Moonlight Cove - Orphans Of The Storm
Czytano: 3698 razy
95%
Wykonawca:
Katalog płyt:
Moonlight Cove to, niestety, nieznane w Polsce szwedzkie trio, w którego skład wchodzą: Markus Landgren (wokale, teksty), Mattias Löfroth (syntezatory, teksty) i Marcus Karlsson (syntezatory). Powstali w 1994 roku (nie wierzę, że tak dawno!) w Sztokholmie, wydali dwa albumy Orphans of the storm (2008 rok) oraz Hearts of the world (2012 rok) nakładem Kinetophone Movies&Music.
Zafascynowana drugim albumem postanowiłam przyjrzeć się pierwszemu. Poniekąd robię to w ramach wdzięczności, bo otrzymałam dwie wersje Orphans of the strom od samego Mattiasa Löfrotha.
Przyznaję, że panowie poprzeczkę zawiesili dość wysoko, bo inne spojrzenie ma się na pierwszy album, znając niemalże na pamięć drugi, który był – jednak – pierwszym, który poznałam.
Album otwiera I don’t wanna go. Co słyszymy? Pojedyncze dźwięki wydobywające się z syntezatora i po chwili zmysłowy głos Markusa. Tyle wystarczyło, żeby zdobyli moją sympatię. I don’t wanna go sprawia, że noga sama wystukuje sobie rytm, a usta (już po drugim odsłuchaniu) próbują śpiewać.
Stay forever away (niepokojący tytuł), to zdecydowanie mój liryczny ulubieniec tego krążka. Może odrobinę tendencyjny, ale… Czy właśnie najprostsze teksty nie trafiają do nas najłatwiej?
Horizons to ballada. Horyzonty, morze, światło, rozbitkowie, czy to jakieś słowa-klucze tego albumu? Posłuchajcie tego utworu, koniecznie!
Po czterech utworach dochodzę do wniosku, że jest to taneczna płyta. To określenie może zwiastować pejoratywną ocenę. Prostota muzyki jest zaskakująca. Czy to znów wydaje się obraźliwe? O tym później, a teraz idziemy dalej.
Na obu krążkach musi być przerażająco skoczny utwór. Na Hearts of the worls to This is euphoria, a na Orphans of the storm to Delicate dilemma, więc mam delikatny dylemat (sic!), czy panowie robią to przypadkiem, czy celowo. Gdy się przyjrzymy tekstowi, to odechciewa nam się skakać, bo okazuje się, że jest problem. Myślę, że to pewna forma odciągnięcia uwagi od niego.
A hopeless kind of feeling to połowa albumu. I w tym momencie wiem, że chapeau bas tekściarzowi! W każdym utworze pełno jest pytań, niepewności, co skłania mnie do zamyślenia nad nadzieją, gdzieś tam mocno schowaną w utworach (a zwłaszcza w Solider of your war). Resztę pozostawiam Wam.
Muzycznie album nie jest skomplikowany, jest skoczny, jak już wspominałam. Pytałam, czy określenie skoczny jest pejoratywne. Przy pierwszym odsłuchaniu chwilę mnie to raziło. Czy proste słowa również oceniam negatywnie? Otóż NIE! Wręcz przeciwnie! Po co o sprawach trudnych dla serca mówić w zawiły sposób? Po co komplikować coś, co z natury jest już skomplikowane?
Wspomniałam, że dostałam dwie wersje tego albumu – wersję europejską i wersję VIP, wypuszczoną na amerykański rynek. Różnią się nie tylko wyglądem, ale i delikatnie zawartością. Europejska opakowana w box zawiera książeczkę z tekstami oraz płytę cd (oczywiste!) z grafiką, za którą Moonlight Cove ma i mnie plus! Na płycie znajduje się przepiękny księżyc! Prezentuje się to magicznie.
Wersja europejska liczy sobie dziesięć utworów, a amerykańska dwanaście. Wzbogacona jest o dwa remiksy Smile of low oraz Stay forever away, którymi w genialny sposób pobawił się Lazzo.
Oczywiście, albumy różnią się jeszcze okładkami. Bardziej niż rozbite statki przemawia do mnie altana (wersja amerykańska), ale…
Oceniam Orphans of the storm na 95%. Nie odejmuję punktów za muzykę, tylko za grafikę na okładkach, nad którymi trzeba – jednak – popracować. Nie nad konceptem, a nad wykonaniem. Jednak 95% to bardzo wysoko w moich rankingach. To ocena również za to, że często wracam do tego i następnego wydawnictwa, czyli nie była to tylko redaktorska przygoda, ale już osobiste zamiłowanie.
Na sam koniec dodam, że album pierwszy dorównuje drugiemu.
