AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Godless Procession - Godless Procession


Czytano: 1894 razy

74%


Kto powiedział, że Europejczycy muszą być pionierami muzyki alternatywnej? Słyszy się taki pogląd. Panowie z formacji Godless Procession (Meksyk), wiedząc lub nie o tym poglądzie, wydają się tak czy inaczej skutecznie z nim walczyć. Płyta o tym samym tytule, co nazwa zespołu, jest dobrze przemyślana, wyważona, z pomysłem i potencjałem na jeszcze lepszy materiał. Tylko wokalista wydaje się nie do końca zdecydowany, czy chce iść w kierunku śpiewu operowego, czy jednak brzmiącego, zwykłego wokalu. W efekcie wydaje się robić obydwie rzeczy na raz, co nie zawsze mu wychodzi – śpiew klasyczny operowy charakteryzuje się zazwyczaj szeroką amplitudą vibrato i bezbłędnym trafianiem w dźwięki, czego czasami nie można zaobserwować. A jeśli chciał "normalnie", to za mało mocy, za mało wyrazu... Mimo to wokal, jako warstwa dźwiękowa, dobrze komponuje się z całokształtem muzyki. Czas przyjrzeć się poszczególnym utworom.

Intro zaczyna się klimatycznym, brzmiącym basem i wokalizą, dobrze wprowadza w klimat całej płyty. Mil noches wita nas skocznym, nieco tanecznym rytmem, jednak basy i dwie warstwy wokalu trzymają nas w ryzach. Melodia wpada w ucho, jest szeroka i nieprymitywna, co jest dużą wartością. Jeśli chodzi o pozostałe warstwy muzyki, nie są zbyt wyszukane – raczej proste, nieskomplikowane... Jednak już w drugim utworze klimat nieco się zmienia, pojawia się więcej plam dźwiękowych, bas pozostaje rytmiczny, lecz również nieco rozmyty. Może denerwować nadmiar echa zastosowanego w wokalu na samym początku, na szczęście później rezygnują z tego zabiegu. Utwory 3 i 4 są zbliżone klimatem, za to El principio to utwór spokojniejszy, melodyjny jak większość na płycie. El fuego wydaje się być próbą stworzenia muzyki odkładnie odpowiadającej warstwie tekstowej, to znaczy – opisywaniem tekstu muzyką.
Ogólnie czuć wpływy takich kapel jak Diary of Dreams czy Bauhaus. Ciekawa kombinacja? Godless procession wydaje się całkiem umiejętnie łączyć nurty. Wprawdzie nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej, ale jest konsekwentnie i na pewno na dobrej drodze.
Przyjrzyjcie się proszę pozycji Nosferatu – na początku dobitne, "nirvanowskie" basy, słodko-gorzka melodia gitary i ten wokal. Ten charakterystyczny wokal, o którym pisałam na wstępie. Pasuje? To już kwestia gustu, ale na pewno stanowi element charakterystyczny dla formacji Godless Procession.
La espera znów czaruje magiczną, nienachalną potęgą basu. Ta warstwa stanowi zdecydowanie najsilniejszy aspekt ich muzyki. W połączeniu z pozostałymi warstwami tworzy potęgę mrocznego brzmienia.
Secreto perverso już przyspiesza tempo, basy wręcz imitują burzę... Ale klimat pozostaje konsekwentnie taki sam. Nieco średniowieczne dwugłosy wzmagają wyraz utworu.
Ostatnia pozycja zaczyna się nieco popowo (albo przynajmniej: mniej-alternatywnie), ale już dobrze nam znany wokal zaraz wyprowadza nas z błędu. Zostają wykorzystane wszystkie wcześniejsze zabiegi. Zawsze w takich sytuacjach nasuwają się pytania: konsekwencja czy nuda? Klimat czy brak pomysłów?

Podsumowując: to dobra płyta, w której wykorzystywane są niekiedy naprawdę ambitne zabiegi muzyczne. Bardzo wielu fanów różnych gatunków muzyki może znaleźć coś dla siebie, o ile oczywiście wytrzymają operowy wokal, który na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Z czystym sumieniem jednak dodam: warto spróbować.

Tracklista:

01. Intro
02. Mil noches
03. Verbo encarnado
04. Hace falta
05. El principio
06. El fuego
07. Nosferatu
08. La espera
09. Secreto perverso
10. No tengo fe en ti
Autor:
Tłumacz: arwena_90
Data dodania: 2013-03-01 / Recenzje muzyki




Najnowsze komentarze: