AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Felix Marc - Parallel Worlds


Czytano: 4653 razy

89%


Wykonawca:

Katalog płyt:
Ostatnie tematy na forum:

Mimo całej ślepej miłości i braku obiektywizmu w stosunku do formacji zwanej Diorama, solowe projekty Feliksa Marca na początku zawsze odbieram dość sceptycznie. Szczerze? Po pierwszym przesłuchaniu "Pathways" (pierwsza solowa płyta artysty z 2008 roku) zemdliło mnie. Wydawałoby się - za słodko. A jednak dałam szansę, zaczęłam się wsłuchiwać i efekt jest taki, że album do dzisiaj gra w moich słuchawkach. To muzyka, która zyskuje na wartości w czasie po każdym przesłuchaniu. Nauczona doświadczeniem, z podobną cierpliwością podeszłam więc i do "Parallel Worlds".

Wiedząc, czego się spodziewać po wokaliście Frozen Plasmy i klawiszowcu Dioramy, byłam przygotowana na sporą dawkę muzycznego lukru. Ale i płytę bardzo osobistą, niby spokojną jak śpiący kotek, ale i jak on - momentami pokazującą pazur - co w mojej opinii jest niewątpliwym walorem nowego albumu.

Obok tekstów, które może nie są trywialne, ale i nie szokują ciągami metafor o niezliczonych możliwościach interpretacji, znajdujemy tu naprawdę niebanalne melodie. Na szczególną uwagę zasługują "Parallel World", zabierających nas w lata 80. oraz czarne konie płyty - chwytliwe electropopowe hity "MoscowParis" i "Garden of Light". Raz jest lekko i tanecznie ("Modern Talking"), momentami z wykopem ("Ghost'), innym razem popowo i rzewnie ("Fields of Grey"). Tak jak na poprzednim albumie, i tutaj Felix po mistrzowsku łączy stare i sprawdzone z nowym i świeżym. Staje się to zresztą pomału znakiem rozpoznawczym wokalisty. Wspomniany wyżej "Ghost" brzmi jak lżejsza wersja któregoś z utworów FrontLine Assembly, by w refrenie znowu wrócić "na swoje". W melancholijnym "Opposite Sides" na drugich klawiszach zagrał natomiast Torben Wendt, nic dziwnego więc, że kawałek, obok wyraźnego stylu Feliksa, zdradza również znamiona Dioramy.

Doskonale zaśpiewały gościnne wokalistki: Lis van der Akker w utworze "Fields of Grey" i MyLucina w drapieznym "Collector". Taką współpracę uważam jak najbardziej za wartość dodaną. Nie ma tu nic na siłę, głosy wzajemnie się uzupełniają, opowiadając konkretną historię. W mojej opinii "Collector" bije na głowę "Fields of Grey". Utwór, zainspirowany debiutanckim "Kolekcjonerem" Johna Fowlesa, podobnie jak książka, wywołuje prawdziwe ciary na plecach.

Wytypowany na singiel "The Muse" to z kolei typowy feliksowy hit z chwytliwym refrenem. Teledysk, podobnie jak do "Give back the moments" z pierwszej płyty, nakręcił Boris May. Ciekawostką jest sceneria klipu – centrum współczesnego designu Red Dot Design Museum w niemieckim Essen, gdzie każdy z odwiedzających może dotknąć i wypróbować znajdujące się tam eksponaty. Felix Marc jako pierwszy nakręcił tam teledysk.

Przekonujący i natychmiast docierający do słuchacza jest sam tytuł albumu. Z każdym kolejnym utworem słychać, jak autor miota się między istotnymi dla niego światami, starając się odnaleźć swoje miejsce w obu, szukając kompromisu i od czasu do czasu przepraszając nie wiadomo kogo nie wiadomo za co.

Na płycie znajdziemy też małą niespodziankę - cover "Mystify" INXS. Jak Felix zdradził w jednym z wywiadów, jest to jeden z jego ulubionych kawałków, dzięki któremu chciał uchwycić wart zapamiętania, inspirujący moment podczas jednej z podróży do Moskwy.

Co mnie irytuje? Pewna maniera wokalna oraz wulgarne "Go fuck yourself" w "Life is a Porn". Gniew i agresję Felix potrafi przecież wyrazić w dużo bardziej subtelny sposób. Wystarczy powrócić do wymienionego wyżej "Give me back the moments". "Fucki" pozostawiłabym formacjom spod znaku Combichrista.

Felix Marc już po raz drugi zaserwował piękną, osobistą, przemyślaną płytę, której temat jest bliski większości, jeśli nie wszystkim jego słuchaczom. Przyznajcie, ilu z nas żyje i miota się między dwoma światami: rutyny i zabawy, obowiązków i pragnień? Tkwiąc przed monitorami biurowych komputerów, tęsknimy do równoległego świata pełnego wolności i inspiracji. Niby nic odkrywczego, a jednak pociągające...

W klimacie coraz to nowych wydawnictw goniących za bitem i przysłowiowym "pierdolnięciem", dobrze jest przystanąć i posłuchać czegoś z sercem i sensem.

Let’s meet in our parallel world.

Tracklista:
01. Repair
02. MoscowParis
03. Collector
04. Opposite Sides
05. Life is a Porn
06. Field sof Grey
07. The Muse
08. Modern Talking
09. The Garden of Light
10. Ghost
11. Mystify
12. Parallel Worlds
Autor:
Tłumacz: LeNa_
Data dodania: 2011-07-01 / Recenzje muzyki




Najnowsze komentarze: