AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Juno Reactor


Czytano: 3590 razy


Wykonawca:

Galerie:

Ostatnie tematy na forum:

Cóż to był za Dzień Kobiet!... Formacja Juno Reactor dała niezapomniany koncert we wrocławskim klubie Eter. Mimo iż godzina rozpoczęcia koncertu – 17.30 - była niecodzienna, żeby nie rzec mało zachęcająca (klub w ten sam dzień miał zaplanowaną inną imprezę związaną z Dniem Kobiet), frekwencja fanów była naprawdę godna formatu i zasłużonej sławy zespołu.

Jak zwykle w wypadku cyklicznego organizowania tras koncertowych, i Juno przyjechało wypromować swój najnowszy album, The Golden Sun of the Great East. Siłą rzeczy najwięcej zagranych utworów pochodziło właśnie z tej płyty, ku rozczarowaniu fanów kosztem innych – np. z płyty Gods&Monsters doświadczyliśmy zaledwie dwóch pozycji, a i tak mocno przerobionych względem oryginału. Nie obyło się również bez nieśmiertelnego soundtracku do Matrixa, który swego czasu rozpędził międzynarodową sławę Juno Reactor.

Przyjrzyjmy się temu, co działo się na scenie.
Zrzeszający artystów z całego świata Juno Reactor bronił się przede wszystkim niesamowitą energią, którą zarażał praktycznie wszystkich przybyłych. Te tańce, ten rytm, ta moc!!! Niemal wszyscy zgromadzeni skakali, jak im Juno zagrał. Ben Watkins trzymał wręcz niespotykany kontakt z publicznością, a łagodny głos Hamsiki Iyer i zmysłowe tańce Mali Mazal urzekały doskonałością.
Chociaż?...
Od początku wokalistka Hamsika śpiewała cicho, choć mocno, a czysto. Potem poszły w ruch dwa magiczne MacBooki Bena Watkinsa i wokal został cyfrowo przerabiany, wydawałoby się – na żywo, jeden do jednego. Jednak dało się zauważyć, że bywały momenty, w których partia wokalu leciała w najlepsze, a sama wokalistka.... orientowała się chwilę później, że już powinna śpiewać. Playback? Może. Ale w ferworze wszystkiego, co działo się na scenie, nie można być niczego stuprocentowo pewnym.
Za to tancerka Mali Mazal nie mogła mieć tego problemu. Niemal do każdego z utworów miała opracowaną (lub nie, może po prostu to czuła?) choreografię, dobrze oddającą klimat piosenki. Hipnotyzowała ruchami, uwodziła spojrzeniem. Patent z ubraniem i makijażem fluorescencyjnym dawał niesamowite efekty wizualne.
Energii doświadczaliśmy od każdego z członków zespołu. Wrocławski Eter słynie z dobrego nagłośnienia i właściwie jedyną małą niedogodnością był sam dobór kolejności utworów. Promowana płyta, jak sama nazwa wskazuje, zawiera w sobie mocną inspirację kulturą Wschodu – parokrotnie dało się usłyszeć komentarze w stylu "co to? Bollywood tańczy i śpiewa!" i po kilku przegranych utworach publiczność nieco hamowała się w skokach. Oczywiście w momencie usłyszenia czegoś, co już zna, ożywiała się na nowo, i tak w kółko.



Zwykle o jakości koncertów świadczy ilość bisów, których domagają się fani – a domagali się wielu, Juno Reactor spełniało ich prośby. Publiczność wychodziła naładowana pozytywną energią, oczyszczona niepowtarzalnym brzmieniem o korzeniach z całego świata. To ten rodzaj electro, którego wręcz nie wypada nie znać – dlatego już teraz serdecznie polecamy zapoznanie się z płytą The Golden Sun of the Great East i wyrobienie własnego zdania. A w wypadku ponownego koncertu Juno Reactor w Polsce – marsz do klubu! Niektóre rzeczy po prostu trzeba przeżyć.
Autor:
Tłumacz: hellium
Data dodania: 2014-04-26 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: