AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Cyclic Law Night


Czytano: 6137 razy


Galerie:

Ostatnie tematy na forum:

Piwnica 21 jest miejscem, które zawsze już będzie mi się kojarzyło z ambientem z najwyższej półki. Żałuję tylko, iż czasem brakuje mi dopełnienia w postaci klimatu. On w końcu jest tworzony przez ludzi, a oni czasem stają się bardziej ambientowi niż sama muzyka...Chciałam powiedzieć, iż ogólnie to im nie służy. Trwają w bezruchu, dziwnej agonii muzycznej. Może takie miałam odczucie, kiedy wkroczyłam spóźniona na salę. Liczę na to, że to moja pomyłka...Było już po koncercie pierwszego projektu - Gustaf Hildebrand. Nie wypowiem się więc o tej części miłego wieczoru. Za to Visions przeszło już na moich oczach, tyle że niezauważone... Muzyka może mało odkrywcza, choć ktoś mi na koncercie powiedział, że w tym gatunku muzycznym już nic się nie da odkryć. Jednak jeśli będziemy tak uważać, to czy będzie sens tworzyć i kombinować w obrębie tych przedziwnych dźwięków? A Lustmord? A Cophnia? Wspaniale Raison D’Etre? Każdy z nich ma swoją drogę, Visions na koncercie nie poszedł własną...Ukrył się gdzieś w jakieś przezroczystości, nic tylko słuchasz i nic nie słyszysz. Są przecież utwory, które wtapiają się w tło niczym harmonijna całość. Kochasz je za to, niczym powietrze potrzebne, choć niewidoczne. Niektóre muzyczne kawałki jednak tego nie potrafią. Może jestem niesprawiedliwa, koncert to specyficzna forma wyrazu, dla tego gatunku to już w zupełności droga z przeszkodami.

Visions nie miał obrazów ani muzyki, która by przemawiała do moich wizji....Wizualizacje ciekawe, ale mało rozwijające motyw i nie korespondujące do końca z muzyką. Nie wiedziałam, czy świat na ekranie umiera, czy rodzi się na nowo. Wiem...Często to jest ten sam ból...Muzyka zbyt atmosferyczna, by zapadła mi w myśl choćby najmniejszym zalążkiem materii, z którego zacznie się wykluwać każdorazowo wyjątkowy świat. Zbyt nieśmiała, by żyć w mojej głowie. Nie stanęła na przeciw mnie na tej drodze, na której ja wyznaczam szlak dla godnych zapamiętania. Przypomina mi się taki album DWOLE „A Requiem of euphoric nihilism”. Pustka zaklęta w dźwiękach, które wżynają się w skórę i poprzez krwiobieg przenikają wszystko. Wizje Visions mnie nie ogarnęły. Podkreślam jednak, iż to nie znaczy, że Visions nie zasługuje na brawa. Wręcz przeciwnie...Jednak ja czułam niedosyt. Czasem taki niedosyt jest jak zbyt krótki wzrok – doceniasz ślepotę, gdy chcesz patrzeć wyobraźnią, a wytężasz go, gdy jest już za późno...

Karjalan Sissit. Aż musiałam wstać! Dla tego zespołu trzeba było tam być! Rewelacja! Zaczęło się dziać! Ciężki industrial, intro rodem z noizz, krzyk i echo, przenikające niczym przez ścianę syberyjskiej śnieżycy! Jednostajność, która zamiast uspokajać, porażała budując napięcie. Niczym nieufny zwierz w klatce, który krąży i krąży, by po chwili rozszarpać wszystko, co napotka na drodze, gdy tylko się uwolni...Słuchajcie! Zadrżałam! Nawet kiedy zostałam oblana prze lidera grupy dobrą gatunkowo wódką (aż mi szkoda było), nie byłam w stanie odejść od sceny! Dziwnie przeszywający, bezkompromisowo ciężki podkład muzyczny oziębiał krew w żyłach jednocześnie sprawiał, iż w głowie mi pulsowało od gorąca i tego podniecającego braku oddechu.

Karjalan Sissit niemiłosiernie wstrząsnęli publicznością. Niecenzuralne słowa w akcie euforii biły się nad głowami tłumu o prawo do głosu. Wciąż głośniej i głośniej! Dudniło wszystko, co miało dudnić. Szok! Dla tego jednego projektu warto i trzeba było tam być! Ich wizualizacje, choć nieporównywalne do muzycznego klimatu, kontrastem zwaliły mnie z nóg. Zabawne, jaki efekt można osiągnąć przedstawiając coś, co zupełnie odbija się od dźwięku . Obraz i muzyka nawet cieniem nie spowijają jednej materii wyrazu. Tylko niepokój narastał, gdy zapatrzyłam się na te szare obrazy, a dźwięk wciąż wygrywał w tej grze…

Autor:
Tłumacz: Nathashah
Data dodania: 2006-10-24 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: