Mgła - Mdłości
Czytano: 5491 razy
70%
Być może czasem warto odpocząć od bitów EBM’u i melancholii Neofolku?
Jeśli już się na to zdecydujecie, to warto rozejrzeć się po scenie jednak spokrewnionej z „naszą”. Mgła nie jest z pewnością zespołem dla ludzi o słabych uszach i małej tolerancji na krzyki. Mgła jest mianowicie blackmetalowym projektem, radzącym sobie całkiem nieźle. Nie będę udawał znawcy tematu – potraktujcie tę recenzję więc jako punkt widzenia laika na tę krótką, bo zaledwie 11 minutową, płytę.
Dwa utwory – pierwszy zatytułowany „Mdłości I” [mdłości nie dostałem – Nihil], zaczyna się jak typowy metalowy kawałek, mocny riff i wyczekiwanie na rozkręcenie się kawałka. Długo czekać nie trzeba – ani też się specjalnie człowiek raczej nie może zawieść. Kiedy panowie już zaczynają, to zaczynają na dobrze – wokalista śpiewa z typową dla black metalu manierą, perkusja jest szybsza niż Lucky Luck, o gitarze nie wspominając. Ciekawym jest jednak fakt, że jest to całkiem klimatyczna odmiana black metalu – i to mimo braku „organów i chórków”, które teoretycznie zawsze towarzyszą budowaniu klimatu w tym gatunku. Atmosfera, lekko podniosła, trochę bardziej patetyczna, budowana jest przez pracę gitary i tempo utworu – które wbrew pozorom zwalnia i przyśpiesza wedle uznania twórców.
Drugi kawałek – „Mdłości II” [bez zmian, choć kawa spowodowała paskudną zgagę..], nie różni się dla mojego ucha znacząco od pierwszego. Jest być może trochę bardziej klimatyczny, nie znaczy to jednak, że jestem w stanie odkryć moje wyższe ja przy nim. Zasada podobna – typowy black metalowy wokal, typowe „gary” [czyli dla mnie tempo przekraczające możliwości przeciętnego człowieka - Nihil], no i trochę mniej typowa gitara. Dlaczego? Nie wiem zasadniczo skąd w mojej głowie pojawił się ten wniosek, ale zdaje się, że to ona buduje tu ową atmosferę, o której już wspomniałem.
Powiem tak – jest to płyta niezmiernie krótka, niezmiernie również, moim zdaniem, niewymagająca. Nie wymaga od was dużej ilości czasu, nie wymaga byście wsłuchali się w tekst, nie wymaga doceniania kunsztu instrumentalnego. Na pewno nie powiem, że jest to płyta kiepska. Wiecie – czasami faktycznie warto odpocząć od tego, czego slucha się na codzień, a to jest idealna odskocznia.
Lista utworów:
1. Mdłości I
2. Mdłości II
Linki:
www.hatepropaganda.org/mgla/
Jeśli już się na to zdecydujecie, to warto rozejrzeć się po scenie jednak spokrewnionej z „naszą”. Mgła nie jest z pewnością zespołem dla ludzi o słabych uszach i małej tolerancji na krzyki. Mgła jest mianowicie blackmetalowym projektem, radzącym sobie całkiem nieźle. Nie będę udawał znawcy tematu – potraktujcie tę recenzję więc jako punkt widzenia laika na tę krótką, bo zaledwie 11 minutową, płytę.
Dwa utwory – pierwszy zatytułowany „Mdłości I” [mdłości nie dostałem – Nihil], zaczyna się jak typowy metalowy kawałek, mocny riff i wyczekiwanie na rozkręcenie się kawałka. Długo czekać nie trzeba – ani też się specjalnie człowiek raczej nie może zawieść. Kiedy panowie już zaczynają, to zaczynają na dobrze – wokalista śpiewa z typową dla black metalu manierą, perkusja jest szybsza niż Lucky Luck, o gitarze nie wspominając. Ciekawym jest jednak fakt, że jest to całkiem klimatyczna odmiana black metalu – i to mimo braku „organów i chórków”, które teoretycznie zawsze towarzyszą budowaniu klimatu w tym gatunku. Atmosfera, lekko podniosła, trochę bardziej patetyczna, budowana jest przez pracę gitary i tempo utworu – które wbrew pozorom zwalnia i przyśpiesza wedle uznania twórców.
Drugi kawałek – „Mdłości II” [bez zmian, choć kawa spowodowała paskudną zgagę..], nie różni się dla mojego ucha znacząco od pierwszego. Jest być może trochę bardziej klimatyczny, nie znaczy to jednak, że jestem w stanie odkryć moje wyższe ja przy nim. Zasada podobna – typowy black metalowy wokal, typowe „gary” [czyli dla mnie tempo przekraczające możliwości przeciętnego człowieka - Nihil], no i trochę mniej typowa gitara. Dlaczego? Nie wiem zasadniczo skąd w mojej głowie pojawił się ten wniosek, ale zdaje się, że to ona buduje tu ową atmosferę, o której już wspomniałem.
Powiem tak – jest to płyta niezmiernie krótka, niezmiernie również, moim zdaniem, niewymagająca. Nie wymaga od was dużej ilości czasu, nie wymaga byście wsłuchali się w tekst, nie wymaga doceniania kunsztu instrumentalnego. Na pewno nie powiem, że jest to płyta kiepska. Wiecie – czasami faktycznie warto odpocząć od tego, czego slucha się na codzień, a to jest idealna odskocznia.
Lista utworów:
1. Mdłości I
2. Mdłości II
Linki:
www.hatepropaganda.org/mgla/