AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Jesus On Extasy - The Clock


Czytano: 3410 razy

90%


Wykonawca:

Galerie:

Katalog płyt:
Jest to kolejna odsłona trylogii – po "Holy Beauty" i "Beloved Enemy", nadeszła pora "The Clock". Po różnych zmianach jakie zaistniały w szeregach grupy, w tym zaangażowaniu na wokalu Manji Wagner, grupa powraca z nową, zaskakującą płytą. Można śmiało powiedzieć, że w dotychczasowej dyskografii Jesus On Extasy jest to zdecydowanie najbardziej interesująca pozycja.
Powstałej zaledwie w 2005 roku formacji, jak dotąd mimo uzyskania pewnej poprawności brzmienia, nie udało się sprawić, aby któryś z krążków specjalnie się wyróżniał, jednak tym razem jest zgoła inaczej. Może dla niektórych momentami album przywodzi na myśl dokonania Within Temptation, ale nie jest to wrażenie zbyt nachalne i raczej ma krótkotrwały efekt.

Płytę rozpoczyna skoczny "Freak Me Out" który jest szybkim kawałkiem, prowadzonym słodkim kobiecym wokalem, wpadającym w ucho. Kolejny "Lost In Time" nie odstaje zbytnio tempem, przy czym jest cięższy brzmieniowo i wsparty w tle intensywną elektroniką. Jego jasne przesłanie to swojego rodzaju napomnienie, aby nie oglądać się za siebie i nie poddawać się w poszukiwaniu swojej drogi, a także w przemyślany sposób dokonywać odpowiednich wyborów. Jest w nim również nawiązanie do fantastycznej maszyny czasu i łączenia rzeczywistości ze scenerią rodem z sennych marzeń. Kolejny utwór na krążku to "Forever Now", skłaniający do refleksji nad trwałością relacji, opowiadający historie o rzucaniu miłosnych zaklęć. Natomiast "Snow Of Syberia" jest już stworzony w odmiennej stylistyce, gdzie ciekawy, oparty na gitarowych riffach początek, stopniowo przy wsparciu mocnej elektroniki z miarowym industrialnym brzmieniem jak i użyciu soczystego męskiego wokalu, jest rzeczą o podróży w czasie, tęsknocie za spotkaniem z drugą połówką oraz umiejętności zapominania i pozbywania się bagażu wspomnień. Rozsiewając dookoła historie o dążeniu do jedności, będąc jedynym utworem z męskim wokalem (nagrany przy udziale Ski King’a z Beloved Enemy) wypada zdecydowanie najlepiej, ponieważ jest ciężki, a zarazem wyważony, pełen tęsknoty i gitarowych mocy. Przeciwstawiony jest mu tytułowy "The Clock", czyli tęskna ballada nagrana przy wsparciu dźwięków pianina, opisująca poczucie przemijania, czasu jak i uczucia związane z konfliktem pomiędzy rzeczywistością a marzeniami. Wraz z "Vendetta" następuje powrót do szybkich bitów, czyli pokaz elektro-industrialnych korzeni zespołu, a po nim kolejne zwolnienie tempa i pojawia się gotycka ballada – "Heartless". Natomiast w "Nothing To Cry For" już od pierwszych dźwięków atakuje miażdżący bit, po czym pojawia się złagodzenie brzmienia w postaci niemalże popowych zaśpiewów, w których odnaleźć można przejmujący rozrachunek z bólem, cierpieniem i nieumiejętnością dokonywania rozstań. Kiedy rozpoczynają się pierwsze dźwięki "Pulse", znów robi się ciężej, bardziej industrialnie-rockowo i tak jest już do końca. "Living A Lie" to kawałek który ma na celu odzwierciedlić poczucie zagubienia jakiego można doświadczyć gdy podąża się za marzeniami, zmaganiach z nieubłaganą nieodwracalnością zdarzeń, przeszkodom jakie można natrafić kiedy chce się zawrócić z raz obranego traktu.
Kower Duran Duran w postaci "Ordinary Word" to ciężki orzech do zgryzienia, myślę że można śmiało połamać sobie na nim zęby. Powiem tyle - zdecydowanie wolę oryginał.
Co do zamieszczonych na tym krążku remiksów, widać że ktoś się tutaj postarał - "Nothing To Cry For (Hotel Room Recording Session)" jest znacznie wyhamowany z pierwotnej siły brzmienia, wręcz ambientowy, zwyczajnie ładny, podobnie rzecz się ma z "Heartless (Ambient Mix)". Zaznaczony już w samym oznaczeniu tego miksu ponowny flirt z ambientem, oznacza że jest to kawałek spokojny, elegancki a w centralnym planie umieszczono akustyczną gitarę.
Ostatnim na płycie jest dodatkowy utwór "The Mirror (Exclusive Bonus Track)" który początkowo tylko ponury, stopniowo rozwija się w najbardziej mroczny punkt na całej płycie, będąc zarazem ponad wszystko spokojnym i wyciszonym elementem całości.

Trzeba przyznać, że Jesus On Extasy tym razem prezentuje zupełnie inne spektrum muzyki niż to jakie było przedstawiane dotychczas. Pomijając wspomniany już nieszczęsny kower, zawiera 2 ciekawe remiksy i zniewalający bonus w postaci "The Mirror".
Nie jest to już jedna z wielu kapel w nurcie elektro – industrialnym. W tle pobrzmiewają motywy rockowo-gotyckie które są optymalnie wyważone. Jest to w rzeczy samej płyta z elementami elektroniki, z tym że szumnie prezentowanego dotychczas industrialu za dużo tu nie ma. W zamian godnie wyeksponowane są metalowe wstawki partii gitar.
Formacji Jesus On Extasy udało się nagrać ciekawy album o miłości, przemijaniu, jak również niemożności pogodzenia fantazyjnych pragnień z bezwzględną rzeczywistością.
Poprawne wykonanie, do tego niezbyt nachalne brzmienie, dobre wokale i teksty o nieubłaganym czasie i chęci wyrwania się spod jego wpływu są przekonujące. Całokształt zmian zasługuje na uznanie.

Tracklista:

01. Freak Me Out
02. Lost In Time
03. Forever Now
04. Snow Of Syberia
05. The Clock
06. Vendetta
07. Heartless
08. Nothing To Cry For
09. Pulse
10. Living A Lie
11. Ordinary World
12. Nothing To Cry For (Hotel Room Recording Session)
13. Heartless (Ambient Mix)
14. The Mirror (Exclusive Bonus Track)
Autor:
Tłumacz: hellium
Data dodania: 2012-04-24 / Recenzje muzyki


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: