AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Essence of Mind - Insurrection


Czytano: 3502 razy

89%


Wykonawca:

Galerie:

Katalog płyt:
Ostatnie tematy na forum:

Założony w 2006 roku w Norwegii duet Essence of Mind pod opiekuńczymi skrzydłami wytwórni Alfa Matrix wydał innowacyjne dzieło. Chłopaki z Oslo debiutując albumem Insurrection stworzyli wybuchową mieszankę stylów, z których ich skandynawskie wzory korzystały jedynie pojedynczo. Ebm, electro, harsh i tbm to gatunki, wokół których krążą utwory Essence of Mind, wzbogacone o niesmowicie harsh'owatą barwę głosu wokalisty. Tak więc mimo wielu porównań do Apoptygmy Berzerk, Icon of Coil, czy Zeromancer'a, mnie osobiście przypomina wyszlifowaną wersję Komor'a Kommando.

Rzadko spotyka się harsh w takiej postaci. Po prostu niesamowity wokal Erlend'a wydaje się być stworzony do tego typu muzyki, lecz najbardziej zaskakujący okazuje się fakt, że w partiach "normalnego" śpiewu, głos również wypada doskonale. Essence of Mind to nie pier***nięcie jak Combichrist, ale też nie rzewne Colony 5 czy Frozen Plasma.

Płyta ta wyznacza niejako szlaki harshu i tbm, jest wzorem do trafienia w gust ludzi, lubiących się wykrzyczeć i to nie byle o czym. Teksty idealnie leżą na trzaskających bitach, gdyż wykładają kawę na ławę i nie owijając w bawełnę jadą po kim i po czym trzeba. Jak już wspomniałem, nie działa to na zasadzie "uderz pięścią w stół i pokaż, że jesteś wół", lecz wykładając kolejne argumenty, z hukiem zmiatamy problemy. Coś Cię stresuje? Nigdy więcej...

Siłę płyty można jeszcze lepiej odczuć na żywo. Koncerty promujące ten krążek były jednymi z najbardziej żywiołowych, jakie w moim skromnym życiu miałem okazję zobaczyć. Trasa tuż obok dorosłej gwiazdy jaką jest Zeromancer, niewątpliwie im posłużyła. Insurrection ma ogromną siłę, której Alfa Matrix jeszcze nie miało...

Pojawienie się Essence of Mind na scenie dark independent to zdecydowanie świeżość i nieposkromiona energia. Każdy utwór bije z głośników niczym pięści Jackie Chan'a, a odbiorca musi tylko przekazywać ciosy swoim nieprzyjaciołom... Zresztą same tytuły mówią wiele: My Time, Crime of Life, czy The Game – bo w końcu życie to gra. Gra o przetrwanie.

Tracklista:


01. Here to Play
02. Piss Artist
03. Original Poser
04. My Time
05. Crime of Life
06. Friction
07. Fake
08. Wasted
09. The Game
10. Queued up
11. Deadheroes
12. Flayed Principle
13. Push It Back
Autor:
Tłumacz: murd
Data dodania: 2010-11-29 / Recenzje muzyki


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze:


Smok

Smok
Napisano: 2010-11-29 09:39:02
Razi tylko kaleczenie gramatyki i wymowy angielskiej.
Ale za to cała płyta tchnie duchem dobrego cyberpunka.