AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Bloodgroup


Czytano: 2510 razy


Galerie:

Szereg zespołów, których twórczość obecnie hołubię i wysławiam wszelako, stanowi wypadkową czysto akcydentalnych odsłuchań, podświadomych kliknięć będących rezultatem poszukiwań dźwiękowej strawy, która zaspokoiłaby mój głód muzyczny, doskwierający całościowo i niemal chronicznie. Nie inaczej było w przypadku Bloodgroup - islandzkiej formacji, w swojej twórczości z powodzeniem spajającej ciepłe brzmienie syntetyczne z pulsującymi beatami, w chwili obecnej szturmem zdobywającej europejski rynek muzyczny. Nie mała zresztą w tym zasługa wokalistów zespołu - Sunny oraz Janusa - doskonale dobrane tonacje ich głosów są niezwykle istotnym komponentem brzmienia grupy; zwyczajnie urzekają swoim oryginalnym połączeniem oraz kojąco-hipnotyzującym potencjałem, ot po prostu miłość od pierwszego przesłuchania. Niewyobrażalnym było zatem moje zaskoczenie, kiedy dowiedziałam się, iż tak obiecujący projekt planuje odwiedzić Polskę: pierwszego lutego zespół wystąpił w poznańskim klubie 'Pod Minogą', dzień później zaś rzucił urok totalny na grupę fanów zgromadzonych w krakowskim "Re", gdzie również ja miałam niesamowitą przyjemność doświadczyć jak skutecznie oczarowuje Bloodgroup.

Ze źródła wielce godnego zaufania dowiedziałam się, iż poprzedniego dnia w Poznaniu grupa została przyjęta wyjątkowo entuzjastycznie: wieści o żywej interakcji z publicznością, niezwykłej charyzmie, jaką emanowali członkowie zespołu oraz energii, której obieg pozostawał niczym nie zakłócony przez cały występ, pozwoliły mi optymistycznie nastroić się do wydarzenia i sprawiły, że z niecierpliwością odliczałam kolejne godziny dzielące mnie od krakowskiego koncertu Bloodgroup. Szczęśliwie czas oczekiwania minął nieopisanie szybko: kilka minut przez 21 znalazłam się w sali koncertowej "Re", już wtedy niemal szczelnie wypełnionej żądnym sonicznych wrażeń audytorium.
Właściwym zwiastunem rozpoczęcia performansu było pojawienie się na scenie sztucznego dymu, z którego po chwili wyłonili się muzycy, przywitani serią rozentuzjazmowanych krzyków publiczności. Początek wyznaczył nieco subtelnie "Wars", by następnie zostać przytłumionym przez dynamicznie wibrujące "Frist to Go"; w "How Do We Know" prym wiódł niepokojący głos Sunny, rewelacyjnie kontrastowany refrenami wyśpiewanymi przez Janusa. Ponowne ożywienie atmosfery nastąpiło za sprawą szlagierowo tanecznych "This Heart" oraz "Overload", promującym ostatnie wydawnictwo grupy. Koncert nie byłby kompletnym, gdyby zabrakło w nim utworu, ukazującego w pełni możliwości liryczno-brzmieniowe zespołu: mowa oczywiście o "My Arms", którego niesamowicie perfekcyjne, wyraziste wykonanie przeszło moje wszelkie oczekiwania, nie pozostawiając cienia wątpliwości odnośnie wielkości klasy, jaką swoimi występami prezentuje Bloodgroup.
Nie wypada przemilczeć faktu istnienia nierozerwalnej więzi emocjonalnej, pomiędzy występującymi a zgromadzonymi: humorystyczne uwagi oraz zachwyt islandzkich muzyków nad polskimi kobietami, trunkami oraz, notabene, naszym swojskim Prince Polo, usposobiły krakowską publiczność nad wyraz pozytywnie. Niezaprzeczalnym ukłonem zespołu w stronę tak entuzjastycznej reakcji uczestników wydarzenia, była mnogość piosenek wykonanych na bis; zarówno emocjonalny, jak energetyczny punkt wrzenia został przekroczony między innymi za pomocą "Battered", "Safety Dance" czy "Try On", lecz nawet po tak ogromnie narkotycznej dozie dźwiękowych przyjemności, fani głośno i chciwie domagali się dodatkowej dawki.



Niewątpliwe oba koncerty Bloodgroup cechowały się podobnie zintensyfikowanym poziomem uczuć, bezustannie cyrkulujących w powietrzu, magiczną wręcz atmosferą bliskości z zespołem, a przede wszystkim niezwykłym wachlarzem idealnie skomponowanych dźwięków i melodii, które w połączeniu z wyjątkową warstwą liryczną stworzyły nadzwyczajną całość, od początku do końca konsekwentnie urzekającą każdą jednostkę uczestniczącą w wydarzeniu. Wrażenia, których piętno pozostawił na mnie występ czwórki Islandczyków, z pewnością będą trudne do wyparcia przez jakikolwiek inny zespół. Bloodgroup fascynuje, olśniewa, uwodzi muzycznie; śmiem sądzić, że gros uczestników całkowicie mimowolnie i z dziecięcą radością poddała się czarowi zespołu, który zdołał na parę chwili przenieść nas do świata dźwiękowego zapomnienia.

Setlista:
Wars
First to Go
How Do We Know
Ain't Easy
This Heart
Overload
Moonstone
Pro Choice
My Arms
Battered
Red Egypt
Dry Land
Safety Dance
Chuck
Try On

Strony:
Autor:
Tłumacz: murd
Data dodania: 2011-02-08 / Relacje




Najnowsze komentarze: