Life's Decay - Lysselia
Czytano: 5431 razy
100%
Nadchodzi oblężenie miasta! Upadek życia. „Errklass” w swej przejmującej muzyce twardo powala mury. Alea trzyma broń, choć delikatna, nie da odczuć ani przez chwilę, iż nie jest zdolna do ataku.
Powstanie Czerwcowe (płytka w czerwcu ujrzała światło dzienne) było zapewne ich!!! Październik będzie powtórzeniem triumfu! Inaczej być nie może!
Kiedyś naiwnie myślałam, że gdy niebo zachodzi mgłą świat się kończy na jej granicy…
Gdybym teraz tak myślała, nie uwierzyłabym, że za czarną grafiką, będącą wizytówką zespołu, jest tyle światła…
Alea ma tak ciepły głos, że nie wyobrażam sobie, że miałaby nie ogrzać najzimniejszych nocy. Jej dźwięczna barwa w połączeniu z cudną baśniową muzyką Lyktwassta jest właśnie takim światełkiem w drodze ku czarnym, wilgotnym od mgły przestrzeniom.
„Espoirs” jest cichym wyjściem przez tę mgłę do miasta. Oblężenie się zaczęło, opowieść także. Może trochę smutna, ale kiedy weźmiemy w tę podróż taki pozytywny utwór „Untitled”. Nie sposób jest odstawić tego albumu na półkę. Słodka Alea…
LIFE’S DECAY jest jednym z najlepszych zespołów, który miałam przyjemność posłuchać. Nie przemknie niezauważony. Wspaniale się przy tym myśli o swojej zamglonej drodze i jakoś nawet nie najgorzej burzy się mury swojego własnego miasta…Co prawda brak pazurów, tudzież przysłowiowego karabinu do walki, ale za to ten syreni śpiew zabija wszystko na miejscu…
Czy ja już kiedyś wspomniałam, iż muzyka musi mnie powalić? Ona POWALA bez walki. Francuski rodzaj magii czy jak? „Sphere” muzyka lekko ambientowa pod koniec krzyczy! Szkoda, że tak krótko i ten brak napięcia. Jednak jak uderzyło dokładnie w drugiej minucie i czterdziestu sześciu sekundach to mnie poraziło! Zdmuchnęło! CUDO! Jak ja to uwielbiam! Dalej kolejne mury czekają! Lyktwasst wyjątkowo konsekwentnie buduje dźwięki do poszczególnych utworów. „Classartic” wspaniale dopracowany koi zmysły słuchacza. Skrzypce chropowate i samotne przypominają mi przejścia w niektórych utworach Carpathian Forest w kultowym już albumie „Strange Old Brew”. Cóż za porównanie! Ja to uważam za wspaniały wyróżnik!
„Majestueuse” burzy wszystko na dzień dobry, a ja go słucham na do widzenia…
„Gloria” opowiada dalej…Potraficie płakać ot tak, gdy tak twardo dźwięki spadają, jak ze schodów, prosto na wasze głowy? Niech boli! Tak cudowna muzyka musi zabijać! Ja będę dla LIFE’S DECAY nadstawiać głowę bez końca.
Nie oddam tej płyty nikomu! Sprawcie sobie własną!
100% perfekcyjne jak dla mnie! Dopracowana majestatyczna muzyka i przepiękny delikatny wokal.
Tracklista:
1. Majestueuse
2. Espoirs
3. Untitled
4. Novarch
5. Else
6. Errklass
7. Sphere
8. Classartic
9. Stuereva
10. Lounge
11. Gloria
12. Wheire
Powstanie Czerwcowe (płytka w czerwcu ujrzała światło dzienne) było zapewne ich!!! Październik będzie powtórzeniem triumfu! Inaczej być nie może!
Kiedyś naiwnie myślałam, że gdy niebo zachodzi mgłą świat się kończy na jej granicy…
Gdybym teraz tak myślała, nie uwierzyłabym, że za czarną grafiką, będącą wizytówką zespołu, jest tyle światła…
Alea ma tak ciepły głos, że nie wyobrażam sobie, że miałaby nie ogrzać najzimniejszych nocy. Jej dźwięczna barwa w połączeniu z cudną baśniową muzyką Lyktwassta jest właśnie takim światełkiem w drodze ku czarnym, wilgotnym od mgły przestrzeniom.
„Espoirs” jest cichym wyjściem przez tę mgłę do miasta. Oblężenie się zaczęło, opowieść także. Może trochę smutna, ale kiedy weźmiemy w tę podróż taki pozytywny utwór „Untitled”. Nie sposób jest odstawić tego albumu na półkę. Słodka Alea…
LIFE’S DECAY jest jednym z najlepszych zespołów, który miałam przyjemność posłuchać. Nie przemknie niezauważony. Wspaniale się przy tym myśli o swojej zamglonej drodze i jakoś nawet nie najgorzej burzy się mury swojego własnego miasta…Co prawda brak pazurów, tudzież przysłowiowego karabinu do walki, ale za to ten syreni śpiew zabija wszystko na miejscu…
Czy ja już kiedyś wspomniałam, iż muzyka musi mnie powalić? Ona POWALA bez walki. Francuski rodzaj magii czy jak? „Sphere” muzyka lekko ambientowa pod koniec krzyczy! Szkoda, że tak krótko i ten brak napięcia. Jednak jak uderzyło dokładnie w drugiej minucie i czterdziestu sześciu sekundach to mnie poraziło! Zdmuchnęło! CUDO! Jak ja to uwielbiam! Dalej kolejne mury czekają! Lyktwasst wyjątkowo konsekwentnie buduje dźwięki do poszczególnych utworów. „Classartic” wspaniale dopracowany koi zmysły słuchacza. Skrzypce chropowate i samotne przypominają mi przejścia w niektórych utworach Carpathian Forest w kultowym już albumie „Strange Old Brew”. Cóż za porównanie! Ja to uważam za wspaniały wyróżnik!
„Majestueuse” burzy wszystko na dzień dobry, a ja go słucham na do widzenia…
„Gloria” opowiada dalej…Potraficie płakać ot tak, gdy tak twardo dźwięki spadają, jak ze schodów, prosto na wasze głowy? Niech boli! Tak cudowna muzyka musi zabijać! Ja będę dla LIFE’S DECAY nadstawiać głowę bez końca.
Nie oddam tej płyty nikomu! Sprawcie sobie własną!
100% perfekcyjne jak dla mnie! Dopracowana majestatyczna muzyka i przepiękny delikatny wokal.
Tracklista:
1. Majestueuse
2. Espoirs
3. Untitled
4. Novarch
5. Else
6. Errklass
7. Sphere
8. Classartic
9. Stuereva
10. Lounge
11. Gloria
12. Wheire