Low-Fi - What we are is secret
Czytano: 2076 razy
70%
Bliźniacy – Alessandro, Adriano - i spółka – Fabio, Giuseppe z grupy Low-Fi, nowy rok zaczęli dość aktywnie – w styczniu wydali album o dość intrygującym tytule "What we are is secret".
Warto podkreślić, że jest to pierwszy Long Play tej włoskiej grupy (która istnieje już dobrych kilka lat) i do tej pory nie dorobiła się albumu z prawdziwego zdarzenia.
Ich muzyka jest gatunkiem granicznym między new wawe i elektro, zainspirowaną post punkiem lat osiemdziesiątych.
W muzyczną podróż pełną niespodzianek zabiera nas znakomity utwór "Something", który absolutnie zawładnął moim sercem. Jest niepokojąco hipnotyzujący – w stan niepokoju wprowadza nas muzyka, a w stan hipnozy tekst "does not make any sense".
Następne utwory nie są już tak genialne, jak wspomniane "Something" – są po prostu… dobre.
Według mnie utwory są uszeregowane od najlepszego do najsłabszego. Numer dwa albumu, czyli "Daylight" jest numerem dwa pod względem estetycznym. Numer trzy, czyli "Dead disco syndrome #1", jest moim numerem trzy albumu – dość dziwna zależność – mam wrażenie, że utwory są ułożone tak, żeby rozbudzić wyobraźnię słuchacza i w pewnym momencie ją zgasić jakimiś tam, niezapadającymi w pamięć kawałkami.
Całość jest ciekawa, momentami zaskakująca prostotą muzyczną, czymś, czego czasem potrzebuję.
Wiem, że wrócę do tego albumu, właściwie to już do niego wracam.
Tracklista
01. Something
02. Daylight
03. Dead disco syndrome #1
04. Speed control
05. What we ar eis secret
06. Private revolutions (feat No More)
07. The evidence of a missing link
08. On the scene
09. Steinhaus
10. Piano Metal
Warto podkreślić, że jest to pierwszy Long Play tej włoskiej grupy (która istnieje już dobrych kilka lat) i do tej pory nie dorobiła się albumu z prawdziwego zdarzenia.
Ich muzyka jest gatunkiem granicznym między new wawe i elektro, zainspirowaną post punkiem lat osiemdziesiątych.
W muzyczną podróż pełną niespodzianek zabiera nas znakomity utwór "Something", który absolutnie zawładnął moim sercem. Jest niepokojąco hipnotyzujący – w stan niepokoju wprowadza nas muzyka, a w stan hipnozy tekst "does not make any sense".
Następne utwory nie są już tak genialne, jak wspomniane "Something" – są po prostu… dobre.
Według mnie utwory są uszeregowane od najlepszego do najsłabszego. Numer dwa albumu, czyli "Daylight" jest numerem dwa pod względem estetycznym. Numer trzy, czyli "Dead disco syndrome #1", jest moim numerem trzy albumu – dość dziwna zależność – mam wrażenie, że utwory są ułożone tak, żeby rozbudzić wyobraźnię słuchacza i w pewnym momencie ją zgasić jakimiś tam, niezapadającymi w pamięć kawałkami.
Całość jest ciekawa, momentami zaskakująca prostotą muzyczną, czymś, czego czasem potrzebuję.
Wiem, że wrócę do tego albumu, właściwie to już do niego wracam.
Tracklista
01. Something
02. Daylight
03. Dead disco syndrome #1
04. Speed control
05. What we ar eis secret
06. Private revolutions (feat No More)
07. The evidence of a missing link
08. On the scene
09. Steinhaus
10. Piano Metal