Wywiad z Ronnym Mooringsem
Czytano: 18039 razy
Wykonawca:
Galerie:
- Castle Party 2021 - 2021-07-18 (Festiwale)
- XV Prague Gothic Treffen - 2020-09-02 (Festiwale)
- M'era Luna 2018 - 2018-08-15 (Festiwale)
- Castle Party 2016 - 2016-08-05 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2015 - 2015-06-02 (Festiwale)
- Amphi Festival 2014 - 2014-08-01 (Festiwale)
- M'era Luna 2013 - 2013-08-14 (Festiwale)
- Nocturnal Culture Night 2012 - 2012-09-14 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2012 - 2012-05-29 (Festiwale)
- Clan of Xymox + Deathcamp Project - 2011-11-13 (Koncerty)
- Shadowplay Festival 2011 - 2011-07-28 (Festiwale)
- Amphi Festival 2011 - 2011-07-20 (Festiwale)
- Castle Party 2010 - 2010-08-02 (Festiwale)
- Clan Of Xymox + Mesh + Ashbury Heights - 2009-05-04 (Koncerty)
- M'era Luna 2006 - 2006-08-12 (Festiwale)
- Clan of Xymox + Deathcamp Project - 2006-03-22 (Koncerty)
Katalog płyt:
- Clan of Xymox - Exodus CD
- Clan of Xymox - Spider On The Wall 2CD
- Clan of Xymox - Spider On The Wall CD
- Clan of Xymox - Lovers MCD
- Clan of Xymox - She MCD
- Clan of Xymox - Days of Black CD
- Clan of Xymox - Matters of Mind, Body and Soul CD Digipak
- Clan of Xymox - Matters of Mind, Body and Soul CD
- Clan of Xymox - Kindred Spirits CD Digipak
- Clan of Xymox - Clan Of Xymox - Live at Castle Party 2010 CD+DVD
- Clan of Xymox - Live at Castle Party 2010 CD+DVD
- Clan of Xymox - Darkest Hour CD Digipak
- Clan of Xymox - In Love We Trust Limited CD Digipak
- Clan of Xymox - Emily Limited MCD Digipak
- Clan of Xymox - Visible DVD
- Clan of Xymox - Heroes MCD
- Clan of Xymox - Breaking Point CD
- Clan of Xymox - Weak In My Knees MCD
- Clan of Xymox - Best Of CD
- Clan of Xymox - Creatures CD
- Clan of Xymox - Farewell CD
- Clan of Xymox - There's No Tomorrow MCD
- Clan of Xymox - Remixes From The Underground 2CD+DVD
- Clan of Xymox - The John Peel Sessions MCD
- Clan of Xymox - Notes From The Underground CD
- Clan of Xymox - Subsequent Pleasures CD
- Clan of Xymox - Liberty MCD
- Clan of Xymox - Live 2CD
- Clan of Xymox - Consolation MCD
- Clan of Xymox - Clan of Xymox CD
- Clan of Xymox - This World MCD
- Clan of Xymox - Hidden Faces CD
- Clan of Xymox - Out Of The Rain MCD
- Clan of Xymox - Medusa CD
- CLAN OF XYMOX + DEATHCAMP PROJECT + CONTROLLED COLLAPSE - 12.XI.2011 (sobota) - Łódź - 2011-11-09
- CLAN OF XYMOX + DEATHCAMP PROJECT + CONTROLLED COLLAPSE - 12.XI.2011 (sobota) - Łódź - 2011-10-07
- Interview with Ronny Moorings - 2010-12-31
- Clan of Xymox 15.03.2008 PL Lodz Funaberia 2 Music Club - 2007-10-23
- Clan of Xymox, Sieben + support - 2007-03-30
Z Ronnym Mooringsem, liderem legendarnej formacji Clan Of Xymox, rozmawia Robert Mertuszka
ODBYWAM SWOJĄ PODRÓŻ
Robert Mertuszka: Bardzo się cieszę, że możemy po raz kolejny się spotkać i chwilę porozmawiać...
Ronny Moorings: Ja również się cieszę...
Znajdujemy się nieopodal zamku w Bolkowie, na którym jutro w ramach Festiwalu Castle Party zagracie kolejny już koncert w Polsce. Chciałbym jednak porozmawiać przez chwilę o przeszłości. 25 lat temu ukazał się wasz pierwszy album. Pamiętasz pracę nad nim i emocje, jakie Ci wtedy towarzyszyły?
Ronny Moorings: Emocje były wielkie! Po raz pierwszy wchodziłem do prawdziwego studia i właściwie nie bardzo wiedziałem, co robić. Miałem zestaw utworów, które chciałem nagrać i tylko o tym wtedy myślałem. 25 lat temu niezwykłe było to, że znalazła się wytwórnia, która zaakceptowała te kompozycje. Wówczas, nie było tak, jak obecnie, że właściwie każdy może nagrać, co tylko chce, to był przywilej dostać się do studia i zarejestrować cały materiał na płytę. Dla mnie ważny był także fakt, że byliśmy następnym w kolejności zespołem, po Dead Can Dance, z którym wytwórnia 4AD podpisała profesjonalny kontrakt. Rozmawiałem wtedy z Brandanem Perrym, który wiele wiedział o tej wytwórni. Właściwie, to on namówił mnie na ten kontrakt, gdyż nie byłem pewien, czy jesteśmy gotowi na tak duże przedsięwzięcie. Potem dowiedziałem się, że byliśmy dla 4AD pierwszym zespołem od trzech lat, z którym zawarła kontrakt płytowy. Takie wydarzenie naprawdę pozwala poczuć się wyróżnionym (śmiech). Dzisiaj kiedy byle wykonawca może wydać płytę, jeżeli tylko ma na to środki finansowe, zniknęła gdzieś magia wytwórni, w którą ja cały czas mocno wierzę. Wspaniałym uczuciem jest mieć wsparcie i widzieć ludzi, którzy dostrzegają sens w tym, co robisz. Dla mnie jest to o wiele ważniejsze, niż wiara samego tylko zespołu, że to, co robi, ma jakieś znaczenie.
Potem był album "Medusa", to trochę płyta przekleństwo, jak na przykład "Pornography" The Cure, wielu fanów oczekuje bowiem, abyście już zawsze tak brzmieli. Powiedz tak zupełnie szczerze, jak z perspektywy czasu patrzysz na ten album?
Ronny Moorings: Wiem doskonale jak to jest i w jakimś sensie rozumiem ludzi, którzy w sposób szczególny przywiązują się do jakiegoś wydawnictwa Clan Of Xymox. Nie ma w tym nic złego, nie można jednak oczekiwać od zespołu, że będzie przez cały czas nagrywał jedną płytę, zmieniając tylko teksty piosenek. Byłoby to samobójstwo artystyczne. Kiedy pracowałem nad Medusą, nikt nie miał przekonania do tego albumu - dosłownie nikt, poza mną. Nawet w 4AD powiedzieli mi, że ten materiał nie jest dostatecznie dobry. Musiałem więc wrócić do mojego własnego studia i dopracować parę kompozycji. Jak teraz na to patrzę, to sądzę, że mieli rację, materiał został przygotowany w tak krótkim czasie po pierwszym albumie, że nie wszystko jest na nim udane.
Miałeś wtedy świadomość, jak ważna okaże się to płyta i jaką legendą obrośnie?
Ronny Moorings: Trudno powiedzieć. Jak wspomniałem, nikt w ten album, poza mną, nie wierzył. Musiałem się mocno natrudzić, aby przekonywać otoczenie, że warto poświęcić mu uwagę. Dziś, po 25 latach, uważam, że to był najtrudniejszy kawałek roboty w całej mojej karierze. Bardzo się cieszę, że ludzie ciągle sięgają po tę płytę. Mówiąc obrazowo, to trochę tak, jak z matką, która wydała na świat ośmioro dzieci, jedno z nich urodziło się z problemami i stało się pupilkiem wszystkich (śmiech).
"Medusę" kończy monumentalna kompozycja "Back Door", a potem nagle wydaliście 4 płyty w zupełnie innej tonacji - bardzo popowej. To była celowa ucieczka, czy znak czasu?
Ronny Moorings: Zawsze byliśmy trochę hipisującym zespołem, więc kiedy po wydaniu dwóch pierwszych płyt staliśmy się znani i popularni, poczułem, że trzeba zrobić coś, aby utrzymać aktualność tego nad czym pracuję. Uważam, że wydana w 1989 roku płyta Twist Of Shadows jest moim największym sukcesem twórczym. Tę płytę zrobiłem całkowicie samodzielnie, bez udziału reszty muzyków, którzy byli wtedy na wakacjach. Nagrałem ją z menedżerem, to o tyle ważne, że do tej pory zawsze sam decydowałem o wszystkim, ale jednocześnie wiedziałem, że członkowie zespołu ufają mi i zrozumieją wybory, których dokonałem. Tak więc wszystko zorganizowałem i pod szyldem nowej wytwórni, nagrałem kilkanaście piosenek, które uważam za największe osiągnięcie w swojej karierze.
.....?
Ronny Moorings: Widzę zaskoczenie na twojej twarzy, ale tak w istocie czuję (śmiech). Wiele się po tym zmieniło. Płyta odniosła duży sukces komercyjny, ale ja już patrzyłem w przyszłość, zresztą zawsze tak robię.
ODBYWAM SWOJĄ PODRÓŻ
Robert Mertuszka: Bardzo się cieszę, że możemy po raz kolejny się spotkać i chwilę porozmawiać...
Ronny Moorings: Ja również się cieszę...
Znajdujemy się nieopodal zamku w Bolkowie, na którym jutro w ramach Festiwalu Castle Party zagracie kolejny już koncert w Polsce. Chciałbym jednak porozmawiać przez chwilę o przeszłości. 25 lat temu ukazał się wasz pierwszy album. Pamiętasz pracę nad nim i emocje, jakie Ci wtedy towarzyszyły?
Ronny Moorings: Emocje były wielkie! Po raz pierwszy wchodziłem do prawdziwego studia i właściwie nie bardzo wiedziałem, co robić. Miałem zestaw utworów, które chciałem nagrać i tylko o tym wtedy myślałem. 25 lat temu niezwykłe było to, że znalazła się wytwórnia, która zaakceptowała te kompozycje. Wówczas, nie było tak, jak obecnie, że właściwie każdy może nagrać, co tylko chce, to był przywilej dostać się do studia i zarejestrować cały materiał na płytę. Dla mnie ważny był także fakt, że byliśmy następnym w kolejności zespołem, po Dead Can Dance, z którym wytwórnia 4AD podpisała profesjonalny kontrakt. Rozmawiałem wtedy z Brandanem Perrym, który wiele wiedział o tej wytwórni. Właściwie, to on namówił mnie na ten kontrakt, gdyż nie byłem pewien, czy jesteśmy gotowi na tak duże przedsięwzięcie. Potem dowiedziałem się, że byliśmy dla 4AD pierwszym zespołem od trzech lat, z którym zawarła kontrakt płytowy. Takie wydarzenie naprawdę pozwala poczuć się wyróżnionym (śmiech). Dzisiaj kiedy byle wykonawca może wydać płytę, jeżeli tylko ma na to środki finansowe, zniknęła gdzieś magia wytwórni, w którą ja cały czas mocno wierzę. Wspaniałym uczuciem jest mieć wsparcie i widzieć ludzi, którzy dostrzegają sens w tym, co robisz. Dla mnie jest to o wiele ważniejsze, niż wiara samego tylko zespołu, że to, co robi, ma jakieś znaczenie.
Potem był album "Medusa", to trochę płyta przekleństwo, jak na przykład "Pornography" The Cure, wielu fanów oczekuje bowiem, abyście już zawsze tak brzmieli. Powiedz tak zupełnie szczerze, jak z perspektywy czasu patrzysz na ten album?
Ronny Moorings: Wiem doskonale jak to jest i w jakimś sensie rozumiem ludzi, którzy w sposób szczególny przywiązują się do jakiegoś wydawnictwa Clan Of Xymox. Nie ma w tym nic złego, nie można jednak oczekiwać od zespołu, że będzie przez cały czas nagrywał jedną płytę, zmieniając tylko teksty piosenek. Byłoby to samobójstwo artystyczne. Kiedy pracowałem nad Medusą, nikt nie miał przekonania do tego albumu - dosłownie nikt, poza mną. Nawet w 4AD powiedzieli mi, że ten materiał nie jest dostatecznie dobry. Musiałem więc wrócić do mojego własnego studia i dopracować parę kompozycji. Jak teraz na to patrzę, to sądzę, że mieli rację, materiał został przygotowany w tak krótkim czasie po pierwszym albumie, że nie wszystko jest na nim udane.
Miałeś wtedy świadomość, jak ważna okaże się to płyta i jaką legendą obrośnie?
Ronny Moorings: Trudno powiedzieć. Jak wspomniałem, nikt w ten album, poza mną, nie wierzył. Musiałem się mocno natrudzić, aby przekonywać otoczenie, że warto poświęcić mu uwagę. Dziś, po 25 latach, uważam, że to był najtrudniejszy kawałek roboty w całej mojej karierze. Bardzo się cieszę, że ludzie ciągle sięgają po tę płytę. Mówiąc obrazowo, to trochę tak, jak z matką, która wydała na świat ośmioro dzieci, jedno z nich urodziło się z problemami i stało się pupilkiem wszystkich (śmiech).
"Medusę" kończy monumentalna kompozycja "Back Door", a potem nagle wydaliście 4 płyty w zupełnie innej tonacji - bardzo popowej. To była celowa ucieczka, czy znak czasu?
Ronny Moorings: Zawsze byliśmy trochę hipisującym zespołem, więc kiedy po wydaniu dwóch pierwszych płyt staliśmy się znani i popularni, poczułem, że trzeba zrobić coś, aby utrzymać aktualność tego nad czym pracuję. Uważam, że wydana w 1989 roku płyta Twist Of Shadows jest moim największym sukcesem twórczym. Tę płytę zrobiłem całkowicie samodzielnie, bez udziału reszty muzyków, którzy byli wtedy na wakacjach. Nagrałem ją z menedżerem, to o tyle ważne, że do tej pory zawsze sam decydowałem o wszystkim, ale jednocześnie wiedziałem, że członkowie zespołu ufają mi i zrozumieją wybory, których dokonałem. Tak więc wszystko zorganizowałem i pod szyldem nowej wytwórni, nagrałem kilkanaście piosenek, które uważam za największe osiągnięcie w swojej karierze.
.....?
Ronny Moorings: Widzę zaskoczenie na twojej twarzy, ale tak w istocie czuję (śmiech). Wiele się po tym zmieniło. Płyta odniosła duży sukces komercyjny, ale ja już patrzyłem w przyszłość, zresztą zawsze tak robię.
Nie lubisz mówić o zmianach w składzie zespołu, które nastąpiły po wydaniu dwóch pierwszych albumów. Czy mógłbyś teraz z perspektywy wielu lat przybliżyć powody, które o nich zadecydowały?
Ronny Moorings: Wbrew pozorom nie mam nic przeciwko temu, aby o tym rozmawiać, jedyne co czasem mnie niepokoi to fakt, że ludzie tak dużą wagę przywiązują do tej sprawy. Irytuje mnie, że mówiąc o tej kwestii tworzy się wrażenie, jakoby obecni członkowie zespołu byli mniej ważni, co jest oczywistą nieprawdą. Zarówno ci, którzy kiedyś ze mną grali, jak i muzycy, którzy towarzyszą mi teraz w zespole, są tak samo istotni. Odnośnie powodów zmian personalnych, to sprawa jest prosta. Czas idzie do przodu, każdy robi jakieś nowe rzeczy. Podobnie jak z byłą dziewczyną czy byłym chłopakiem, rozstajemy się i ruszamy swoją drogą. Ze mną i byłymi muzykami było tak samo.
Czy to prawda, że płyta "Farewell" miała być Twoim pożegnaniem z Clan OF Xymox?
Ronny Moorings: Nie, to zwykły zbieg okoliczności. Spodobał mi się ten tytuł, choć na swój sposób był profetyczny, gdyż już wtedy dostrzegłem koniec przemysłu muzycznego w kształcie w jakim wtedy funkcjonował. Wydawało mi się, że to ostatnia płyta jaką wydam w formacie CD, gdyż od tej pory ludzie nie będą już płyt kupować, a jedynie ściągać z Internetu.
Co zmieniło się w Twoim życiu prywatnym i muzycznym wraz z pojawieniem się w zespole Mojcy Zugny?
Ronny Moorings: Przede wszystkim pojawiło się nowe spojrzenie na muzykę. Na swój sposób Mojca jest ważniejsza niż ktokolwiek inny. Pomogła mi uzyskać wgląd w muzykę jaką tworzę i wzmocnić przekonanie o tym, co robię w taki sposób, iż nie musiałem więcej dostosowywać się do oczekiwań ludzi i ich sugestii odnośnie mojej twórczości. Sprowadza się to do stwierdzenia Mojcy: Rób tylko taką muzykę, jaka tobie odpowiada i tego trzymam się do dnia dzisiejszego. Nikt przedtem tak mi tego nie przedstawił, nawet ludzie z zespołu, kiedy wszedłem w typowo komercyjną muzykę, pomimo iż nigdy nie chciałem takiej tworzyć, ani być z nią utożsamiany. Wiem, że kiedyś dałem się wessać tej maszynie. Nie do końca jednak zdawałem sobie z tego sprawę. Dzięki Mojcy wszystko się zmieniło.
Jakie uczucia, nastroje są niezbędne, abyś mógł zacząć tworzyć nowy materiał Clan Of Xymox?
Ronny Moorings: Zaczynam pracę tylko wtedy, kiedy czuję, że nadszedł czas, by coś nowego przekazać publiczności. To trochę jak z podróżnikiem, który wraca do domu i po pewnym czasie stwierdza, że czas znowu wyruszyć w drogę, aby zobaczyć coś interesującego. Kiedy kończę pracę nad jakimś projektem, nie dotykam żadnego instrumentu przez pięć miesięcy, a potem znowu zaczynam odczuwać konieczność wejścia do studia - dokładnie tak, jak w tej chwili. Pracuję właśnie nad nową płytą i naprawdę czuję ogromną wewnętrzną potrzebę, aby ją zrealizować. Mam coś do przekazania, a zatem chcę tworzyć. Kiedy już wszystko zakończę, wkroczę w okres, kiedy nie będę odczuwał dosłownie nic.
Czy istnieje niespełnione marzenie, zarówno dotyczące zespołu, jak i Twojego życia prywatnego?
Ronny Moorings: Nie ma takiego. Staram się realizować swoje marzenia na bieżąco, codziennie spełnia się inne...
Myślałeś kiedyś o nagraniu solowej płyty?
Ronny Moorings: Wszystkie moje płyty są solowe (śmiech). Piszę teksty i komponuję muzykę całkowicie samodzielnie, natomiast na koncertach towarzyszą mi muzycy. Tak było od samego początku, kiedy założyłem zespół w Holandii, tak jest teraz kiedy mieszkam w moim ukochanym Lipsku.
Jesteście dla wielu ludzi jednym z najważniejszych zespołów w ich życiu. To chyba miłe uczucie? Na ile tworząc nowy materiał myślisz o tej starej gwardii fanów, wiernej Ci od kilkunastu lat?
Ronny Moorings: Nigdy nie pisałem utworów pod publiczność, oczekuję bowiem, że ludzie zrozumieją, co chcę im przekazać. Czasem zdarza mi się, że zastanawiam się, dlaczego zrobiłem coś tak, a nie inaczej. Przypomina to trochę sytuację z pubu, kiedy na rauszu nagle kogoś obejmujesz, aby po chwili głowić się, dlaczego właściwie tak się zachowałeś. W moim przypadku jest tak z płytami, które nagrałem. Ogólnie jestem zdania, z czym można się zgodzić lub nie, że wszystko co robię, musi wypływać ze mnie, być częścią mojej osobowości i wychowania. Odbywam swoją podróż i, jak wszyscy, nie jestem nieomylny.
Ronny Moorings: Wbrew pozorom nie mam nic przeciwko temu, aby o tym rozmawiać, jedyne co czasem mnie niepokoi to fakt, że ludzie tak dużą wagę przywiązują do tej sprawy. Irytuje mnie, że mówiąc o tej kwestii tworzy się wrażenie, jakoby obecni członkowie zespołu byli mniej ważni, co jest oczywistą nieprawdą. Zarówno ci, którzy kiedyś ze mną grali, jak i muzycy, którzy towarzyszą mi teraz w zespole, są tak samo istotni. Odnośnie powodów zmian personalnych, to sprawa jest prosta. Czas idzie do przodu, każdy robi jakieś nowe rzeczy. Podobnie jak z byłą dziewczyną czy byłym chłopakiem, rozstajemy się i ruszamy swoją drogą. Ze mną i byłymi muzykami było tak samo.
Czy to prawda, że płyta "Farewell" miała być Twoim pożegnaniem z Clan OF Xymox?
Ronny Moorings: Nie, to zwykły zbieg okoliczności. Spodobał mi się ten tytuł, choć na swój sposób był profetyczny, gdyż już wtedy dostrzegłem koniec przemysłu muzycznego w kształcie w jakim wtedy funkcjonował. Wydawało mi się, że to ostatnia płyta jaką wydam w formacie CD, gdyż od tej pory ludzie nie będą już płyt kupować, a jedynie ściągać z Internetu.
Co zmieniło się w Twoim życiu prywatnym i muzycznym wraz z pojawieniem się w zespole Mojcy Zugny?
Ronny Moorings: Przede wszystkim pojawiło się nowe spojrzenie na muzykę. Na swój sposób Mojca jest ważniejsza niż ktokolwiek inny. Pomogła mi uzyskać wgląd w muzykę jaką tworzę i wzmocnić przekonanie o tym, co robię w taki sposób, iż nie musiałem więcej dostosowywać się do oczekiwań ludzi i ich sugestii odnośnie mojej twórczości. Sprowadza się to do stwierdzenia Mojcy: Rób tylko taką muzykę, jaka tobie odpowiada i tego trzymam się do dnia dzisiejszego. Nikt przedtem tak mi tego nie przedstawił, nawet ludzie z zespołu, kiedy wszedłem w typowo komercyjną muzykę, pomimo iż nigdy nie chciałem takiej tworzyć, ani być z nią utożsamiany. Wiem, że kiedyś dałem się wessać tej maszynie. Nie do końca jednak zdawałem sobie z tego sprawę. Dzięki Mojcy wszystko się zmieniło.
Jakie uczucia, nastroje są niezbędne, abyś mógł zacząć tworzyć nowy materiał Clan Of Xymox?
Ronny Moorings: Zaczynam pracę tylko wtedy, kiedy czuję, że nadszedł czas, by coś nowego przekazać publiczności. To trochę jak z podróżnikiem, który wraca do domu i po pewnym czasie stwierdza, że czas znowu wyruszyć w drogę, aby zobaczyć coś interesującego. Kiedy kończę pracę nad jakimś projektem, nie dotykam żadnego instrumentu przez pięć miesięcy, a potem znowu zaczynam odczuwać konieczność wejścia do studia - dokładnie tak, jak w tej chwili. Pracuję właśnie nad nową płytą i naprawdę czuję ogromną wewnętrzną potrzebę, aby ją zrealizować. Mam coś do przekazania, a zatem chcę tworzyć. Kiedy już wszystko zakończę, wkroczę w okres, kiedy nie będę odczuwał dosłownie nic.
Czy istnieje niespełnione marzenie, zarówno dotyczące zespołu, jak i Twojego życia prywatnego?
Ronny Moorings: Nie ma takiego. Staram się realizować swoje marzenia na bieżąco, codziennie spełnia się inne...
Myślałeś kiedyś o nagraniu solowej płyty?
Ronny Moorings: Wszystkie moje płyty są solowe (śmiech). Piszę teksty i komponuję muzykę całkowicie samodzielnie, natomiast na koncertach towarzyszą mi muzycy. Tak było od samego początku, kiedy założyłem zespół w Holandii, tak jest teraz kiedy mieszkam w moim ukochanym Lipsku.
Jesteście dla wielu ludzi jednym z najważniejszych zespołów w ich życiu. To chyba miłe uczucie? Na ile tworząc nowy materiał myślisz o tej starej gwardii fanów, wiernej Ci od kilkunastu lat?
Ronny Moorings: Nigdy nie pisałem utworów pod publiczność, oczekuję bowiem, że ludzie zrozumieją, co chcę im przekazać. Czasem zdarza mi się, że zastanawiam się, dlaczego zrobiłem coś tak, a nie inaczej. Przypomina to trochę sytuację z pubu, kiedy na rauszu nagle kogoś obejmujesz, aby po chwili głowić się, dlaczego właściwie tak się zachowałeś. W moim przypadku jest tak z płytami, które nagrałem. Ogólnie jestem zdania, z czym można się zgodzić lub nie, że wszystko co robię, musi wypływać ze mnie, być częścią mojej osobowości i wychowania. Odbywam swoją podróż i, jak wszyscy, nie jestem nieomylny.
W jakim stopniu, artysta uznany, jak Ty, jest zależny od rynku muzycznego, wytwórni i całej machiny współczesnego show business’u?
Ronny Moorings: Na szczęście takie zależności mnie nie dotyczą. Nie należę do tej kategorii muzyków, którzy ulegają sile komercji. Po prostu nie jestem częścią show buisness’u. Wytwórnie, z którymi współpracuję, wspierają mnie, ponieważ zwyczajnie rozumieją i akceptują to, co robię. Mam swoją publiczność, która widzi logikę w moich artystycznych wyborach i jestem dumny z tego, że taki stan rzeczy jest niezmienny od 25 lat. Wiem, że jest wielu artystów, nawet tych największych, którzy, pomimo ogromnych osiągnięć wcale nie są zadowoleni, ponieważ tak jak ja wiele lat temu, dali się wciągnąć komercyjnej maszynie.
Co musiałoby się wydarzyć, żebyś powiedział, to już koniec – nie widzę sensu dalszego istnienia zespołu?
Ronny Moorings: Oj Robert, zadajesz coraz trudniejsze pytania (śmiech).
Przepraszam, obiecuję, że już nie będę...
Ronny Moorings: No dobrze, muszę się zastanowić... Chyba musiałbym umrzeć. Gdybyś mógł zapytać moją mamę, to opowiedziałaby, że już będąc dzieckiem wiedziałem, że muzyka jest właśnie tym, co chcę robić. Uważałem ją za coś niesamowitego. Moja mama od początku rozumiała, że będę muzykiem, dostrzegała bowiem, jak ważny jest dla mnie świat, który otwierają przede mną dźwięki. W wieku 11 lat miałem pierwszy publiczny występ. Był to profesjonalny koncert przed 10-tysięczną widownią. Wtedy, może jeszcze nie do końca, zdawałem sobie sprawę z tego, że cała moja przyszłość związana będzie z graniem. Po prostu lubiłem to robić. Tak zupełnie szczerze, to wtedy zastanawiałem się raczej nad karierą akademicką. Do dziś lubię analizować i rozwiązywać problemy - taki ze mnie teoretyzujący gość (śmiech). Ciekawią mnie zagadnienia społeczne, studiowałem socjologię i środki masowego przekazu, wiele rzeczy dookoła jest dla mnie niezwykle intrygujących. Ciągle jednak zajmowałem się muzyką. W czasie studiów układałem programy muzyczne, byłem DJ-em, a jednocześnie miałem swój zespół.
Kim byłby dzisiaj Ronny Moorings, gdyby nie istniał Clan Of Xymox, jak wspominałeś był taki moment w Twoim życiu, że mogłeś stać się na przykład pracownikiem naukowym?
Ronny Moorings: To było po prostu niemożliwe (śmiech). Zawsze zajmowałem się muzyką. Miałem to szczęście, że w tamtych czasach było mnie stać na zakup czterościeżkowego studyjnego magnetofonu. Pozwoliło mi to na pełną swobodę komponowania. Miałem możliwość sam nagrywać wszystkie partie instrumentów niezależnie: vocal, bas, perkusję, gitary. Słowem, mogłem naprawdę tworzyć. Miałem jakiś pomysł w głowie, a następnie tylko przekazywałem każdemu z muzyków po kolei, co i jak ma grać. Niezależność w komponowaniu to ten rodzaj wolności, który uwielbiam. Nie jestem typem nostalgicznym, lubię technologiczne wynalazki i wszelkie związane z tym nowinki. Sprawia mi ogromną radość ich wykorzystywanie. Tak więc gdyby nie istniał Xymox, byłby pewnie inny zespół. Tak po prostu musiało być!
Dziękuję za rozmowę.
Ronny Moorings: Do zobaczenia na koncercie.
Ronny Moorings: Na szczęście takie zależności mnie nie dotyczą. Nie należę do tej kategorii muzyków, którzy ulegają sile komercji. Po prostu nie jestem częścią show buisness’u. Wytwórnie, z którymi współpracuję, wspierają mnie, ponieważ zwyczajnie rozumieją i akceptują to, co robię. Mam swoją publiczność, która widzi logikę w moich artystycznych wyborach i jestem dumny z tego, że taki stan rzeczy jest niezmienny od 25 lat. Wiem, że jest wielu artystów, nawet tych największych, którzy, pomimo ogromnych osiągnięć wcale nie są zadowoleni, ponieważ tak jak ja wiele lat temu, dali się wciągnąć komercyjnej maszynie.
Co musiałoby się wydarzyć, żebyś powiedział, to już koniec – nie widzę sensu dalszego istnienia zespołu?
Ronny Moorings: Oj Robert, zadajesz coraz trudniejsze pytania (śmiech).
Przepraszam, obiecuję, że już nie będę...
Ronny Moorings: No dobrze, muszę się zastanowić... Chyba musiałbym umrzeć. Gdybyś mógł zapytać moją mamę, to opowiedziałaby, że już będąc dzieckiem wiedziałem, że muzyka jest właśnie tym, co chcę robić. Uważałem ją za coś niesamowitego. Moja mama od początku rozumiała, że będę muzykiem, dostrzegała bowiem, jak ważny jest dla mnie świat, który otwierają przede mną dźwięki. W wieku 11 lat miałem pierwszy publiczny występ. Był to profesjonalny koncert przed 10-tysięczną widownią. Wtedy, może jeszcze nie do końca, zdawałem sobie sprawę z tego, że cała moja przyszłość związana będzie z graniem. Po prostu lubiłem to robić. Tak zupełnie szczerze, to wtedy zastanawiałem się raczej nad karierą akademicką. Do dziś lubię analizować i rozwiązywać problemy - taki ze mnie teoretyzujący gość (śmiech). Ciekawią mnie zagadnienia społeczne, studiowałem socjologię i środki masowego przekazu, wiele rzeczy dookoła jest dla mnie niezwykle intrygujących. Ciągle jednak zajmowałem się muzyką. W czasie studiów układałem programy muzyczne, byłem DJ-em, a jednocześnie miałem swój zespół.
Kim byłby dzisiaj Ronny Moorings, gdyby nie istniał Clan Of Xymox, jak wspominałeś był taki moment w Twoim życiu, że mogłeś stać się na przykład pracownikiem naukowym?
Ronny Moorings: To było po prostu niemożliwe (śmiech). Zawsze zajmowałem się muzyką. Miałem to szczęście, że w tamtych czasach było mnie stać na zakup czterościeżkowego studyjnego magnetofonu. Pozwoliło mi to na pełną swobodę komponowania. Miałem możliwość sam nagrywać wszystkie partie instrumentów niezależnie: vocal, bas, perkusję, gitary. Słowem, mogłem naprawdę tworzyć. Miałem jakiś pomysł w głowie, a następnie tylko przekazywałem każdemu z muzyków po kolei, co i jak ma grać. Niezależność w komponowaniu to ten rodzaj wolności, który uwielbiam. Nie jestem typem nostalgicznym, lubię technologiczne wynalazki i wszelkie związane z tym nowinki. Sprawia mi ogromną radość ich wykorzystywanie. Tak więc gdyby nie istniał Xymox, byłby pewnie inny zespół. Tak po prostu musiało być!
Dziękuję za rozmowę.
Ronny Moorings: Do zobaczenia na koncercie.
Strony:
Inne artykuły:
- Clan Of Xymox, Past, Dark Side Eons / Days Of Black Tour - 2017-11-01 (Relacje)
- Castle Party 2016 - 2016-08-04 (Relacje)
- Amphi Festival 2014 - 2014-09-25 (Relacje)
- M'era Luna 2013 - 2013-10-01 (Relacje)
- Wywiad z Clan of Xymox - 2013-05-08 (Wywiady)
- Nocturnal Culture Night 2012 - 2013-01-14 (Relacje)
- Amphi Festival 2011 - 2012-04-18 (Relacje)
- Wrocław Industrial Festival 2011 + koncert Clan of Xymox w Łodzi - 2012-01-27 (Relacje)
- Shadowplay Festival 2011 - 2011-08-04 (Relacje)
- Wywiad z Leszkiem Rakowskim - 2011-03-20 (Wywiady)
Najnowsze komentarze:
ToniW
|
Napisano: 2010-12-31 12:47:23
It's outrageous that Ronny Moorings claims he made "Twist of Shadows" "entirely independently, without the rest of the musicians who were then on vacation". ?????? This is ridiculous. In fact, it's probably libelous. I wonder if the other band members have seen this interview?? Truly incredible.
|