Refleksje z pobytu we Wrocławiu na koncercie Ataraxi
Strony:
1
1
Herodot
Zarejestrowany |
Napisano: 2007-05-15 10:26:55
Kiedy otrzymałem informację od mojej kuzynki, że we Wrocławiu ma zagrać Ataraxia w ramach drugiej edycji Energii Dźwięku, długo się nie zastanawiałem. Choć Poznania nie zamieniłbym na żadne miasto w świecie to jednak do Wrocławia mam wielką słabość. Uwielbiam architekturę i klimat tego miasta. Dla mnie to najpiękniejsze miasto w Polsce. Dlatego też wyjazd na koncert od razu był w planowany szerszy kontekst kontemplacji miasta – na ogół w Spiżu…
Nie znałem innych zespołów mających grać razem z Ataraxią. Zarówno Allerseelen jak i Backworld to były nazwy nic mi nie mówiące. Byłem jednak dobrej myśli. Na koncertach, na żywo, wszystko brzmi znacznie lepiej. Chyba najciekawszą rzeczą w tym festiwalu było miejsce. Tzw. Gothic Hall to nic innego jak refektarz – czyli jadłodajnia. Piękna duża gotycka sala z sklepieniem krzyżowo-żebrowym. Wysokie duże okna ( zasłonięte na czas koncertu czarnymi płachtami) i świetna akustyka. Przyznam, że przez cały czas czułem się dość dziwnie w tym pomieszczeniu. Ów refektarz to jedyny budynek gospodarczy zachowany z całego kompleksu zakonnego dominikanów. A stojący obok kościół Św. Wojciecha to ich główna siedziba ( stąd nazwa mieszczącej się obok galerii dominikańskiej). Paradoks polega na tym iż rzadko kiedy w Polsce dominikanów łączy się z tzw. Świętym Oficjum czyli z inkwizycją. Podczas gdy właśnie tym zajmowali się dominikanie. Święta Inkwizycja to zakon dominikanów. Jednym słowem, koncert odbywał się w miejscu w którym swego czasu świętobliwi mnisi pałaszowali swoje obiadki aby potem mieć więcej siły na „oczyszczanie ziarna z plew” i ratowaniu „zagubionych” dusz. Po tej przydługiej dygresji wróćmy do koncertu. Allerseelen to jak się dowiedziałem później grupa złożona z samego wokalisty. Basista i perkusista to byli tzw. muzycy sesyjni. Zabawne, bo w pewnym momencie moja uwaga skupiła się na nich dwóch, a zwłaszcza na perkusiście. Dla mnie to był koncert jednego człowieka. Dawno na żywo nie słyszałem tak doskonałej gry, popisu na tym instrumencie. Facet nie wybijał rytmu, On grał na perkusji. Przypominało to trochę Sephiroth z płyty Draconian Poetry. Coś w tej muzyce całej grupy Allerseelen było. Problem w tym, że wokalista nie miał żadnej charyzmy. Nie umiał czy nie chciał nawiązać jakiegokolwiek kontaktu z publicznością. Blackword to zupełnie inna bajka. Niestety nie w moich klimatach. Grali bardzo ładnie, profesjonalnie tyle że nie dla mnie. Kojarzyli mi się z Christy Moorem. Wreszcie na scenę weszła Ataraxia. Ich cały koncert to było przedstawienie teatralno-muzyczne. Bardzo ciekawe ale nie tego się spodziewałem, nie na to liczyłem. Dla mnie Ataraxia to przede wszystkim klimaty folkowe późnego średniowiecza. Muzyka z szeroko rozumianej kultury prowansalskiej i południowych Włoch, zahaczająca o wczesny renesans. A tu usłyszałem coś na wzór francuskiej piosenki kabaretowej z końca XIX wieku. Owszem, wszystko brzmiało i wyglądało pięknie, usłyszeć na żywo czarujący głos Francesci Nicoli to prawdziwa przyjemność. Ta Kobieta mogłaby śpiewać niemieckie marsze wojskowe a i tak byłbym zachwycony. Niestety, nie usłyszałem swoich ulubionych utworów i to wywołało we mnie potężną frustrację. To tak jakby fani Depeche Mode będąc na koncercie nie usłyszeliby Personal Jesus czy Enjoy The Silence. Po koncercie organizatorzy zapraszali do „Afer Party” do Baszty. No i poszliśmy. Nie wiem jak tam się później rozwinęło ale dla mnie to była jakaś stypa a nie after party. No chyba, że tam After party rozumie się jako siedzenie za stołami i chlanie piwa. Do tego jakaś denna muzyka i jakiś erotyczny film z Boollywood na ścianie… To wystarczyło nam aby rzucić hasło: „do wagonu!” i tam się udaliśmy. Tam już przy pierwszych dźwiękach poczułem się jak u siebie w domu ( czyt. W Bazylu) Co prawda było późno i tym samym dość pusto ale i tak wystarczyło abym poprawił swój muzyczny humor i po prostu dobrze się pobawił. Na drugi dzień już nie kombinowaliśmy z Energią Dźwięku. Punktualnie o 20.00 byliśmy ponownie w Wagonie i spędziliśmy już tam praktycznie całą noc bawiąc się doskonale. Tym bardziej polecam wyjazd do Wrocławia na zbliżającą się edycję Cold Night wspartych BloodLust Team. To świetny klub i zapowiada się dobra zabawa. Enjoy! PS. Ów tekst nie jest ani relacją ani recenzją. Wtedy musiałbym bardziej sumiennie powymieniać nazwiska artystów jak i nazwy poszczególnych utworów. To tylko refleksje pokoncertowo-klubowe. :-) ------------------------------------------------ Herodot
[PM]
|
Dobermann
CEO |
|
Herodot
Zarejestrowany |
Napisano: 2007-05-15 22:32:03
Oczywiście że się zapoznałem :-) To bardzo profesjonalna relacja
Ma prawo do swojej wersji. Jej się podobało - mnie nie. Wiesz, to jak z recenzjami filmów. Czytasz recenzję - jest super. Oglądasz film i według Ciebie jest do kitu. Czy to znaczy że ktoś napisał złą recenzję? Nie, po prostu więcej nie sugerujesz się recenzjami tego recenzenta. Macie odmienne gusty Swego czasu napisałeś coś o "Labiryncie Fausta" a także o paru innych filmach. Praktycznie wszystkie bardzo podobały się również mnie. Czyli wiem że mamy tu podobne odczucia. Jednak jeśli chodzi o muzykę to byłbym ostrożny gdybym miał kierować się Twoimi opiniami :-) Pomyśl, czy relacje Khocico dot. koncertów pokrywają się z Twoimi osobistymi odczuciami i będziesz wiedział która relacja jest bliższa TWOJEJ prawdy. Piękno tkwi w Różnicy ------------------------------------------------ Herodot
[PM]
|
Dobermann
CEO |
Napisano: 2007-05-16 10:11:32
ja tam nie kwestionuje jaki był koncert, każdy ma swoje odczucia - tylko wskazałem ze dodaliśmy taki artukuł i skoro natrudziłęś sie tyle aby coś napisać od siebie odnośnie tego wydarzenia to prawdopodobnie ten art Cię zainteresuje :)
------------------------------------------------ Best Regards Dobermann
[PM]
|
Strony:
1
1