AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
The Black Heart Procession + Kev Fox


Czytano: 3272 razy


Galerie:

Niesamowity The Black Heart Procession zagościł ponownie w Poznaniu 29 maja, tym razem w towarzystwie supportu.
I tak, chwilę po 20-tej, na scenę Blue Note wyszedł niepozorny Kev Fox, muzyk pochodzący z Anglii, który zdążył zaskarbić sobie sympatię fanów, występując na wcześniejszych trasach w naszym kraju. W pierwszych z granych przez siebie utworów, korzystał on ze wsparcia gitary akustycznej, choć przy jego możliwościach głosowych, jakikolwiek instrument był zwyczajnie zbędny.
Artysta śpiewał w taki sposób, że górne rejestry jego wokaliz wibrowały w każdym z zakamarków sali, kumulując się gdzieś ponad widownią. Niespotykany talent, stopniowo otulał wokalnie słuchaczy, aby niespodziewanie przyłożyć mocnym sierpowym.
Kev Fox jest dobrze znany polskim wielbicielom klimatycznego grania. Jego koncerty są wyczekiwane, a każda ze śpiewanych piosenek, wykonana jest przejmującym głosem, w którym silnie odczuwalne jest pełne zaangażowanie. Kolejne utwory w programie przyjmowane były z coraz większym entuzjazmem przez obecne audytorium, a oklaski towarzyszące ostatnim piosenkom przypominały kanonadę.
Ten multiinstrumentalista zaprezentował m.in. "A Picture", "A Dark River" i "L.O.O.T", a w wykonywanych kawałkach dzielnie wspierał go Andrzej Smolik, rodzima szara eminencja niszowej sceny elektronicznej. Proste instrumentarium składające się z używanych naprzemiennie gitar – akustycznej i elektrycznej, czy też akordeonu i pianina tworzyło odpowiednią oprawę. Zgromadzeni byli do tego stopnia urzeczeni występem, że na sali między poszczególnymi utworami słychać było tylko dźwięk pochodzący od migawek aparatów. Niejedna z polskich wokalistek może się pieklić ze złości, że nie dysponuje takim głosem.



Po takim wstępie, wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na gwiazdę wieczoru – The Black Heart Procession. Zespołowi w pełni udało się usatysfakcjonować zgromadzonych, dając prawie półtoragodzinny set. Wraz z ich wejściem na scenę nastąpiła odczuwalna zmiana atmosfery - wprawdzie było smutno i nostalgicznie, ale zagranych przez ten duet kawałków słuchało się już zupełnie inaczej.
Grupa zaprezentowała niezwykły klimat znany z ich wydawnictw na zasadzie "bez prądu", co tylko wzmocniło siłę przyswojenia przekazu. Intrygujące historie o miłości, opowiedziane za pomocą prostych dźwięków i chwytających za serce liryk, oczarowały publikę. Zespół przedstawił publiczności akustyczne wersje utworów, pochodzących z pierwszych albumów, dzięki nieskomplikowanemu brzmieniu uzyskanemu z pianina, gitar i piły. Ten ostatni z instrumentów wyglądający na pozór groźnie, w rękach zapalonego pasjonata może wydobywać raz subtelne, raz dość przerażające tony sprawiające, że cierpnie skóra. Ten koncert miał oniryczną aurę. Całość była wysmakowana, a przyjemny dla ucha wokal, podkreślał umiejętnie wyjątkowość tych opowieści. Audytorium zostało zapoznane z różnymi formami niewysłowionej tęsknoty i cierpienia, które zostały zaprezentowane w sposób przyjemny dla ucha.
Niespieszny rytm upiornych walczyków stworzył pociągający, tęskny, a zarazem zniewalający nastrój, a zawarty w nich ładunek emocjonalny, porywał niczym zmysłowy sen. Przy czym dzięki minimum użytych środków, udało się osiągnąć coś do głębi wzruszającego.
Podczas występu muzycy kilkakrotnie wypowiadali swoje przychylne uwagi o goszczącym ich mieście, a na koniec zaprosili do wspólnego świętowania w lokalu, będącego swoistym hołdem dla ich twórczości – "Amore del Tropico".



Setlista:

1. Stitched To My Heart
2. Blue Tears
3. A Cry For Love
4. Only One Way
5. The Letter
6. Till We Have To Say Goodbye
7. Outside The Glass
8. All My Steps
9. Even Thieves Couldn’t Lie
10. The One Who Has Disappeared
11. The Waiter No. 3
12. The Old Kind Of Summer
Bonus:
13. Your Church Is Red
14. Guess I’ll Forget You
15. The Waiter No. 1
16. When We Reach The Hill

Strony:
Autor:
Tłumacz: murd
Data dodania: 2011-08-06 / Relacje




Najnowsze komentarze: