AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Dusk to Dawn - Remains


Czytano: 3167 razy

80%


Dusk to Dawn (nie mylić z ambientowym projektem Bartosza Dziadosza) to niemieckie trio, które na początku lat 90-tych. ubiegłego wieku wydało kilka taśm (które zyskały pozytywne recenzje w branżowej prasie), by, pomimo aktywności koncertowej i publikowania nowych utworów, zawiesić działalność pod koniec dekady. I pewnie na tym by się zakończyło, gdyby nie, podjęta pod wpływem ponownego zainteresowania się fanów (pozyskanych dzięki nowemu elektronicznemu medium) muzyką zespołu, decyzja o reanimacji podjęta w 2011 r. Od tamtej pory Dusk to Dawn wydali singiel "Sole Survivor" oraz EP "Existence", w czerwcu zaprezentowali limitowaną do 320 winyli kompilację zremasterowanych utworów, nagranych pierwotnie w latach 1991-95. Niejaką frajdą dla kolekcjonerów może być fakt, że trzy z nich wydane zostały po raz pierwszy w historii zespołu.

Muzyka Dusk to Dawn to udana mieszanka klimatycznego darkwave z tanecznym synthpopem lub, jak możemy przeczytać tu i ówdzie, "rock gotycki z elektronicznym uderzeniem". "Remains" składa się z dziesięciu kompozycji przywodzących przez skojarzenia na myśl takich klasyków jak Bauhaus, Deine Lakaien, Joy Division. Słuchacz zatapia się w fali melancholijnego brzmienia syntetyzatorów, tanecznych uderzeń automatu perkusyjnego, płynie unoszony przez charakterystycznie dla tamtego okresu brzmiące dźwięki gitary elektrycznej i ciemny, nostalgiczny głos Achima Zolke.
Album otwiera kompozycja "Far Places" przyjemnie nasycona elektroniką. Zmienna melodia płynnie przechodzi w podkład dla wybijającego się na pierwszy plan synthpopowego rytmu, by wciąż, przerywana niskimi gitarowymi riffami, towarzyszyć urzekającemu, przepełnionemu tęsknotą wokalowi. Perfekcyjnie połączone ze sobą elementy wraz z przebojowym charakterem predestynują ten utwór do zdecydowanego numeru jeden na płycie.
Przechodzimy dalej - "Ashes" to zdecydowanie dobra gitarowa robota, "Ride" zwraca uwagę umiejętnie poprowadzoną sekcją gitary basowej, a "Out of Sight" bez problemu mogłoby stać się hitem wśród środowisk New Romantic lat osiemdziesiątych.
Nie mam wątpliwości, że absolutnie nic nie zdoła zdjąć "Ways to Burn" z pierwszego miejsca na liście moich ulubionych kompozycji Dusk to Dawn. Wpadająca w ucho linia melodyczna prowadzona przez gitarę elektryczną, emanujący spokojnym smutkiem śpiew, sekcja wiolinowa – to wszystko wraz z przyjemnym rytmem i refrenem, który zdaje się być uwolnieniem tłumionych uczuć, spowodowało, że zakochałem się w "Ways to Burn" od pierwszego przesłuchania.
Strona B przynosi mniej eteryczne utwory, wokalista decyduje się często również na śpiew w niższym rejestrze, czego syntezy możemy doświadczyć zwłaszcza w "Crawl" – najbardziej mrocznej z kompozycji. Ale, ale... Czyżby w "Fatal Envoy" mogliśmy doświadczać gościnnego występu Veljanova i Horna? Nic z tych rzeczy, to jedynie wokal Zolke na tle bardziej niż dotychczas dramatycznej muzyki (uzyskanej między innymi przez chóralne podkłady syntetyzatorów). Pozwólcie teraz zanurzyć się w emocjonalnym dreszczu "Where I came from", by przejść do ostatniego punktu kompilacji, "Separation" brzmiącego już zdecydowanie nowocześniej, przypominającego dokonania electropopowych projektów końca lat 90-tych.

Twórca Atemporal Records wyjaśnia, że stworzył wytwórnię, by ocalić wyjątkową muzykę od zapomnienia. Trudno się z nim nie zgodzić i nie życzyć mu powodzenia w tej misji. A wy pozwólcie sobie na kilka chwil zapomnienia z muzyką pełną starego już ducha, z muzyką Dusk to Dawn. Zachęcam też do poznawania, już na własną rękę, pozostałej twórczości zespołu, zarówno tej nowszej jak i ocalonych przed nielitościwym czasem utworów sprzed dwudziestu lat.
Zapewniam, naprawdę warto.

Tracklista:

A1. Far Places
A2. Ashes
A3. Ride
A4. Out of Sight
A5. Ways to burn
B1. Crawl
B2. Fatal Envoy
B3. Fading
B4. Where I came from
B5. Separation
Autor:
Tłumacz: bstr_litzmannstadt
Data dodania: 2012-11-24 / Recenzje muzyki


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: