AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Otto Dix - Mortem


Czytano: 1320 razy

100%


Galerie:

Venit mors velociter, rapit nos atrociter - "śmierć nadchodzi szybko, zabiera nas okrutnie" - te właśnie słowa z pieśni "Gaudeamus igitur" stanowią motto utworu tytułowego szóstego albumu grupy Otto Dix, lecz - w przeciwieństwie do oryginału - podmiot "Mortem" nie ma powodów do radości.

Zespół stara się, by każda płyta była swoistą kontynuacją poprzedniej, a utwory stanowiły pewien koncept, na który wskazuje tytuł. Żal, cierpienie, bezradność, próba buntu, poddanie się i w końcu śmierć są więc tym razem tematami, które porusza Michael Draw, a pozostała część grupy realizuje ten zamysł muzycznie. Myli się jednak ten, kto sądzi, że zostały one przytoczone w błahej formie, a całość to sztampowa elegia, jakich wiele można już było usłyszeć wcześniej. To, co serwuje słuchaczom projekt, odbiega daleko od pojęcia przeciętności i od tego, do czego Rosjanie przyzwyczaili nas wcześniej. Przy całej złożoności muzycznego przedstawienia i ważkiego tematu unika kiczu, o jaki w takich przypadkach łatwo.

Najprostszym sposobem określenia albumu w kontekście poprzednich nagrań byłoby powiedzenie, że "Mortem" to do cna przepełniona bólem, zdeformowana wersja krążka "Wonderful Days" przybranego w żałobne szaty Wielkiego Postu. I owszem, Otto Dix wykorzystują prezentowane już przez nich wcześniej elementy, ale poddają je obróbce od podstaw. Płyta była komponowana inaczej niż poprzednik i to słychać wyraźnie – mamy do czynienia z pewną rewolucją w warstwie rytmicznej, wokalnej i melodyjnej.

Michael Draw osiągnął szczyty swojego talentu – zarówno wokalnego, jak i literackiego. To już nie proste liryki z pierwszych płyt, rażące czasem oczy swą nieporadnością (choć klimatu im odmówić nie sposób), ale ponura poezja zbliżona kunsztem co do treści, kunsztem formalnym i brzmieniowym do osiągnięć symbolistów okresu fin de siècle - Paula Verlaine'a i rodaka Drawa, Aleksandra Błoka. Talent godny Puszkina i Lermontowa współczesnych czasów. Dzięki niemu artysta świadomie przekazuje swoją nihilistyczną filozofię. Podmiot znany wcześniej z "Wonderful Days" porusza teraz tematy eschatologiczne i wygłasza swój sprzeciw w stosunku do religii, w stosunku do systemu, w jaki urządzony został świat.
Te słowa wraz z muzyką współpracują razem, by przez cały czas wybrzmiewania nowego materiału zginać słabe ciało do ziemi, tłamsić oddech, kładąc ciężar kreowanego nastroju na piersi, ciągnąć w dół, wplątując jednocześnie w pnącza, którym, choć chciałbyś rozpaczliwie się uwolnić, w końcu ulegasz – gdyż forma, w jaką się układają, jest niesłychanie nęcąca. Poddajesz się asfiksjofilii. Z każdą nutą, z każdą sylabą zespół bezlitośnie wbija gwoździe w udręczone mięso, słowo po słowie, jak gruda wilgotnej gleby po grudzie grzebiąca je żywcem. To najbardziej przepełniony atmosferą życia zmagającego się z depresją, życia w beznadziejności, album wydany w ostatnich latach.
Forma muzyczna zapętla się z zastosowanymi motywami. Takim elementem są wpływy muzyki sakralnej, monastyru. Wsamplowane fragmenty modlitw doskonale uzupełniają się z przepełniającymi album motywami biblijnymi (Аве, В Горе И Радости, Кто Как Бог), podanymi jednak w formie przewrotnej herezji, gniewnej ironii, dawnej gnozy, w której Bóg nienawidzi swoich dzieci miast darzyć je miłosierdziem, a wyśpiewywane w większości utworów łacińskie sentencje stanowiące podsumowanie (Прошлое), parentezę (Последняя Пангея) lub refren (Карфаген) współgrają z inteligentnym przedstawieniem wątków historycznych (1453). Umysł Drawa ujawnia swoje pokłady, a erudycja stanowi o filozoficznej sile przekazu. Co więcej, wszystkie te składniki przechodzą konwersję do opisu indywidualnego przeżywania i osobistej tragedii.

