Öhm - Öhm
Czytano: 2305 razy
30%
Ohm jest płytą zespołu o tej samej nazwie. Uważany jest on za jednego z reprezentantów muzyki industrialno-electronicznej. Jest to muzyka eksperymentalna. Ze smutkiem muszę jednak stwierdzić, że eksperyment zakończył się niepowodzeniem.
Na płycie znalazło się 10 utworów, większość z nich trwa około 4 minut. Jest to czas nużącego rytmu i lekkiego metalicznego szczęku. Po przesłuchaniu pierwszego utworu "When robots fuck" odczuć można pewnego rodzaju zaciekawienie. Dotyczy ono pomysłu na muzykę jaką przedstawia grupa. Jednak gdy słuchamy trzeciego, czwartego i każdego kolejnego utworu przygotowanego według tej samej koncepcji zainteresowanie zaczyna maleć i stopniowo zamienia się w znużenie.
Jedynym wyróżniającym się utworem jest "Aurora". Zwraca uwagę swoją delikatnością, brakiem tekstu i przede wszystkim długością, w przeciwieństwie do reszty utworów trwa tylko 2 minuty. Dobór dźwięków nadaje mu tajemniczości, a melodia nasuwa na myśl mgłę, wywołuje niepokój. Wprowadza słuchacza do nieznanego świata, którego nie jest w stanie opisać.
Płyta prezentuje, zdecydowanie zbyt "suche" kawałki, nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie niesie ze sobą żadnego przesłania, a notoryczny szczęk metalu może być na dłuższą metę nużący, ba, nawet irytujący. Jedyne co należy oddać artystom to fakt, iż stworzyli oni zwartą całość, jednolitą koncepcję, szkoda, że na tak niskim poziomie.
Zdecydowanie nie można jej polecić miłośnikom ballad, barwnych melodii, głębokich i emocjonalnych tekstów, ciężko także znaleźć coś co przyciągnęłoby fanów mocnego rocka czy ciężkiego metalu.
Tracklista:
01. When robot fuck
02. Car crash
03. Detroit
04. Divinity
05. 4am
06. Aurora
07. Apparition
08. Destroyed in Seconds
09. Brute
10. My Kingdom
Na płycie znalazło się 10 utworów, większość z nich trwa około 4 minut. Jest to czas nużącego rytmu i lekkiego metalicznego szczęku. Po przesłuchaniu pierwszego utworu "When robots fuck" odczuć można pewnego rodzaju zaciekawienie. Dotyczy ono pomysłu na muzykę jaką przedstawia grupa. Jednak gdy słuchamy trzeciego, czwartego i każdego kolejnego utworu przygotowanego według tej samej koncepcji zainteresowanie zaczyna maleć i stopniowo zamienia się w znużenie.
Jedynym wyróżniającym się utworem jest "Aurora". Zwraca uwagę swoją delikatnością, brakiem tekstu i przede wszystkim długością, w przeciwieństwie do reszty utworów trwa tylko 2 minuty. Dobór dźwięków nadaje mu tajemniczości, a melodia nasuwa na myśl mgłę, wywołuje niepokój. Wprowadza słuchacza do nieznanego świata, którego nie jest w stanie opisać.
Płyta prezentuje, zdecydowanie zbyt "suche" kawałki, nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie niesie ze sobą żadnego przesłania, a notoryczny szczęk metalu może być na dłuższą metę nużący, ba, nawet irytujący. Jedyne co należy oddać artystom to fakt, iż stworzyli oni zwartą całość, jednolitą koncepcję, szkoda, że na tak niskim poziomie.
Zdecydowanie nie można jej polecić miłośnikom ballad, barwnych melodii, głębokich i emocjonalnych tekstów, ciężko także znaleźć coś co przyciągnęłoby fanów mocnego rocka czy ciężkiego metalu.
Tracklista:
01. When robot fuck
02. Car crash
03. Detroit
04. Divinity
05. 4am
06. Aurora
07. Apparition
08. Destroyed in Seconds
09. Brute
10. My Kingdom