Loopcode - Back To Where It Ends
Czytano: 2935 razy
40%
Wiosną 2008 roku światło dzienne ujrzała pierwsza EP’ka szweckiego projektu Loopcode. Back To Where It Ends składa się z tytułowego utworu w trzech różnych wersjach, a także bonusowego Escape, który – jak określili na stronie – "kochają i chcą dać nam szansę go posłuchać". Skład Loopcode tworzy producent muzyczny przedstawiający się jako Dee oraz zaproszeni przez niego goście - na Back To Where It Ends wokalnie udzielili się: Mats Sköld i Therese Åkesson. Swoją muzyką chcą przenosić słuchacza do świata popowych melodii i trip-hopowych rytmów.
Już pierwsze dźwięki Back To Where It Ends zdradziły mi, że utwór ten nie będzie tak trip-hopowy jak się spodziewałam. Przyjemny, męski głos kojarzący się z synthpopowymi produkcjami, połączony z dość chilloutową elektroniką, daje nam nieco senną ale całkiem oryginalną mieszankę. Minusem produkcji jest zbytnia powtarzalność tematu – niewielka różnica między zwrotkami a refrenem, brak jakichkolwiek zmian w nastroju utworu, w jego rytmie czy sposobie grania powoduje wrażenie powielania w kółko tego samego motywu. Z trzech umieszczonych na płycie wersji najbardziej przypadła mi do gustu pH version, która odróżnia się od pozostałych schowaną, subtelną rytmiką i wydobyciem na wierzch plam dźwiękowych tworzących bardzo ładne, klimatyczne tło pod wokal.
W Escape słyszymy głos kobiecy, mało melodyjny, pozbawiony emocji, kojarzący się z klimatami electroclashowymi. Utwór wpada w ucho, choć niestety i tym razem dzieje się muzycznie za mało. Mam więc dokładnie to samo zastrzeżenie co w przypadku Back To….
Podsumowanie EP’ki mam więc takie: utwory przyjemne do słuchania, choć jak dla mnie niedopracowane, zbyt proste, a szkoda, bo jest potencjał.
W październiku tego samego roku ukazał się drugi singiel Lovesong – trip-hopowy cover przeboju zespołu The Cure.
Tracklista:
1. Back To Where It Ends [feat. mats sköld]
2. Escape [demo version]
3. Back To Where It Ends [pH version]
4. Back To Where It Ends [cut and amplified]
Już pierwsze dźwięki Back To Where It Ends zdradziły mi, że utwór ten nie będzie tak trip-hopowy jak się spodziewałam. Przyjemny, męski głos kojarzący się z synthpopowymi produkcjami, połączony z dość chilloutową elektroniką, daje nam nieco senną ale całkiem oryginalną mieszankę. Minusem produkcji jest zbytnia powtarzalność tematu – niewielka różnica między zwrotkami a refrenem, brak jakichkolwiek zmian w nastroju utworu, w jego rytmie czy sposobie grania powoduje wrażenie powielania w kółko tego samego motywu. Z trzech umieszczonych na płycie wersji najbardziej przypadła mi do gustu pH version, która odróżnia się od pozostałych schowaną, subtelną rytmiką i wydobyciem na wierzch plam dźwiękowych tworzących bardzo ładne, klimatyczne tło pod wokal.
W Escape słyszymy głos kobiecy, mało melodyjny, pozbawiony emocji, kojarzący się z klimatami electroclashowymi. Utwór wpada w ucho, choć niestety i tym razem dzieje się muzycznie za mało. Mam więc dokładnie to samo zastrzeżenie co w przypadku Back To….
Podsumowanie EP’ki mam więc takie: utwory przyjemne do słuchania, choć jak dla mnie niedopracowane, zbyt proste, a szkoda, bo jest potencjał.
W październiku tego samego roku ukazał się drugi singiel Lovesong – trip-hopowy cover przeboju zespołu The Cure.
Tracklista:
1. Back To Where It Ends [feat. mats sköld]
2. Escape [demo version]
3. Back To Where It Ends [pH version]
4. Back To Where It Ends [cut and amplified]