Ascii.Disko - Black Orchid: From Airlines To Lifelines
Artysta który mówi, że tworzy satanistyczno młodzieńczy acid, wie jak przyciągnąć uwagę. Ascii.Disko pochodzi z Madrytu, i jest wprost niewiarygodne, że ponownie ma zamiar namieszać na scenie muzyki elektronicznej.
To co tworzy jest czymś pomiędzy twórczością Jimiego Tenora i Vangelisa. Mimo to wciąż trudno określić, co tak naprawdę kreuje, biorąc pod uwagę że jest to mieszanka minimalu w kierunku acid i całego tanecznego brzmienia za którym trudno nadążyć. Rozległe, niekończące się muzyczne pejzaże, wymieszane z energetycznymi bitami i taneczną elektroniką, mogą łatwo przyciągnąć publikę.
Projekt dostarcza dobrych wibrujących melodii, które oscylują w granicach muzycznych hitów, będąc wciąż opakowanymi w smutek, który zdaje się nie mieć końca.
Czwarty album jest muzyczną podróżą rozpoczynającą się w samym piekle intensywnych, mrocznych myśli, gdzie samotność jest jedynym towarzyszem. Pierwsze utwory są mocno zbalansowane pomiędzy nostalgicznym a ambientowym brzmieniem, powoli zamieniając się w parkietowego niszczyciela.
Kluczem do sukcesu jest połączenie dźwięków demonstrujących całościowe elektroniczne spektrum spraw mogących zarówno doprowadzić do płaczu, jak i wprowadzić w szczególny taniec.
Hipnotyzujący wokal i energetyczne takty które wprawią twoje stopy w rytm – nie ma się co dziwić, że Ascii.Disko może rozłożyć klub swoim niepokojącym graniem.
"Black Orchid: From Airlines To Lifelines" dostarcza różnych, niepowtarzalnych utworów, przyciągąjących zmysły zmieniającym się rytmem i ciekawą maszynerią, która tworzy naiwne i wysublimowane doznania. Prawdziwy skarb pomiędzy muzycznymi klonami nic nie wartych podróbek, mający szansę trafić słuchacza prosto w serce.
Bardzo zmysłowy, prawie roztapiający dźwiękiem po to aby sprawić, że przez ciało przejdzie dreszcz, a jednocześnie rozszerzający granice pomiędzy muzycznymi stylami. Materiał ten może przywołać dobre wspomnienia. Wypada się w niego zaopatrzyć, gdyż jest stworzony gdzieś pośrodku niczego przez pierwszej klasy dj-a demonizującego samego siebie.
Pozwól porwać się przez mistyczne doświadczenie, a pulsujący fenomen przyprawi cię o gęsią skórkę.
Sprawi, że poczujesz się jak w strefie chill out. Eteryczna atmosfera prowadząca wprost przez zadymione korytarze gdzie rozbrzmiewa dobra muzyka klubowa dostarczająca niezwykłych przeżyć. W łatwy sposób kreuje niepowtarzalny klimat którego można doświadczyć o 3-ciej nad ranem w czasie imprezy – kiedy jest się zmęczonym, wyczerpanym ale niewiarygodnie szczęśliwym.
Tracklista:
01. Intro
02. Horizon
03. Goodbye 1315
04. Crayons
05. White Lines / Black Lines
06. 100 Demons
07. Crystals & Knives
08. The Black Angels Love Song
09. Glimmer
10. From Airlines To Lifelines
11. Reprise
12. Butterflies
13. Outro
To co tworzy jest czymś pomiędzy twórczością Jimiego Tenora i Vangelisa. Mimo to wciąż trudno określić, co tak naprawdę kreuje, biorąc pod uwagę że jest to mieszanka minimalu w kierunku acid i całego tanecznego brzmienia za którym trudno nadążyć. Rozległe, niekończące się muzyczne pejzaże, wymieszane z energetycznymi bitami i taneczną elektroniką, mogą łatwo przyciągnąć publikę.
Projekt dostarcza dobrych wibrujących melodii, które oscylują w granicach muzycznych hitów, będąc wciąż opakowanymi w smutek, który zdaje się nie mieć końca.
Czwarty album jest muzyczną podróżą rozpoczynającą się w samym piekle intensywnych, mrocznych myśli, gdzie samotność jest jedynym towarzyszem. Pierwsze utwory są mocno zbalansowane pomiędzy nostalgicznym a ambientowym brzmieniem, powoli zamieniając się w parkietowego niszczyciela.
Kluczem do sukcesu jest połączenie dźwięków demonstrujących całościowe elektroniczne spektrum spraw mogących zarówno doprowadzić do płaczu, jak i wprowadzić w szczególny taniec.
Hipnotyzujący wokal i energetyczne takty które wprawią twoje stopy w rytm – nie ma się co dziwić, że Ascii.Disko może rozłożyć klub swoim niepokojącym graniem.
"Black Orchid: From Airlines To Lifelines" dostarcza różnych, niepowtarzalnych utworów, przyciągąjących zmysły zmieniającym się rytmem i ciekawą maszynerią, która tworzy naiwne i wysublimowane doznania. Prawdziwy skarb pomiędzy muzycznymi klonami nic nie wartych podróbek, mający szansę trafić słuchacza prosto w serce.
Bardzo zmysłowy, prawie roztapiający dźwiękiem po to aby sprawić, że przez ciało przejdzie dreszcz, a jednocześnie rozszerzający granice pomiędzy muzycznymi stylami. Materiał ten może przywołać dobre wspomnienia. Wypada się w niego zaopatrzyć, gdyż jest stworzony gdzieś pośrodku niczego przez pierwszej klasy dj-a demonizującego samego siebie.
Pozwól porwać się przez mistyczne doświadczenie, a pulsujący fenomen przyprawi cię o gęsią skórkę.
Sprawi, że poczujesz się jak w strefie chill out. Eteryczna atmosfera prowadząca wprost przez zadymione korytarze gdzie rozbrzmiewa dobra muzyka klubowa dostarczająca niezwykłych przeżyć. W łatwy sposób kreuje niepowtarzalny klimat którego można doświadczyć o 3-ciej nad ranem w czasie imprezy – kiedy jest się zmęczonym, wyczerpanym ale niewiarygodnie szczęśliwym.
Tracklista:
01. Intro
02. Horizon
03. Goodbye 1315
04. Crayons
05. White Lines / Black Lines
06. 100 Demons
07. Crystals & Knives
08. The Black Angels Love Song
09. Glimmer
10. From Airlines To Lifelines
11. Reprise
12. Butterflies
13. Outro