2. Stay forever away
3. Horizons
4. Sile of low
5. Delicate dilemma
6. A hopeless kind of feeling
7. Solider of your war
8. Shadow of your embrance
9. Lady in gray
10. A million dreams
--------------------------------------
11. Smile of low (Lazzo Club Mix)
12. Stay forever away (Lazzo Club Mix)
Inne artykuły:
Zafascynowana drugim albumem postanowiłam przyjrzeć się pierwszemu. Poniekąd robię to w ramach wdzięczności, bo otrzymałam dwie wersje Orphans of the strom od samego Mattiasa Löfrotha.
Przyznaję, że panowie poprzeczkę zawiesili dość wysoko, bo inne spojrzenie ma się na pierwszy album, znając niemalże na pamięć drugi, który był – jednak – pierwszym, który poznałam.
Album otwiera I don’t wanna go. Co słyszymy? Pojedyncze dźwięki wydobywające się z syntezatora i po chwili zmysłowy głos Markusa. Tyle wystarczyło, żeby zdobyli moją sympatię. I don’t wanna go sprawia, że noga sama wystukuje sobie rytm, a usta (już po drugim odsłuchaniu) próbują śpiewać.
Stay forever away (niepokojący tytuł), to zdecydowanie mój liryczny ulubieniec tego krążka. Może odrobinę tendencyjny, ale… Czy właśnie najprostsze teksty nie trafiają do nas najłatwiej?
Horizons to ballada. Horyzonty, morze, światło, rozbitkowie, czy to jakieś słowa-klucze tego albumu? Posłuchajcie tego utworu, koniecznie!
Po czterech utworach dochodzę do wniosku, że jest to taneczna płyta. To określenie może zwiastować pejoratywną ocenę. Prostota muzyki jest zaskakująca. Czy to znów wydaje się obraźliwe? O tym później, a teraz idziemy dalej.
Na obu krążkach musi być przerażająco skoczny utwór. Na Hearts of the worls to This is euphoria, a na Orphans of the storm to Delicate dilemma, więc mam delikatny dylemat (sic!), czy panowie robią to przypadkiem, czy celowo. Gdy się przyjrzymy tekstowi, to odechciewa nam się skakać, bo okazuje się, że jest problem. Myślę, że to pewna forma odciągnięcia uwagi od niego.
A hopeless kind of feeling to połowa albumu. I w tym momencie wiem, że chapeau bas tekściarzowi! W każdym utworze pełno jest pytań, niepewności, co skłania mnie do zamyślenia nad nadzieją, gdzieś tam mocno schowaną w utworach (a zwłaszcza w Solider of your war). Resztę pozostawiam Wam.
Muzycznie album nie jest skomplikowany, jest skoczny, jak już wspominałam. Pytałam, czy określenie skoczny jest pejoratywne. Przy pierwszym odsłuchaniu chwilę mnie to raziło. Czy proste słowa również oceniam negatywnie? Otóż NIE! Wręcz przeciwnie! Po co o sprawach trudnych dla serca mówić w zawiły sposób? Po co komplikować coś, co z natury jest już skomplikowane?
Wspomniałam, że dostałam dwie wersje tego albumu – wersję europejską i wersję VIP, wypuszczoną na amerykański rynek. Różnią się nie tylko wyglądem, ale i delikatnie zawartością. Europejska opakowana w box zawiera książeczkę z tekstami oraz płytę cd (oczywiste!) z grafiką, za którą Moonlight Cove ma i mnie plus! Na płycie znajduje się przepiękny księżyc! Prezentuje się to magicznie.
Wersja europejska liczy sobie dziesięć utworów, a amerykańska dwanaście. Wzbogacona jest o dwa remiksy Smile of low oraz Stay forever away, którymi w genialny sposób pobawił się Lazzo.
Oczywiście, albumy różnią się jeszcze okładkami. Bardziej niż rozbite statki przemawia do mnie altana (wersja amerykańska), ale…
Oceniam Orphans of the storm na 95%. Nie odejmuję punktów za muzykę, tylko za grafikę na okładkach, nad którymi trzeba – jednak – popracować. Nie nad konceptem, a nad wykonaniem. Jednak 95% to bardzo wysoko w moich rankingach. To ocena również za to, że często wracam do tego i następnego wydawnictwa, czyli nie była to tylko redaktorska przygoda, ale już osobiste zamiłowanie.
Na sam koniec dodam, że album pierwszy dorównuje drugiemu.
P.S. Panów uprasza się o więcej zdjęć prezentujących ich wizerunek i – koniecznie – o koncert w naszym pięknym kraju.
Tracklista:
1. I don't wanna go2. Stay forever away
3. Horizons
4. Sile of low
5. Delicate dilemma
6. A hopeless kind of feeling
7. Solider of your war
8. Shadow of your embrance
9. Lady in gray
10. A million dreams
--------------------------------------
11. Smile of low (Lazzo Club Mix)
12. Stay forever away (Lazzo Club Mix)
Inne artykuły:
- Moonlight Cove - Hearts Of The World - 2013-11-09 (Recenzje muzyki)