HAU RUCK 2025

Czytano: 354 razy
80%
KMFDM – zespół-legenda o stylu, którego nie da się pomylić z żadnym innym. Oczywiście, wokół niego zawsze krążyły kontrowersje – od oskarżeń, że ich muzyki słuchają potencjalni "Columbinerzy" czy niedoszli sprawcy szkolnych strzelanin, przez niejasne odniesienia do urodzin Hitlera, po działania antyestablishmentowe, które trudno jednoznacznie zinterpretować. Tego naprawdę sporo. Ale jeśli zespół jest tak wyrazisty i działa od tak wielu lat, trudno oczekiwać, że będzie mdły – bo wtedy nie miałby charakteru ani treści.
Dokładnie 20 lat po premierze albumu Hau Ruck otrzymujemy jego reedycję. Dla mnie ta muzyka to potężny zastrzyk energii – owszem, agresywnej i zdecydowanej, ale jednocześnie totalnie uzależniającej. Nie wiem, czy poza Ministry, PIG czy Skinny Puppy ktoś generuje podobne wibracje – ten wokal: surowy, brudny, ostry jak brzytwa, ale tak charakterystyczny, że nie sposób pomylić go z nikim innym.
A muzyka? To metal, to industrial – mroczna, ale pozbawiona tej zimnej, chirurgicznej precyzji, która czasem dominuje w czysto industrialnych produkcjach. To coś zupełnie innego.
Dwie dekady po oryginalnym wydaniu HAU RUCK nadal pozostaje jednym z najbardziej bezkompromisowych manifestów KMFDM – kanciasty, agresywny i dźwiękowo miażdżący. Zremiksowany i zremasterowany na 20-lecie, HAU RUCK 2025 ląduje z podwójną siłą. Brzmienie zostało znacząco ulepszone – częstotliwości są pełniejsze, miksy ciaśniejsze, wszystko uderza z większym ciężarem. A jednak nic z oryginalnej furii nie zostało utracone – wręcz przeciwnie, nowa wersja otwiera przestrzeń wokół tej wściekłości.
KMFDM od zawsze działa na przecięciu dźwiękowej ekstremy i ideowego ostrza. Ich hybryda industrialnej szorstkości, elektronicznej gęstości i metalowej estetyki stworzyła nie tylko styl, ale wręcz język. HAU RUCK kondensuje tę formułę w prawdziwy arsenał dźwiękowy: wokale są celowo szorstkie, bity masywne, a aranżacje tną jak ząbkowane ostrza. To dźwięk precyzyjny, ale nie sterylny – brudny tam, gdzie powinien pulsować, ostry tam, gdzie ma ranić.
Niewiele zespołów stworzyło tak charakterystyczny dialekt audio-lingwistyczny. Połączenie samplowanej absurdalności, marszowych rytmów i ironicznej performatywności u KMFDM daje efekt głęboko warstwowy. Ich zniekształcenia są estetyką, a szorstkość – deklaracją postawy. Lirycznie album brzmi dziś niemal proroczo. "Free Your Hate" to kluczowy punkt – jego hymniczny puls jest zarazem ostrzeżeniem i zaproszeniem. Teksty, często źle interpretowane, działają jak ideologiczne testy Rorschacha. Linijki typu "The beatings will continue / Until morale improves" czy "Crusade in the days of rage" nie nawołują do przemocy – one dekodują mechanizmy opresji i kontroli. To nie nihilizm – to diagnoza. Ten utwór to uzbrojona analiza struktur władzy, a cały album podąża podobnym torem: od wytykania win po katharsis. Inne wyróżniające się utwory – "Real Thing", "New American Century", "Professional Killer" – obnażają moralne zmęczenie i kulturowy rozkład z chirurgiczną precyzją. Jest tu gniew, ale przepuszczony przez intelektualne sito. Siła KMFDM leży w tym, że nie upraszczają emocji do haseł – oni je rzeźbią. Nawet "Mini Mini Mini", swingowy cover Jacquesa Dutronca, działa jak komentarz – absurdalny akcent pośród muzycznej polemiki, mrugnięcie okiem spod wojennego malunku.
Skład w czasie nagrywania – Konietzko, Cifarelli, Hodgson, Selway, White – działał w pełnej synchronii. Efektem nie był chaos, lecz kontrolowana detonacja.
Tak. Dziesięć razy tak.
