Coph Nia - Holy War
Czytano: 8860 razy
95%
Galerie:
- Coph Nia + Projekt Sonda - 2007-04-23 (Koncerty)
Ostatnie tematy na forum:
Coph Nia to jeden z tych zespołów, które urzekły mnie na dłuższą metę i towarzyszą mi już chyba od dobrych paru lat. Właściwie to od czasu wydania albumu Shape Shifter nie potrafię rozstać się rozstać z tym hedonistycznym projektem na dłużej niż kilka miesięcy – samo to powinno chyba być całkiem niezłą rekomendacją – nie musicie mi jednak wierzyć na słowo. Nie musicie, ale obiecuje wam, że jeśli nie uwierzycie, to ominie was kawał dobrej muzyki.
Holy War to Ep’ka zawierająca tylko 4 utwory i aż 26 minut dźwięków.
Całość zaczyna się krótkim intrem. Nie będę udawał, akurat ono wrażenia wielkiego na mnie nie zrobiło, spodziewałem się dużo wyższej jakości po Coph Nia. I jeśli chodzi o muzyczne mankamenty, to jest to chyba jedyny jaki mi przychodzi do głowy obok, oczywiście, mikrej zasadniczo długości wydawnictwa. Po nudnawym wstępie nadchodzi „Holy War (part one, enter). Równie potężnego i złowrogiego [wiem, słowo śmieszne, jednak paradoksalnie pasujące] utworu ciężko mi znaleźć w mojej pamięci. Ciężka perkusja, lub raczej bębny wojenne w połączeniu z demonicznym głosem Aldenon’a Satorial’a to wybuchowa mieszanka, kiedy jednak dodać do nich przesterowany okrzyk „Release the Beast!” z piekła rodem to wybuch zamienia się w implozję i pożera wszystko wokół siebie. Wiem, poetycko, patetycznie, ale cholernie trafnie. Brakuje mi słów by opisać klimat jaki emanuje od tego utworu – jest po prostu wszystkim tym, czego oczekiwałem po Coph Nia. “The Binah/Satharyal Complex”, czyli utwór trzeci to obrót o 180 stopni jeśli chodzi o styl konstruowania muzyki. Szerokie przestrzenie tworzone za pomocą muzyki graniczącej z nagraniami natury. Fale rozbijające się o klify i tym podobne dźwięki są szkieletem, dorzucić tu należy jednak dzwony i kobiece szepty [jakoś nie do końca wiem co mówi, a szkoda, bo znając Aldenon’a to jest to znaczące dla przekazu]. I znowu powstaje mieszanka, szaleńczo ciekawa i na pewno warta poznania – a jest co poznawać, 13 minut klimatu od New Age po Industrial skondensowanego do formatu audio. Ostatni kawałek to trzecia część serii „Holy War” – remobilize. To chyba kwintesencja możliwości Coph Nia – nastrój budowany na bazie właściwie niczego, kilka dźwięków, to wszystko, jednak na mnie te kilka dźwięków robi piekielne wrażenie.
Podsumowując – jeśli znacie ten projekt, to na pewno zgodzicie się ze mną, że jest to cudo sceny niezależnej. Jeśli nie znacie, to popełnicie grzech pozbawiając swój umysł takich doznań i to grzech naprawdę paskudny, za który czekać was powinna równie paskudna kara. Ja nie żartuję, Coph Nia to projekt obowiazkowy dla każdego, kto choć trochę czuje ambient, neofolk, industrial i wiele innych gatunków independent. Coph Nia, to projekt dla hedonistów – to nienaturalna przyjemność.
„Release the Beast!”
Lista utworów:
01 Briefing
02 Holy War (Pt I - Enter)
03 The Binah/Satharyal Complex
04 Holy War (Pt III - Remobilize)
Linki:
www.cophnia.com
www.myspace.com/cophnia
Inne artykuły:
Holy War to Ep’ka zawierająca tylko 4 utwory i aż 26 minut dźwięków.
Całość zaczyna się krótkim intrem. Nie będę udawał, akurat ono wrażenia wielkiego na mnie nie zrobiło, spodziewałem się dużo wyższej jakości po Coph Nia. I jeśli chodzi o muzyczne mankamenty, to jest to chyba jedyny jaki mi przychodzi do głowy obok, oczywiście, mikrej zasadniczo długości wydawnictwa. Po nudnawym wstępie nadchodzi „Holy War (part one, enter). Równie potężnego i złowrogiego [wiem, słowo śmieszne, jednak paradoksalnie pasujące] utworu ciężko mi znaleźć w mojej pamięci. Ciężka perkusja, lub raczej bębny wojenne w połączeniu z demonicznym głosem Aldenon’a Satorial’a to wybuchowa mieszanka, kiedy jednak dodać do nich przesterowany okrzyk „Release the Beast!” z piekła rodem to wybuch zamienia się w implozję i pożera wszystko wokół siebie. Wiem, poetycko, patetycznie, ale cholernie trafnie. Brakuje mi słów by opisać klimat jaki emanuje od tego utworu – jest po prostu wszystkim tym, czego oczekiwałem po Coph Nia. “The Binah/Satharyal Complex”, czyli utwór trzeci to obrót o 180 stopni jeśli chodzi o styl konstruowania muzyki. Szerokie przestrzenie tworzone za pomocą muzyki graniczącej z nagraniami natury. Fale rozbijające się o klify i tym podobne dźwięki są szkieletem, dorzucić tu należy jednak dzwony i kobiece szepty [jakoś nie do końca wiem co mówi, a szkoda, bo znając Aldenon’a to jest to znaczące dla przekazu]. I znowu powstaje mieszanka, szaleńczo ciekawa i na pewno warta poznania – a jest co poznawać, 13 minut klimatu od New Age po Industrial skondensowanego do formatu audio. Ostatni kawałek to trzecia część serii „Holy War” – remobilize. To chyba kwintesencja możliwości Coph Nia – nastrój budowany na bazie właściwie niczego, kilka dźwięków, to wszystko, jednak na mnie te kilka dźwięków robi piekielne wrażenie.
Podsumowując – jeśli znacie ten projekt, to na pewno zgodzicie się ze mną, że jest to cudo sceny niezależnej. Jeśli nie znacie, to popełnicie grzech pozbawiając swój umysł takich doznań i to grzech naprawdę paskudny, za który czekać was powinna równie paskudna kara. Ja nie żartuję, Coph Nia to projekt obowiazkowy dla każdego, kto choć trochę czuje ambient, neofolk, industrial i wiele innych gatunków independent. Coph Nia, to projekt dla hedonistów – to nienaturalna przyjemność.
„Release the Beast!”
Lista utworów:
01 Briefing
02 Holy War (Pt I - Enter)
03 The Binah/Satharyal Complex
04 Holy War (Pt III - Remobilize)
Linki:
www.cophnia.com
www.myspace.com/cophnia
Inne artykuły:
- Coph Nia + Projekt Sonda - 2007-05-07 (Relacje)