Łykendzie był pierwszym występem na żywo, jaki muzycy dali w tym składzie. Na początku było trochę stresu, co nie powinno dziwić; na szczęście nie przeszkodziło to artystom i zagrali nam dużo muzyki na naprawdę wysokim poziomie.
Tom szalał za swoimi klawiszami i SynTH’em- instrumentem własnej produkcji. Nieco światła w muzyczne mroki wnosiła Gosia ze swoim świetnym wokalem, a Jacob A wykonał, i to dwa razy, wyczekiwany przez wszystkich utwór The last day. Jak sam przyznaje, jest to jeden z jego ulubionych utworów, jakie przyszło mu do tej pory wykonywać.
Specjalnie na tą okazję przygotowane zostały również dekoracyjne panele, składające się na ścianę świetlną. Była ona zaprogramowana pod muzykę, co dało bardzo oryginalny i ciekawy efekt.
Niestety, oprócz zachwytów były i minusy, jednak nie od strony zespołu. Przykro mówić, ale polska publika chyba nie dorosła jeszcze do dobrej muzyki. Twórczość Toma jest odważna i na najwyższym poziomie, a tak się składa, że w kategorii "elektronika" mamy w naszym kraju niewielu artystów. Mimo to publika niestety nie dopisała. Zapewne dlatego też Tom zdecydował się wydać swój materiał poza granicami naszego pięknego kraju. A szkoda. Naprawdę wolałabym, żeby udało mu się podbić rodzimy rynek, a w głębi serca gorąco mu kibicuję w jego Sturm und Drang na zachód.