Boil - aXiom
Czytano: 2169 razy
100%
Zespoły ze Skandynawii zdradzają wprost niebywale profesjonalne podejście do muzyki. I taka jest właśnie BOIL, Duńska formacja, która już po raz trzeci daje możliwość słuchaczom na obcowanie ze swoją muzyką.
Grupa ta umiejętnie manewruje swoim brzmieniem, balansując pomiędzy poszczególnymi gatunkami, co sprawia, że prezentowana muzyka jest bardziej niż ciekawa. Każdą z wydanych na tym albumie kompozycji cechuje bezpośredniość, a dźwięki zawarte na tym materiale przedstawiają dopracowany warsztat techniczny, wspomagany przez kreatywność członków grupy, której zapał w tym kierunku nie słabnie. Niejednorodne dźwięki występujące w każdym z kolejnych utworów, tej trwającej prawie 50 minut płyty, wyposażone zostały w potężny ładunek energetyczny.
Wydawnictwo to zaczyna się dość intrygująco, przy czym przez cały czas zespół nie schodzi poniżej ustalonego na wstępie poziomu.
Upór i konsekwencja, w oparciu o wspomniany już profesjonalizm, przynoszą odświeżające efekty, w podejściu do zgranego już rocka z innymi jego elementami. Wydawałoby się, iż ten dość ograny gatunek nie będzie już zaskakiwać. A jednak. Na materiał tej płyty składają się pasaże, których tempo zwalnia w miarę wybrzmiewania kawałka, lecz jednocześnie nie wytraca nic ze swojej mocy. Zaskakują urozmaicone motywy muzyczne, wokal, który raz wyśpiewuje czyste akordy, aby to przejść następnie w brutalny growling, by ponownie wyprowadzić w pole serwując melodyjne zaśpiewy, co zdradza umiejętne wykorzystanie zdolności głosowych wokalisty, który odnajduje się świetnie w każdej z obranych stylistyk, swobodnie wkraczając również w rejony muzycznego mistycyzmu.
Brzmienie formacji to zarówno potężne gitary, łamane dźwięki, przechodzące z lekkością od rocka progresywnego do tak odmiennych stylistycznie dźwięków jak ambient. Ale to nie wyczerpuje w pełni zaserwowanej na tym krążku oferty – gdy doznania towarzyszące materiałowi wydają się dobiegać końca, znienacka atakują przygniatające, agresywne i pełne gniewu, wręcz na pograniczu hałasu tony, co tylko sprawia że całość porywa i wciąga znów od nowa.
Wstęp albumu tworzy rock industrialny, który jest przedsmakiem tego co na tym wydawnictwie nastąpi w kolejnych utworach. Jest ostro, ale w żadnym wypadku nie jest nudno. Jasny przekaz jaki z tego płynie jest taki, iż artystom udało się odnaleźć właściwą drogę muzyczną, a przy okazji odkurzyć zastały gatunek muzyczny. Odważne przekraczanie barier, wzmacnia ten niezwykle emocjonalny materiał, będący jednocześnie zapisem pewnego procesu dźwiękowej ewolucji grupy, jaki miał miejsce od czasu wydania poprzedniego krążka – "A New Decay".
To co charakteryzuje tą formację to swoistego rodzaju moc i zaangażowanie, nieuchwytny sposób prowadzenia melodii, a przy tym umiejętność wplecenia w całość chwytliwej piosenki, bez popadania w stylistyczny banał. Może to wprawiać początkowo w konsternację, ale ten na poły formalny melodyczny eksperyment, w oparciu o przykładanie szaleńczej uwagi do tworzonej muzyki, bez uwzględniania żadnych kompromisów, pozwala muzykom realizować własne artystyczne wizje.
Swobodne podejście do różnych gatunków, w połączeniu z ambitnym i szczerym graniem zaowocowało wypracowaniem swoistego brzmienia, które zdecydowanie stawia zawarte na albumie kompozycje ponad przeciętność. Zespołowi udało się wypracować odpowiednią formułę dla użytkowania różnorodnych elementów, która nie drażni a zaskakuje, począwszy od początkowych taktów.
Jest to krążek dojrzały, przemyślany i dopracowany pod każdym względem. Progresywny a przy tym wymagający. Kawał uzależniającej muzyki i zbiór niekonwencjonalnych przeżyć.
Tracklista:
01. Sphere
02. At The Center Of Rage
03. Sever The Tie
04. Moth To The Flame
05. Blink Of An Eye
06. Darkest
07. Equilibrium
08. Heretic Martyr
09. Vindication
10. Ashes
11. Sunbound
12. Almost A Legend
Grupa ta umiejętnie manewruje swoim brzmieniem, balansując pomiędzy poszczególnymi gatunkami, co sprawia, że prezentowana muzyka jest bardziej niż ciekawa. Każdą z wydanych na tym albumie kompozycji cechuje bezpośredniość, a dźwięki zawarte na tym materiale przedstawiają dopracowany warsztat techniczny, wspomagany przez kreatywność członków grupy, której zapał w tym kierunku nie słabnie. Niejednorodne dźwięki występujące w każdym z kolejnych utworów, tej trwającej prawie 50 minut płyty, wyposażone zostały w potężny ładunek energetyczny.
Wydawnictwo to zaczyna się dość intrygująco, przy czym przez cały czas zespół nie schodzi poniżej ustalonego na wstępie poziomu.
Upór i konsekwencja, w oparciu o wspomniany już profesjonalizm, przynoszą odświeżające efekty, w podejściu do zgranego już rocka z innymi jego elementami. Wydawałoby się, iż ten dość ograny gatunek nie będzie już zaskakiwać. A jednak. Na materiał tej płyty składają się pasaże, których tempo zwalnia w miarę wybrzmiewania kawałka, lecz jednocześnie nie wytraca nic ze swojej mocy. Zaskakują urozmaicone motywy muzyczne, wokal, który raz wyśpiewuje czyste akordy, aby to przejść następnie w brutalny growling, by ponownie wyprowadzić w pole serwując melodyjne zaśpiewy, co zdradza umiejętne wykorzystanie zdolności głosowych wokalisty, który odnajduje się świetnie w każdej z obranych stylistyk, swobodnie wkraczając również w rejony muzycznego mistycyzmu.
Brzmienie formacji to zarówno potężne gitary, łamane dźwięki, przechodzące z lekkością od rocka progresywnego do tak odmiennych stylistycznie dźwięków jak ambient. Ale to nie wyczerpuje w pełni zaserwowanej na tym krążku oferty – gdy doznania towarzyszące materiałowi wydają się dobiegać końca, znienacka atakują przygniatające, agresywne i pełne gniewu, wręcz na pograniczu hałasu tony, co tylko sprawia że całość porywa i wciąga znów od nowa.
Wstęp albumu tworzy rock industrialny, który jest przedsmakiem tego co na tym wydawnictwie nastąpi w kolejnych utworach. Jest ostro, ale w żadnym wypadku nie jest nudno. Jasny przekaz jaki z tego płynie jest taki, iż artystom udało się odnaleźć właściwą drogę muzyczną, a przy okazji odkurzyć zastały gatunek muzyczny. Odważne przekraczanie barier, wzmacnia ten niezwykle emocjonalny materiał, będący jednocześnie zapisem pewnego procesu dźwiękowej ewolucji grupy, jaki miał miejsce od czasu wydania poprzedniego krążka – "A New Decay".
To co charakteryzuje tą formację to swoistego rodzaju moc i zaangażowanie, nieuchwytny sposób prowadzenia melodii, a przy tym umiejętność wplecenia w całość chwytliwej piosenki, bez popadania w stylistyczny banał. Może to wprawiać początkowo w konsternację, ale ten na poły formalny melodyczny eksperyment, w oparciu o przykładanie szaleńczej uwagi do tworzonej muzyki, bez uwzględniania żadnych kompromisów, pozwala muzykom realizować własne artystyczne wizje.
Swobodne podejście do różnych gatunków, w połączeniu z ambitnym i szczerym graniem zaowocowało wypracowaniem swoistego brzmienia, które zdecydowanie stawia zawarte na albumie kompozycje ponad przeciętność. Zespołowi udało się wypracować odpowiednią formułę dla użytkowania różnorodnych elementów, która nie drażni a zaskakuje, począwszy od początkowych taktów.
Jest to krążek dojrzały, przemyślany i dopracowany pod każdym względem. Progresywny a przy tym wymagający. Kawał uzależniającej muzyki i zbiór niekonwencjonalnych przeżyć.
Tracklista:
01. Sphere
02. At The Center Of Rage
03. Sever The Tie
04. Moth To The Flame
05. Blink Of An Eye
06. Darkest
07. Equilibrium
08. Heretic Martyr
09. Vindication
10. Ashes
11. Sunbound
12. Almost A Legend