Contaminated Intelligence - Mental Fractures
Czytano: 3823 razy
60%
Muzykę osadzoną w odpowiednim kontekście łatwiej zrozumieć, ale - niezależnie od tego, czy w naszej naturze leży współczucie czy też nie - powinna bronić się sama. Możemy współczuć twórcy, nie żałujmy jego muzyki. Jak więc prezentuje się EP industrialnego projektu Contaminated Intelligence, którego lider postanowił opowiedzieć przez nie historię swojego poważnego urazu, doznanego podczas uprawiania snowboardu?
"Mental Fractures" to pięć instrumentalnych (dzięki Bogu!) kompozycji, które mają za zadanie reprezentować poszczególne etapy od samego wypadku po powrót do zdrowia. Wokale - tym razem nieobecne, może z wyjątkiem niewielkiej przefiltrowanej próbki w tle ("Recovery") - które zwyczajnie mierziły na "Worn Teeth", nie zaburzają zatem odbioru samej muzyki, pozwalając czerpać więcej przyjemności z obcowania z dźwiękami Contaminated Intelligence. Zresztą również na kompilacji "TRACKS" projekt udowodnił, że bez silenia się na wykrzykiwanie fraz do mikrofonu jego kompozycje zyskują.
Do zalet "Mental Fractures" można zaliczyć lekko psychodeliczną atmosferę wynikającą z eksperymentalnego brzmienia, podobną nieco do obecnej we wczesnej twórczości Weena Morloch, oraz minimalizm przywodzący na myśl dokonania Christiana Morgensterna (Visco Space). Te cechy nadają utworom wzajemnej spójności, jednak łatwo dokonać między nimi podziału: "CRUNCH!" i "Rupture Shatter", reprezentujące ból i farmakologiczne wędrówki między światami jawy i snu, opierając się na rytmice drum’n’bass wywołują niepokój, natomiast obie części "Recovery" są bardziej uporządkowane, pogodne, a elementy d’n’b dodają im energii; "Healing" oparte na ambientowych teksturach przynosi w końcu ukojenie. Przy tym wszystkim kompozycje czytelnie oddają trud i emocjonalne stany towarzyszące osobistej historii Jourdana Turnera: niepewność, lęk czy nawet wdzięczność.
"Mental Fractures" to wydawnictwo napisane i wyprodukowane przyzwoicie, ale trudno oczekiwać, by pamięć o nim trwała długo. W snowboard wpisane jest ryzyko, podobnie zresztą jak w oddanie swojego dzieła pod ocenę słuchaczy, choć stawka, oczywiście, jest inna. I choć z obu Turner wychodzi jak dotąd obronną ręką, trudno oprzeć się wrażeniu, że ten materiał potraktowany został bardziej jako forma terapii, a odbiorca ma znaczenie drugorzędne, co jednak dziwić nie może. Dla fanów eksperymentów z downtempo i d’n’b.
"Mental Fractures" to pięć instrumentalnych (dzięki Bogu!) kompozycji, które mają za zadanie reprezentować poszczególne etapy od samego wypadku po powrót do zdrowia. Wokale - tym razem nieobecne, może z wyjątkiem niewielkiej przefiltrowanej próbki w tle ("Recovery") - które zwyczajnie mierziły na "Worn Teeth", nie zaburzają zatem odbioru samej muzyki, pozwalając czerpać więcej przyjemności z obcowania z dźwiękami Contaminated Intelligence. Zresztą również na kompilacji "TRACKS" projekt udowodnił, że bez silenia się na wykrzykiwanie fraz do mikrofonu jego kompozycje zyskują.
Do zalet "Mental Fractures" można zaliczyć lekko psychodeliczną atmosferę wynikającą z eksperymentalnego brzmienia, podobną nieco do obecnej we wczesnej twórczości Weena Morloch, oraz minimalizm przywodzący na myśl dokonania Christiana Morgensterna (Visco Space). Te cechy nadają utworom wzajemnej spójności, jednak łatwo dokonać między nimi podziału: "CRUNCH!" i "Rupture Shatter", reprezentujące ból i farmakologiczne wędrówki między światami jawy i snu, opierając się na rytmice drum’n’bass wywołują niepokój, natomiast obie części "Recovery" są bardziej uporządkowane, pogodne, a elementy d’n’b dodają im energii; "Healing" oparte na ambientowych teksturach przynosi w końcu ukojenie. Przy tym wszystkim kompozycje czytelnie oddają trud i emocjonalne stany towarzyszące osobistej historii Jourdana Turnera: niepewność, lęk czy nawet wdzięczność.
"Mental Fractures" to wydawnictwo napisane i wyprodukowane przyzwoicie, ale trudno oczekiwać, by pamięć o nim trwała długo. W snowboard wpisane jest ryzyko, podobnie zresztą jak w oddanie swojego dzieła pod ocenę słuchaczy, choć stawka, oczywiście, jest inna. I choć z obu Turner wychodzi jak dotąd obronną ręką, trudno oprzeć się wrażeniu, że ten materiał potraktowany został bardziej jako forma terapii, a odbiorca ma znaczenie drugorzędne, co jednak dziwić nie może. Dla fanów eksperymentów z downtempo i d’n’b.
Tracklista:
01. CRUNCH!
02. Rupture Shatter
03. Recovery
04. Recovery Pt. 2
05. Healing