Tracklista:
01. Free Your Hate
02. Hau Ruck
03. You're No Good
04. New American Century
05. Real Thing
06. Every Day's A Good Day
07. Mini Mini Mini
08. Professional Killer
09. Feed Our Fame
10. Ready To Blow
11. Auf Wiederseh’n
Premiera: 23.05.2025
Wydawca: Metropolis Records
Format: 2xLP / CD / Digital
KMFDM online:
Instagram: instagram.com/officialkmfdm
Facebook: facebook.com/officialkmfdm
Bandcamp: kmfdm.bandcamp.com
Dokładnie 20 lat po premierze albumu Hau Ruck otrzymujemy jego reedycję. Dla mnie ta muzyka to potężny zastrzyk energii – owszem, agresywnej i zdecydowanej, ale jednocześnie totalnie uzależniającej. Nie wiem, czy poza Ministry, PIG czy Skinny Puppy ktoś generuje podobne wibracje – ten wokal: surowy, brudny, ostry jak brzytwa, ale tak charakterystyczny, że nie sposób pomylić go z nikim innym.
A muzyka? To metal, to industrial – mroczna, ale pozbawiona tej zimnej, chirurgicznej precyzji, która czasem dominuje w czysto industrialnych produkcjach. To coś zupełnie innego.
Dwie dekady po oryginalnym wydaniu HAU RUCK nadal pozostaje jednym z najbardziej bezkompromisowych manifestów KMFDM – kanciasty, agresywny i dźwiękowo miażdżący. Zremiksowany i zremasterowany na 20-lecie, HAU RUCK 2025 ląduje z podwójną siłą. Brzmienie zostało znacząco ulepszone – częstotliwości są pełniejsze, miksy ciaśniejsze, wszystko uderza z większym ciężarem. A jednak nic z oryginalnej furii nie zostało utracone – wręcz przeciwnie, nowa wersja otwiera przestrzeń wokół tej wściekłości.
KMFDM od zawsze działa na przecięciu dźwiękowej ekstremy i ideowego ostrza. Ich hybryda industrialnej szorstkości, elektronicznej gęstości i metalowej estetyki stworzyła nie tylko styl, ale wręcz język. HAU RUCK kondensuje tę formułę w prawdziwy arsenał dźwiękowy: wokale są celowo szorstkie, bity masywne, a aranżacje tną jak ząbkowane ostrza. To dźwięk precyzyjny, ale nie sterylny – brudny tam, gdzie powinien pulsować, ostry tam, gdzie ma ranić.
Niewiele zespołów stworzyło tak charakterystyczny dialekt audio-lingwistyczny. Połączenie samplowanej absurdalności, marszowych rytmów i ironicznej performatywności u KMFDM daje efekt głęboko warstwowy. Ich zniekształcenia są estetyką, a szorstkość – deklaracją postawy. Lirycznie album brzmi dziś niemal proroczo. "Free Your Hate" to kluczowy punkt – jego hymniczny puls jest zarazem ostrzeżeniem i zaproszeniem. Teksty, często źle interpretowane, działają jak ideologiczne testy Rorschacha. Linijki typu "The beatings will continue / Until morale improves" czy "Crusade in the days of rage" nie nawołują do przemocy – one dekodują mechanizmy opresji i kontroli. To nie nihilizm – to diagnoza. Ten utwór to uzbrojona analiza struktur władzy, a cały album podąża podobnym torem: od wytykania win po katharsis. Inne wyróżniające się utwory – "Real Thing", "New American Century", "Professional Killer" – obnażają moralne zmęczenie i kulturowy rozkład z chirurgiczną precyzją. Jest tu gniew, ale przepuszczony przez intelektualne sito. Siła KMFDM leży w tym, że nie upraszczają emocji do haseł – oni je rzeźbią. Nawet "Mini Mini Mini", swingowy cover Jacquesa Dutronca, działa jak komentarz – absurdalny akcent pośród muzycznej polemiki, mrugnięcie okiem spod wojennego malunku.
Skład w czasie nagrywania – Konietzko, Cifarelli, Hodgson, Selway, White – działał w pełnej synchronii. Efektem nie był chaos, lecz kontrolowana detonacja.
Tak. Dziesięć razy tak.
Tracklista:
01. Free Your Hate
02. Hau Ruck
03. You're No Good
04. New American Century
05. Real Thing
06. Every Day's A Good Day
07. Mini Mini Mini
08. Professional Killer
09. Feed Our Fame
10. Ready To Blow
11. Auf Wiederseh’n
Premiera: 23.05.2025
Wydawca: Metropolis Records
Format: 2xLP / CD / Digital
KMFDM online:
Instagram: instagram.com/officialkmfdm
Facebook: facebook.com/officialkmfdm
Bandcamp: kmfdm.bandcamp.com