Dyskusja o współczesnej scenie muzycznej - część 3
Czytano: 2171 razy
Moim zamysłem jest podpytanie ludzi, których uważam w pewnym sensie za ekspertów muzycznych w naszym pięknym kraju o ich zdanie w zakresie kondycji naszej alternatywnej sceny, nowości muzycznych, inspirujących artystów/wydarzeń, tak aby stworzyć pewnego rodzaju krajobraz AD 2023. W tym odcinku na pytania odpowiadają Grzegorz Szyma z projektu Hiroszyma, muzyk, DJ i redaktor w Radiospacja, malarz i grafik, Andrzej Korasiewicz – redaktor naczelny Alternativepop.pl i Łukasz Komła – redaktor w magazynach Nowamuzyka i Polyphonia, współorganizator licznych festiwali jak, np.Dni Nowej Muzyki, Jazz Jantar czy AfryKamera.
Jakie są, Twoim zdaniem,obecnie najważniejsze zespoły w Polsce i na świecie? Dlaczego?
Grzegorz Szyma: Słucham mnóstwo muzyki od klasyki przez jazz, pop aż po alternatywę i trudno ot tak po prostu powiedzieć który zespół/ wykonawca jest obecnie najważniejszy. To pewno pochodna gustu i ogólnego osłuchania muzycznego. Skupię się tu zatem na małym wycinku alternatywy która głównie korzysta z brzmień elektronicznych które osobiście najbardziej lubię. Boleję, że Polska scena tej muzyki jest tak mało wypromowana i de facto pomijana mimo, że są świetne zespoły i wykonawcy. Dziennikarze co kuriozalne skupiają się praktycznie wyłącznie na promowaniu sceny alternatywnego rocka, jazzu i heavy metalu. To dotyczy także największych festiwali. Potrafimy zachwycać się i tłumnie przybywać na koncerty Boy Harshera, She Past Away, IAMX a na własnym podwórku mamy szeroki wybór wykonawców którzy tworzą różne odmiany alternatywnej elektroniki, a ich koncerty i twórczość nie cieszą się taką popularnością. Nadal mam wrażenie, że mamy jakiś kompleks "zachodu". Zatem tym razem skupię się wyłącznie na polskich artystach którym powinniśmy dodawać wiatru w żagle: NNHMN, Alles, Martyrmachine, Decadent Fun Club, LARMO / C.H. District, Olga Mysłowska - to wykonawcy o różnej wrażliwości, ale niezwykle utalentowani i tworzący na światowym poziomie. Dorzucę tutaj jeszcze zespół gitarowy, ale który gitary wykorzystuje jak iście transowe syntezatory czyli łódzki zespół Wieże Fabryk.
Andrzej Korasiewicz: Zespoły pojawiają się i znikają. Po latach dopiero widać, które były ważne, a które tylko umiały dobrze się lansować. Dlatego dla mnie najważniejsi są ci artyści, którzy potrafią zainteresować swoją twórczością przez lata (i mam tu na myśli 20, 30 czy 40 lat a nie 5) i są cały czas aktywni. Młode zespoły nawiązują do starszych styli, trendów - mieszają je, przetwarzają po swojemu. Rzadko z tego wychodzi coś ciekawego, ale czasami zdarza się. Co z tego ma jakąś wartość tak naprawdę przekonamy się za parę lat.
Łukasz Komła: To jest cholernie trudne pytanie, jak każde kolejne w tym zestawie (śmiech). Słowo "najważniejsze" sprawia mi najwięcej problemów. Chyba wolałbym podążać za inną trajektorią myślową i skupić się na grupach, które uważam w sposób subiektywny za najciekawsze w ostatnim czasie. Wśród moich krajowych ulubieńców są na pewno trójmiejscy weterani NeoQuartet, wrocławscy EABS, Zima Stulecia i Błoto czy nieistniejący Kurws, ale istniejąca Trupa Trupa. I dalej: Dynasonic, El Topo, Koń, Immortal Onion, Popsysze, Odpoczno, Polski Piach, różne wcielenia Marka Pospieszalskiego, Wood Organization, Lonker See, wh0wh0, Blokowisko, Lotto, Kosmonauci, Psychogeografia, Radical Polish Ansambl, USO 9001, i nie tylko.
Jeśli chodzi o światową scenę to praktycznie się poddałem myśląc nad częścią tego pytania, ponieważ mógłbym wymieć naprawdę dziesiątki zespołów. Dlatego rzucę kilka nazw, na które warto zwrócić uwagę i jakie zrobiły na mnie w ostatnich latach inspirujące wrażenie, a wśród nich takie składy/artyści jak Carlos Niño & Friends, Ikarus, Anteloper, BKO, Makaya McCraven, aint about me, Little Mazarn, Silvan Strauss, Shht, Wu-Lu, Toxicated Keys, IKOQWE, Senyawa, On Our Own Clock, Irreversible Entanglements, 81355, Alpha Maid, Australian Art Orchestra, Asher Gamedze, Tumi Mogorosi, Alabaster DePlume, Duma i mnóstwo innych grup. To są wybory głównie z ostatnich dwóch lat.
Który z festiwali jest Twoim zdaniem najbardziej opiniotwórczy, najważniejszy?
Grzegorz Szyma: Trudne pytanie... Każdy festiwal od tych największych typu Opener, przez OFF, a na Castle Party kończąc ma swoje zasługi i swoją publiczność. Na festiwalach można oglądać legendarne gwiazdy, efemerydy jednego sezonu i debiutantów. To fajny sposób na spędzenie letniego czasu ze znajomymi i muzyką którą się lubi. Generalnie festiwale mają się chyba dobrze i to cieszy. Osobiście polecam też lubelski festiwal Inne Brzmienia, wrocławski Industrial Festiwal i katowicki Tauron Nowa Muzyka. To festiwale ze świetnymi odkrywczymi line upami.
Andrzej Korasiewicz: Każde ze środowisk muzycznych ma swój festiwal, który dla nich jest najważniejszy, integruje to środowisko. Moim zdaniem nie ma dzisiaj takiego festiwalu jak Jarocin w latach 80., który rzeczywiście był najważniejszym wydarzeniem w polskiej muzyce, który kreował nowe trendy a zarazem był przeglądem różnych stylistyk.
Łukasz Komła: Nie wiem czy miałaś na myśli polskie czy zagraniczne festiwale? I też nie wiem czy w tych pomieszanych, bardzo smutnych i na wielu poziomach trudnych czasach są jeszcze opiniotwórcze festiwale muzyczne? W Polsce dużo się dzieje w tym obszarze, sam pracuję przy różnych festiwalach albo w jakiś sposób współpracuję. Uważam, że najciekawszym polskim festiwalem jazzowym jest gdański Jazz Jantar. W tym roku ma swoją 26. edycję. W lipcu będzie letnia odsłona. Nie tylko dlatego, że jestem częścią Jazz Jantaru, ale przez wiele lat brałem udział w tym festiwalu w roli zwykłego słuchacza i zawsze program koncertowy mnie elektryzował, inspirował i zbiegał się z moimi zainteresowaniami. Z innych obszarów gatunkowych doceniam Inne Brzmienia, Up To Date, Ethno Port, NeoArte - Syntezator Sztuki, Fonomo, Gadafest, Ravekjavík, Avant Art, Katowice Jazz Art, Eklektik Session, Lado w Mieście DYM Festival, Lublin Jazz Festival. A jeśli miałbym wykrzesać i podać jakiś zagranicznych festiwal, który może mieć realny wpływ na otoczenie to wskazałbym na ugandyjski Nyege Nyege Music Festival.
Jak ogólnie oceniasz kondycję sceny alternatywnej w Polsce, w Europie, na świecie?
Grzegorz Szyma: Nie jestem dziennikarzem i nie do mnie należą podsumowania. Myślę natomiast, ze alternatywa zawsze podążała nieskrępowanym strumieniem nowych pomysłów które potem przechodziły do głównych nurtów popu. Nie inaczej jest i dziś. Ta scena rozwija się naturalnie i jest oazą wolności. Ktoś powie, że wszystko już było.. i pewno wiele w tym racji, a jednak cały czas na przykład zmieniają się brzmienia które kształtują m.in zdobycze technologiczne. Teraz w zasadzie artystą - muzykiem może być każdy, problem w tym aby wyłapać kto tworzy rzeczy wartościowe. Jako ludzie mamy nieodpartą potrzebę tworzenia więc o alternatywę która wyrasta tak naprawdę z "nie umienia" jestem spokojny:-) W Polsce co warto podkreślić i wymienić istnieją cztery moim zdaniem bardzo ważne wytwórnie płytowe które z uporem pokonując różne trudności wydają polską alternatywę dokumentując dla pokoleń ten wąski pas muzyki. Jest to Requiem Records, Gusstaff Records, Zoharum i Antena Krzyku. Kupujcie płyty - warto wspierać rodzimą twórczość.
Andrzej Korasiewicz: Nie interesuje mnie istnienie "sceny alternatywnej". To dla mnie jakieś sekciarstwo. Interesuje mnie jedynie muzyka i nie dzielę jej na "alternatywną" i "niealternatywną". Uważam, że nikt nie powinien ograniczać się w słuchaniu muzyki patrząc przez pryzmat jakiś scen.
Łukasz Komła: O tym można by pewnie napisać stosy książek i wszelakich kilometrowych wywodów. Nie jestem nawet wstanie objąć umysłem jakiejś niewielkiej części tego zjawiska w tak szerokim kontekście. W Polsce bywa bardzo różnie z kondycją, co chwilę zadyszki i spadki energii. Zdecydowanie najbardziej "wysportowaną" sceną jest trójmiejska. Chyba nie ma drugiej tak mocnej w naszym kraju, co nie znaczy, że w innych częściach Polski nic się nie dzieje. Choć są pewne obszary, w których stagnacja i smutna linia w kształcie constans jest normą. Bywa też tak, że konkurencja i brak współpracy między scenami/grupami nawet w obrębie jednego miasta stwarza sytuację swoistego klinczu, blokując rozwój dla wszystkich stron. A bywa również tak, że wielu lokalnych organizatorów czy włodarzy klubów nie pomagają młodszym artystom. Coraz częściej się słyszy o braku funduszy, tym bardziej w dobie inflacji, i coraz częściej dochodzi do kuriozalnych sytuacji koncertowych. Jedno z takich zajść miło miejsce ostatnio w Poznaniu. Klub chciał, żeby ostatecznie zespół sam sfinansował swój występ, i spadło to na uznanych oraz cenionych już muzyków. Nie mówię, że ci nieznani szerzej artyści mają siebie finansować, nikogo nie powinna spotkać taka sytuacja, bez względu na dorobek, nazwisko, status itd. Nie!
Czy uważasz, że liczba imprez/koncertów będzie się zmniejszała, że coraz mniej ludzi ma ochotę na udział w wydarzeniach na żywo?
Grzegorz Szyma: Przeciwnie myślę, ze cały czas będzie chęć uczestnictwa w wydarzeniach na żywo. Potwierdzeniem są wyprzedane stadiony na koncerty wykonawców z polski i zagranicy. Duża ilość festiwali i koncertów klubowych. Problem może w tym, ze wraz z dostępnością sprzętu do tworzenia muzyki zwiększyła się ilość ludzi tworzących i czasami mam wrażenie, jak by było więcej ludzi na scenie niż pod sceną. To zjawisko głównie dotyczy właśnie alternatywy, ale powiedzmy sobie szczerze taka jej rola:-) Zawsze przeciera szlaki które tłumy nie akceptują. Inaczej nie była by alternatywą.
Andrzej Korasiewicz: Uważam, że chętnych na udział w wydarzeniach na żywo nie brakuje. Liczba koncertów w skali ogólnej cały czas się zwiększa, podobnie jak liczba ludzi, którzy w niej biorą udział. Gdy sobie przypomnę lata 90. kiedy na palcach jednej ręki można było policzyć liczbę koncertów zachodnich wykonawców w ciągu miesiąca a teraz czasami w ciągu jednego dnia odbywa się w różnych częściach Polski kilka koncertów, to naprawdę nie wiem skąd się bierze to pytanie. Zaznaczam, że odnoszę się do muzyki jako całości a nie do jakiejś konkretnej "sceny".
Łukasz Komła: Nie wierzę, że chęć obcowania z muzyką na żywo będzie spadać. Na każdym etapie ludzkiej ewolucji, muzyka była istotną częścią kulturotwórczej przestrzeni. Okres silnej pandemii i koncertów w formie online oraz granie dla pustych sal był przerażającym obrazem. Ten czas mocno zweryfikował wiele spraw i spojrzeń na taką dziedzinę sztuki jak muzyka. Tak jak wcześniej wspomniałem, chyba czynnik finansowy jest decydujący i pozyskiwanie środków na organizowanie wydarzeń jest kluczowy. Wiele osób jest chętnych do działania / animowania, ale zniechęcenie pojawia się szybko. Bardzo często słyszę, że zrobienie jakiegoś niewielkiego koncertu artysty nieznanego w Polsce graniczy z cudem, chyba że jesteśmy doklejeni do jakieś instytucji albo ministerialnej żyły złota, chociaż z tym jest różnie, a wręcz bardzo źle.
Jaki artysta Cię obecnie najbardziej inspiruje?
Grzegorz Szyma: W wąskiej dziedzinie elektroniki niezmiennie czerpię inspiracje ze spuścizny twórczej zespołu Kraftwerk. Paradoksalanie nie bardzo wiem po co obecnie ten zespół jeszcze istnieje, ale to już temat na inną okazję. Generalnie w mojej twórczości inspirują mnie bardziej sytuacje z mojego życia niż czyjaś muzyka, ale to chyba naturalne. Moja muzyka jest strumieniem tego co przezywam w swoim życiu przekute na pejzaż dźwiękowy.
Andrzej Korasiewicz: Jeśli w tym pytaniu chodzi o artystów, którzy inspirują mnie muzycznie do słuchania muzyki, to niezmiennie najbardziej inspirują mnie artyści, którzy kreowali muzykę postpunkową, nowofalową, syntezatorą na przełomie lat 70. i 80. Najbardziej szanuję tych, którzy do dzisiaj funkcjonują na scenie muzycznej, nagrywają nowe płyty, dają koncerty - Midge Ure, New Order, The Cure, Depeche Mode, New Model Army.
Łukasz Komła: Nie jestem wstanie wymienić jednej nazwy, jednego aliasu, ani jednego nazwiska. I widzę to raczej jako splot zjawisk, gatunków, osobowości, kontekstów niż emblematyczne i hegemoniczne panowanie jednostki.
Jakie zespoły najchętniej zobaczyłbyś/zobaczyłabyś na żywo w Polsce?
Grzegorz Szyma: Obecnie jest taka dostępność koncertowa artystów z całego świata, że praktycznie nie mam już listy marzeń. Tych o których marzyłem już widziałem i nie mam wielkiej ochoty oglądać ich po raz kolejny. Wolę odkrywać nowe zespoły i po latach wspominać, ze byłem na ich koncercie kiedy grali jeszcze w małym klubie.
Aaaa...przypomniałe sobie:-) Bardzo chciałbym zobaczyć Davida Sylviana, ale od lat nie koncertuje wiec to chyba marzenie ściętej głowy. Poza tym polecam wizyty w filharmonich. Klasyki można słuchać w nieskończoność.
Andrzej Korasiewicz: New Order, Tears For Fears, John Foxx, Soft Cell, The Human League, The The, Howard Jones, Icehouse, Classix Nouveaux.
Łukasz Komła: Na pewno chciałbym zobaczyć więcej korzennych projektów z Afryki, czy z innych części świat, np. z Ameryki Południowej, Bliskiego Wschodu lub Azji. Jestem bardzo znudzony i zawiedziony, kiedy widzę jak festiwalowe programy są żonglerką, obracającą co sezon podobnymi nazwami lub tymi samymi nazwiskami, tylko opatulonymi już innymi pseudonimami. Patrząc na Zachód to bardzo chciałbym zobaczyć amerykański duet Clown Core.
Nad czym obecnie pracujesz – jakie są Twoje najważniejsze projekty – koncertowe, muzyczne, DJskie, artystyczne?
Grzegorz Szyma: Dzieje się... Generalnie tworzę równolegle dwutorowo. Z wykształcenia jestem po warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i cały czas jestem czynnym malarzem i grafikiem. W czerwcu miałem wernisaż wystawy w Berlinie. ALE oczywiście muzyka towarzyszyła mi od zawsze i w okolicach roku 2000 przeszedłem z pozycji odbiorcy na pozycję także twórcy. Przez lata współtworzyłem zespoł Rh+(a joint of audiovisual performers) który finalnie przekształcił się w Das Moon. Po rozpadzie zespołu w 2020 roku kontynuuję "karierę" solowo jako Hiroszyma. Nakładem Requiem Records zadebiutowałem albumem "Inside Isolation". Obecnie pracuję nad dwoma albumami równolegle. Jeden będzie kontynuacją "inside Isolation", a drugi będzie koncept albumem - transową podróżą z Warszawy do Berlina dwóch moich ulubionych - ukochanych miast. Oczywiście koncertuję. Najbliższa okazja do spotkania z publicznością 16 lipca - mój koncert na festiwalu Castle Party. Nie mogę się doczekać. Poza tym oczywiście cały czas gram djsko i jest to oddzielna ścieżka którą podążam od lat grając w największych klubach imprezy o różnym profilu muzycznym w tym moja flagowa impreza DARK Party.
Andrzej Korasiewicz: Obecnie pracuję nad przywróceniem do sieci materiałów z dawnego serwisu Alternativepop.pl, który istniał w latach 2001-2015. Od stycznia tego roku strona jest ponownie w sieci, choć ma dzisiaj trochę inny charakter. Sukcesywnie przywracane się materiały ze starej strony, są też nowe teksty.
Łukasz Komła: Praca wre, Jazz Jantar za pasem letnia odsłona, a w bliskiej perspektywie jesienna edycja. Intensywnie myślę nad tegoroczną AfryKamerą i jej muzycznym obliczem pod nazwą AFreaks.
Jakie są, Twoim zdaniem,obecnie najważniejsze zespoły w Polsce i na świecie? Dlaczego?
Grzegorz Szyma: Słucham mnóstwo muzyki od klasyki przez jazz, pop aż po alternatywę i trudno ot tak po prostu powiedzieć który zespół/ wykonawca jest obecnie najważniejszy. To pewno pochodna gustu i ogólnego osłuchania muzycznego. Skupię się tu zatem na małym wycinku alternatywy która głównie korzysta z brzmień elektronicznych które osobiście najbardziej lubię. Boleję, że Polska scena tej muzyki jest tak mało wypromowana i de facto pomijana mimo, że są świetne zespoły i wykonawcy. Dziennikarze co kuriozalne skupiają się praktycznie wyłącznie na promowaniu sceny alternatywnego rocka, jazzu i heavy metalu. To dotyczy także największych festiwali. Potrafimy zachwycać się i tłumnie przybywać na koncerty Boy Harshera, She Past Away, IAMX a na własnym podwórku mamy szeroki wybór wykonawców którzy tworzą różne odmiany alternatywnej elektroniki, a ich koncerty i twórczość nie cieszą się taką popularnością. Nadal mam wrażenie, że mamy jakiś kompleks "zachodu". Zatem tym razem skupię się wyłącznie na polskich artystach którym powinniśmy dodawać wiatru w żagle: NNHMN, Alles, Martyrmachine, Decadent Fun Club, LARMO / C.H. District, Olga Mysłowska - to wykonawcy o różnej wrażliwości, ale niezwykle utalentowani i tworzący na światowym poziomie. Dorzucę tutaj jeszcze zespół gitarowy, ale który gitary wykorzystuje jak iście transowe syntezatory czyli łódzki zespół Wieże Fabryk.
Andrzej Korasiewicz: Zespoły pojawiają się i znikają. Po latach dopiero widać, które były ważne, a które tylko umiały dobrze się lansować. Dlatego dla mnie najważniejsi są ci artyści, którzy potrafią zainteresować swoją twórczością przez lata (i mam tu na myśli 20, 30 czy 40 lat a nie 5) i są cały czas aktywni. Młode zespoły nawiązują do starszych styli, trendów - mieszają je, przetwarzają po swojemu. Rzadko z tego wychodzi coś ciekawego, ale czasami zdarza się. Co z tego ma jakąś wartość tak naprawdę przekonamy się za parę lat.
Łukasz Komła: To jest cholernie trudne pytanie, jak każde kolejne w tym zestawie (śmiech). Słowo "najważniejsze" sprawia mi najwięcej problemów. Chyba wolałbym podążać za inną trajektorią myślową i skupić się na grupach, które uważam w sposób subiektywny za najciekawsze w ostatnim czasie. Wśród moich krajowych ulubieńców są na pewno trójmiejscy weterani NeoQuartet, wrocławscy EABS, Zima Stulecia i Błoto czy nieistniejący Kurws, ale istniejąca Trupa Trupa. I dalej: Dynasonic, El Topo, Koń, Immortal Onion, Popsysze, Odpoczno, Polski Piach, różne wcielenia Marka Pospieszalskiego, Wood Organization, Lonker See, wh0wh0, Blokowisko, Lotto, Kosmonauci, Psychogeografia, Radical Polish Ansambl, USO 9001, i nie tylko.
Jeśli chodzi o światową scenę to praktycznie się poddałem myśląc nad częścią tego pytania, ponieważ mógłbym wymieć naprawdę dziesiątki zespołów. Dlatego rzucę kilka nazw, na które warto zwrócić uwagę i jakie zrobiły na mnie w ostatnich latach inspirujące wrażenie, a wśród nich takie składy/artyści jak Carlos Niño & Friends, Ikarus, Anteloper, BKO, Makaya McCraven, aint about me, Little Mazarn, Silvan Strauss, Shht, Wu-Lu, Toxicated Keys, IKOQWE, Senyawa, On Our Own Clock, Irreversible Entanglements, 81355, Alpha Maid, Australian Art Orchestra, Asher Gamedze, Tumi Mogorosi, Alabaster DePlume, Duma i mnóstwo innych grup. To są wybory głównie z ostatnich dwóch lat.
Który z festiwali jest Twoim zdaniem najbardziej opiniotwórczy, najważniejszy?
Grzegorz Szyma: Trudne pytanie... Każdy festiwal od tych największych typu Opener, przez OFF, a na Castle Party kończąc ma swoje zasługi i swoją publiczność. Na festiwalach można oglądać legendarne gwiazdy, efemerydy jednego sezonu i debiutantów. To fajny sposób na spędzenie letniego czasu ze znajomymi i muzyką którą się lubi. Generalnie festiwale mają się chyba dobrze i to cieszy. Osobiście polecam też lubelski festiwal Inne Brzmienia, wrocławski Industrial Festiwal i katowicki Tauron Nowa Muzyka. To festiwale ze świetnymi odkrywczymi line upami.
Andrzej Korasiewicz: Każde ze środowisk muzycznych ma swój festiwal, który dla nich jest najważniejszy, integruje to środowisko. Moim zdaniem nie ma dzisiaj takiego festiwalu jak Jarocin w latach 80., który rzeczywiście był najważniejszym wydarzeniem w polskiej muzyce, który kreował nowe trendy a zarazem był przeglądem różnych stylistyk.
Łukasz Komła: Nie wiem czy miałaś na myśli polskie czy zagraniczne festiwale? I też nie wiem czy w tych pomieszanych, bardzo smutnych i na wielu poziomach trudnych czasach są jeszcze opiniotwórcze festiwale muzyczne? W Polsce dużo się dzieje w tym obszarze, sam pracuję przy różnych festiwalach albo w jakiś sposób współpracuję. Uważam, że najciekawszym polskim festiwalem jazzowym jest gdański Jazz Jantar. W tym roku ma swoją 26. edycję. W lipcu będzie letnia odsłona. Nie tylko dlatego, że jestem częścią Jazz Jantaru, ale przez wiele lat brałem udział w tym festiwalu w roli zwykłego słuchacza i zawsze program koncertowy mnie elektryzował, inspirował i zbiegał się z moimi zainteresowaniami. Z innych obszarów gatunkowych doceniam Inne Brzmienia, Up To Date, Ethno Port, NeoArte - Syntezator Sztuki, Fonomo, Gadafest, Ravekjavík, Avant Art, Katowice Jazz Art, Eklektik Session, Lado w Mieście DYM Festival, Lublin Jazz Festival. A jeśli miałbym wykrzesać i podać jakiś zagranicznych festiwal, który może mieć realny wpływ na otoczenie to wskazałbym na ugandyjski Nyege Nyege Music Festival.
Jak ogólnie oceniasz kondycję sceny alternatywnej w Polsce, w Europie, na świecie?
Grzegorz Szyma: Nie jestem dziennikarzem i nie do mnie należą podsumowania. Myślę natomiast, ze alternatywa zawsze podążała nieskrępowanym strumieniem nowych pomysłów które potem przechodziły do głównych nurtów popu. Nie inaczej jest i dziś. Ta scena rozwija się naturalnie i jest oazą wolności. Ktoś powie, że wszystko już było.. i pewno wiele w tym racji, a jednak cały czas na przykład zmieniają się brzmienia które kształtują m.in zdobycze technologiczne. Teraz w zasadzie artystą - muzykiem może być każdy, problem w tym aby wyłapać kto tworzy rzeczy wartościowe. Jako ludzie mamy nieodpartą potrzebę tworzenia więc o alternatywę która wyrasta tak naprawdę z "nie umienia" jestem spokojny:-) W Polsce co warto podkreślić i wymienić istnieją cztery moim zdaniem bardzo ważne wytwórnie płytowe które z uporem pokonując różne trudności wydają polską alternatywę dokumentując dla pokoleń ten wąski pas muzyki. Jest to Requiem Records, Gusstaff Records, Zoharum i Antena Krzyku. Kupujcie płyty - warto wspierać rodzimą twórczość.
Andrzej Korasiewicz: Nie interesuje mnie istnienie "sceny alternatywnej". To dla mnie jakieś sekciarstwo. Interesuje mnie jedynie muzyka i nie dzielę jej na "alternatywną" i "niealternatywną". Uważam, że nikt nie powinien ograniczać się w słuchaniu muzyki patrząc przez pryzmat jakiś scen.
Łukasz Komła: O tym można by pewnie napisać stosy książek i wszelakich kilometrowych wywodów. Nie jestem nawet wstanie objąć umysłem jakiejś niewielkiej części tego zjawiska w tak szerokim kontekście. W Polsce bywa bardzo różnie z kondycją, co chwilę zadyszki i spadki energii. Zdecydowanie najbardziej "wysportowaną" sceną jest trójmiejska. Chyba nie ma drugiej tak mocnej w naszym kraju, co nie znaczy, że w innych częściach Polski nic się nie dzieje. Choć są pewne obszary, w których stagnacja i smutna linia w kształcie constans jest normą. Bywa też tak, że konkurencja i brak współpracy między scenami/grupami nawet w obrębie jednego miasta stwarza sytuację swoistego klinczu, blokując rozwój dla wszystkich stron. A bywa również tak, że wielu lokalnych organizatorów czy włodarzy klubów nie pomagają młodszym artystom. Coraz częściej się słyszy o braku funduszy, tym bardziej w dobie inflacji, i coraz częściej dochodzi do kuriozalnych sytuacji koncertowych. Jedno z takich zajść miło miejsce ostatnio w Poznaniu. Klub chciał, żeby ostatecznie zespół sam sfinansował swój występ, i spadło to na uznanych oraz cenionych już muzyków. Nie mówię, że ci nieznani szerzej artyści mają siebie finansować, nikogo nie powinna spotkać taka sytuacja, bez względu na dorobek, nazwisko, status itd. Nie!
Czy uważasz, że liczba imprez/koncertów będzie się zmniejszała, że coraz mniej ludzi ma ochotę na udział w wydarzeniach na żywo?
Grzegorz Szyma: Przeciwnie myślę, ze cały czas będzie chęć uczestnictwa w wydarzeniach na żywo. Potwierdzeniem są wyprzedane stadiony na koncerty wykonawców z polski i zagranicy. Duża ilość festiwali i koncertów klubowych. Problem może w tym, ze wraz z dostępnością sprzętu do tworzenia muzyki zwiększyła się ilość ludzi tworzących i czasami mam wrażenie, jak by było więcej ludzi na scenie niż pod sceną. To zjawisko głównie dotyczy właśnie alternatywy, ale powiedzmy sobie szczerze taka jej rola:-) Zawsze przeciera szlaki które tłumy nie akceptują. Inaczej nie była by alternatywą.
Andrzej Korasiewicz: Uważam, że chętnych na udział w wydarzeniach na żywo nie brakuje. Liczba koncertów w skali ogólnej cały czas się zwiększa, podobnie jak liczba ludzi, którzy w niej biorą udział. Gdy sobie przypomnę lata 90. kiedy na palcach jednej ręki można było policzyć liczbę koncertów zachodnich wykonawców w ciągu miesiąca a teraz czasami w ciągu jednego dnia odbywa się w różnych częściach Polski kilka koncertów, to naprawdę nie wiem skąd się bierze to pytanie. Zaznaczam, że odnoszę się do muzyki jako całości a nie do jakiejś konkretnej "sceny".
Łukasz Komła: Nie wierzę, że chęć obcowania z muzyką na żywo będzie spadać. Na każdym etapie ludzkiej ewolucji, muzyka była istotną częścią kulturotwórczej przestrzeni. Okres silnej pandemii i koncertów w formie online oraz granie dla pustych sal był przerażającym obrazem. Ten czas mocno zweryfikował wiele spraw i spojrzeń na taką dziedzinę sztuki jak muzyka. Tak jak wcześniej wspomniałem, chyba czynnik finansowy jest decydujący i pozyskiwanie środków na organizowanie wydarzeń jest kluczowy. Wiele osób jest chętnych do działania / animowania, ale zniechęcenie pojawia się szybko. Bardzo często słyszę, że zrobienie jakiegoś niewielkiego koncertu artysty nieznanego w Polsce graniczy z cudem, chyba że jesteśmy doklejeni do jakieś instytucji albo ministerialnej żyły złota, chociaż z tym jest różnie, a wręcz bardzo źle.
Jaki artysta Cię obecnie najbardziej inspiruje?
Grzegorz Szyma: W wąskiej dziedzinie elektroniki niezmiennie czerpię inspiracje ze spuścizny twórczej zespołu Kraftwerk. Paradoksalanie nie bardzo wiem po co obecnie ten zespół jeszcze istnieje, ale to już temat na inną okazję. Generalnie w mojej twórczości inspirują mnie bardziej sytuacje z mojego życia niż czyjaś muzyka, ale to chyba naturalne. Moja muzyka jest strumieniem tego co przezywam w swoim życiu przekute na pejzaż dźwiękowy.
Andrzej Korasiewicz: Jeśli w tym pytaniu chodzi o artystów, którzy inspirują mnie muzycznie do słuchania muzyki, to niezmiennie najbardziej inspirują mnie artyści, którzy kreowali muzykę postpunkową, nowofalową, syntezatorą na przełomie lat 70. i 80. Najbardziej szanuję tych, którzy do dzisiaj funkcjonują na scenie muzycznej, nagrywają nowe płyty, dają koncerty - Midge Ure, New Order, The Cure, Depeche Mode, New Model Army.
Łukasz Komła: Nie jestem wstanie wymienić jednej nazwy, jednego aliasu, ani jednego nazwiska. I widzę to raczej jako splot zjawisk, gatunków, osobowości, kontekstów niż emblematyczne i hegemoniczne panowanie jednostki.
Jakie zespoły najchętniej zobaczyłbyś/zobaczyłabyś na żywo w Polsce?
Grzegorz Szyma: Obecnie jest taka dostępność koncertowa artystów z całego świata, że praktycznie nie mam już listy marzeń. Tych o których marzyłem już widziałem i nie mam wielkiej ochoty oglądać ich po raz kolejny. Wolę odkrywać nowe zespoły i po latach wspominać, ze byłem na ich koncercie kiedy grali jeszcze w małym klubie.
Aaaa...przypomniałe sobie:-) Bardzo chciałbym zobaczyć Davida Sylviana, ale od lat nie koncertuje wiec to chyba marzenie ściętej głowy. Poza tym polecam wizyty w filharmonich. Klasyki można słuchać w nieskończoność.
Andrzej Korasiewicz: New Order, Tears For Fears, John Foxx, Soft Cell, The Human League, The The, Howard Jones, Icehouse, Classix Nouveaux.
Łukasz Komła: Na pewno chciałbym zobaczyć więcej korzennych projektów z Afryki, czy z innych części świat, np. z Ameryki Południowej, Bliskiego Wschodu lub Azji. Jestem bardzo znudzony i zawiedziony, kiedy widzę jak festiwalowe programy są żonglerką, obracającą co sezon podobnymi nazwami lub tymi samymi nazwiskami, tylko opatulonymi już innymi pseudonimami. Patrząc na Zachód to bardzo chciałbym zobaczyć amerykański duet Clown Core.
Nad czym obecnie pracujesz – jakie są Twoje najważniejsze projekty – koncertowe, muzyczne, DJskie, artystyczne?
Grzegorz Szyma: Dzieje się... Generalnie tworzę równolegle dwutorowo. Z wykształcenia jestem po warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i cały czas jestem czynnym malarzem i grafikiem. W czerwcu miałem wernisaż wystawy w Berlinie. ALE oczywiście muzyka towarzyszyła mi od zawsze i w okolicach roku 2000 przeszedłem z pozycji odbiorcy na pozycję także twórcy. Przez lata współtworzyłem zespoł Rh+(a joint of audiovisual performers) który finalnie przekształcił się w Das Moon. Po rozpadzie zespołu w 2020 roku kontynuuję "karierę" solowo jako Hiroszyma. Nakładem Requiem Records zadebiutowałem albumem "Inside Isolation". Obecnie pracuję nad dwoma albumami równolegle. Jeden będzie kontynuacją "inside Isolation", a drugi będzie koncept albumem - transową podróżą z Warszawy do Berlina dwóch moich ulubionych - ukochanych miast. Oczywiście koncertuję. Najbliższa okazja do spotkania z publicznością 16 lipca - mój koncert na festiwalu Castle Party. Nie mogę się doczekać. Poza tym oczywiście cały czas gram djsko i jest to oddzielna ścieżka którą podążam od lat grając w największych klubach imprezy o różnym profilu muzycznym w tym moja flagowa impreza DARK Party.
Andrzej Korasiewicz: Obecnie pracuję nad przywróceniem do sieci materiałów z dawnego serwisu Alternativepop.pl, który istniał w latach 2001-2015. Od stycznia tego roku strona jest ponownie w sieci, choć ma dzisiaj trochę inny charakter. Sukcesywnie przywracane się materiały ze starej strony, są też nowe teksty.
Łukasz Komła: Praca wre, Jazz Jantar za pasem letnia odsłona, a w bliskiej perspektywie jesienna edycja. Intensywnie myślę nad tegoroczną AfryKamerą i jej muzycznym obliczem pod nazwą AFreaks.