Kontratenor Drawa błyszczy jak nigdy, osiągając swoje wyżyny w 1453; anielski, chowający utajone mniej lub bardziej, ale obecne żal i rozpacz - lub przybierający cesarskie tony czerpiące siłę z wyznawanej wiary buntu przeciwko wierze. Wokalista korzysta też z niskiej skali w sposób, jakiego do tej pory unikał (melorecytacja w Кто Как Бог), dając słuchaczowi nowe doświadczenie i efekt nieprzebranego niepokoju. Skrzypce Petera Voronova uzyskują szersze brzmienie bliższe jego solowym dokonaniom niż pracy w Otto Dix. W swojej elektrycznej bądź klasycznej formie struny wydobywają każdą subtelność emocji, napięte jak mięśnie twarzy z trudem powstrzymującej łzy. Elektronika Marie Slipa to zróżnicowana forma przybranej w dekadenckie barwy industrialnej pieśni, budząca dreszcz, miejscami chóralna lub, przeciwnie, oparta na niepozornych, acz przejmujących fortepianowych motywach. Les extrêmes se touchent– konsekwentnie i okrutnie nadając spójności kompozycjom.
Zespół intensyfikuje doznania nie tylko przez uporczywość zazębionych motywów. Przykładem tego jest gościnny wokal Elisabat Muse w Мортэм, który temu przeszywającemu utworowi nadaje jeszcze większej i żałobnej mocy, brzmiąc jak słynna wokaliza z "Dziewiątych Wrót" Polańskiego. Ostry, twardy charakter Аве wzmacnia również gościnny męski wokal. Nałożony na wysoki, niski śpiew Drawa uwydatnia ten pierwszy. Kompozycje nie mają typowo piosenkowej formy – budowane są intermezza, accelerando, solówki, kolejne części wzbogacane o nowe komponenty.

Widoczne są analogie do "Wonderful Days" - można wyróżnić umownie dwie części. W pierwszej mamy: szorstki, ostry industrial (Аве, Кто Как Бог); wyrażający siłę czerpaną ze świadomego buntu, niemal tyrtejski i bardziej taneczny Карфаген; spokojne, choć mocne В Горе И Радости i Кровь Моя z niepokojącymi klawiszami oraz mistyczną atmosferą; jeden z najmocniejszych punktów na płycie, pełen terroru i fatalizmu 1453 oraz darkwave'ową esencję albumu - przesycone rozpaczą i żalem Мортэм. Część druga to utwory bardziej intymne, osobiste: swoiste "de profundis" - Огонь Небесный; nietypowe, czarne, tajemnicze i mgliste Страна Туманов z niesamowitym przebiegiem rozwoju kompozycji; pozornie łagodne, ale będące jednym z najcięższych punktów tracklisty Я Хочу; teatralne Гуттаперчевый Мальчик z katarynkową melodią; doskonała esencja żywego smutku i melancholii Прошлое i dwie wersje Последняя Пангея (senna oraz druga, brudna i industrialna) - odpowiednik poezji absolutu z poprzedniej płyty, A.O.U.M.

Ten album to hermeneutyka herezji, hermeneutyka nieszczęścia, artyzm buntu i artyzm bezradności. Gdy sprzeciw okazuje się ostatecznie bezskuteczny i podmiot osiąga najwyższą formę rozpaczy, gdy zamiast drapać ściany dołu, w który go wrzucono, kładzie się na jego dnie, jedyne pocieszenie może znaleźć w sztuce, o czym wspomina - ars longa, vita brevis. Muzyka dojrzała, eksperymentalna i na wskroś uniwersalna – dlatego nie znalazło się w niej miejsce dla singla "Utopia" rozliczającego Rosję z jej historii. Zdecydowanie album roku 2012.

Tracklista:

01. Аве
02. Мортэм
03. В Горе И Радости
04. 1453
05. Карфаген
06. Кровь Моя
07. Кто Как Бог
08. Огонь Небесный
09. Страна Туманов
10. Я Хочу
11. Гуттаперчевый Мальчик
12. Прошлое
13. Последняя Пангея
14. Последняя Пангея 2
Autor:
Data dodania: 2017-10-20 / Recenzje muzyki


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: