Fallen Angels Party & Black Velvet
Czytano: 3141 razy
Wrocławska impreza Fallen Angels Party - oprócz zapewniania pasjonatom sceny dark independent regularnej zabawy na parkiecie - odgrywa ważną rolę w promocji rodzimych projektów. 11 kwietnia 2015 w klubie Cztery Litery mieliśmy zatem okazję wysłuchania koncertu pochodzącego z Torunia, działającego od 2009 roku, projektu Black Velvet. Tworzą go Daniel Soczewiński - odpowiedzialny za kompozycje oraz za wokal - i Marcin "Kozio" Klimek - udzielający się jako klawiszowiec. Grupa zagwarantowała publiczności tego wieczoru kaskadę gorących, inspirowanych muzyką Depeche Mode, utworów.
Od pierwszych wpadających w ucho dźwięków duszna, erotyczna atmosfera zawarta w synthpopowych bitach "We need each other" zachęciła publiczność do rozgrzania się na parkiecie. Podobnie było przy "You and me" oraz "Special games", podczas których otwarty na zgromadzonych przed sceną ludzi wokalista zagrzewał do tańca i sam wpisywał się w tę rytmiczną modę.
Odrobinę mroczniejsze "Forever Together" bardziej skojarzone z klimatem Fallen Angels Party, do którego impreza zdążyła przyzwyczaić fanów, zdecydowanie jeszcze bardziej ożywiło występ. "Friday Night" czy cięższe "I Feel Loved" udowodniły, że Black Velvet to jednak głównie erotyczno-romantyczna maszyna zmuszająca do kompulsywnego poruszania się w rytm satysfakcjonującego synthpopu. Co ewidentnie przyczynia się do pozytywnego odbioru zespołu, to gitarowe riffy wygrywane przez lidera. Fani And One lub De/Vision nie mogli czuć się zawiedzeni.
Warto wspomnieć o niespodziance dla tych, którzy wiernie śledzą nowości na polskiej scenie dark independent. Niektórzy z nich wiedzą pewnie, że występujący w Black Velvet klawiszowiec prowadzi solowy projekt - Electro Fear łączący dark elektro, motywy zaczerpnięte z klasycznych filmów grozy oraz synthpop. Tego wieczoru mogliśmy również usłyszeć wykonany na żywo pierwszy singiel - "Heaven" - będący jednym z jaśniejszych punktów całego koncertu, urozmaiconego przez kompozycję m.in. partiami skrzypiec (choć odtworzonymi z głośników, to nadającymi występowi szlachetnego rysu).
Nie obyło się, oczywiście, bez bisu ku uciesze publiczności. Dwa przyzwoite utwory - "Angry" i "Unknown Direction" w stylu Camouflage - zakończyły trwający około godziny koncert, otwierając after party, na którym nie zabrakło Solitary Experiments, Icon of Coil, Ladytron, Rammstein czy nawet "I feel you" Schillera.
Jedynymi minusami była niewielka publiczność oraz nagłośnienie - głośniki czasem po prostu nie dawały rady, strasząc przedagonalnymi dźwiękami membrany. Mimo to muzyka broniła się sama, więc co można jeszcze dodać?
Można zwrócić uwagę na to, że zarówno Black Velvet, jak i Electro Fear przygotowują się do wydania debiutanckich albumów. Obu życzę powodzenia.
Od pierwszych wpadających w ucho dźwięków duszna, erotyczna atmosfera zawarta w synthpopowych bitach "We need each other" zachęciła publiczność do rozgrzania się na parkiecie. Podobnie było przy "You and me" oraz "Special games", podczas których otwarty na zgromadzonych przed sceną ludzi wokalista zagrzewał do tańca i sam wpisywał się w tę rytmiczną modę.
Odrobinę mroczniejsze "Forever Together" bardziej skojarzone z klimatem Fallen Angels Party, do którego impreza zdążyła przyzwyczaić fanów, zdecydowanie jeszcze bardziej ożywiło występ. "Friday Night" czy cięższe "I Feel Loved" udowodniły, że Black Velvet to jednak głównie erotyczno-romantyczna maszyna zmuszająca do kompulsywnego poruszania się w rytm satysfakcjonującego synthpopu. Co ewidentnie przyczynia się do pozytywnego odbioru zespołu, to gitarowe riffy wygrywane przez lidera. Fani And One lub De/Vision nie mogli czuć się zawiedzeni.
Warto wspomnieć o niespodziance dla tych, którzy wiernie śledzą nowości na polskiej scenie dark independent. Niektórzy z nich wiedzą pewnie, że występujący w Black Velvet klawiszowiec prowadzi solowy projekt - Electro Fear łączący dark elektro, motywy zaczerpnięte z klasycznych filmów grozy oraz synthpop. Tego wieczoru mogliśmy również usłyszeć wykonany na żywo pierwszy singiel - "Heaven" - będący jednym z jaśniejszych punktów całego koncertu, urozmaiconego przez kompozycję m.in. partiami skrzypiec (choć odtworzonymi z głośników, to nadającymi występowi szlachetnego rysu).
Nie obyło się, oczywiście, bez bisu ku uciesze publiczności. Dwa przyzwoite utwory - "Angry" i "Unknown Direction" w stylu Camouflage - zakończyły trwający około godziny koncert, otwierając after party, na którym nie zabrakło Solitary Experiments, Icon of Coil, Ladytron, Rammstein czy nawet "I feel you" Schillera.
Jedynymi minusami była niewielka publiczność oraz nagłośnienie - głośniki czasem po prostu nie dawały rady, strasząc przedagonalnymi dźwiękami membrany. Mimo to muzyka broniła się sama, więc co można jeszcze dodać?
Można zwrócić uwagę na to, że zarówno Black Velvet, jak i Electro Fear przygotowują się do wydania debiutanckich albumów. Obu życzę powodzenia.