Porcupine Tree - Fear Of A Blank Planet
Czytano: 3459 razy
80%
Ostatnie tematy na forum:
- Wywiad z perkusistą Porcupine Tree w UniRadiu! - 2009-11-03
Gdyby organizowano konkurs na tytana pracy, zeszłorocznym bezapelacyjnie zostałby Steven Wilson. Ów multiinstrumentalista wybitnie nie próżnował w minionym już 2007 roku. Nafaszerował go płytami i koncertami, których jest główną siłą sprawczą. Fani cieszyli się bardzo. Fanatycy jeszcze bardziej... Drugi album duetu Blackfield, nowy krążek Porcupine Tree, serie koncertów, plus ‘odrzuty’ z sesji nagraniowej do „Fear Of A Blank Planet”, które we wrześniu ukazać się miały również w wersji CD. EP-kę zatytułowano „Nil Recurring”.
Ale wracając do meritum: „Fear Of A Blank Planet” to wydawnictwo poważne. To nie piosenkowy, przebojowy Blackfield. Ta płyta wymaga momentu skupienia. Zadumane twarze dzieci, wewnątrz książeczki dołączonej do albumu, zmuszają do chwili refleksji... Teksty dotykają poważnych spraw. Starają się uzmysłowić słuchaczowi, że coraz mniej pozostaje nam do ocalenia na Ziemi... Niebawem będziemy wyjałowioną planetą... Czy wówczas się obudzimy...? Czy musi być za późno?
Zasnąć nie pozwala utwór tytułowy, zbudowany na ostrym riffie. Wymownie otwiera album. Ballada o lekko blackfieldowym posmaku „My Ashes”, którą z powodzeniem można by odtwarzać w radiu (odczucia uzgodnione z kolegą radiowcem), uspokaja. Chyba tylko po to, by podstępnie doprowadzić słuchacza do najdłuższej kompozycji na płycie. Trwająca ponad siedemnaście minut „Anesthetize”, zróżnicowana w tempie i dramaturgii, wymaga kilku przesłuchań... Jej początkowa delikatność przeobraża się w potężny heavy metalowy, pełny emocji fragment. Kolejny utwór „Sentimental” daje potrzebne wytchnienie. I tak na zmianę... „Way Out Of Here” to znowu kompozycja bardziej drapieżna (tekstowo „empty blue”), dodatkowo ubarwiona gitarowymi popisami Roberta Frippa. A finał znowuż ukoi słuchacza. Lekko orientalne „Sleep Together” na dobre zakończenie dobrego albumu.
Wielu artystów apeluje na ostatnich swoich wydawnictwach o więcej rozwagi w obcowaniu z Matką Naturą, ze światem, który (chyba) mamy jeden i raczej o niego nie dbamy... Bunt Stevena Wilsona, jak przystało na angielskiego dżentelmena progresywnej muzyki, jest stonowany. Zgorzknienie i rozczarowanie współczesną cywilizacją Wilson wyraża z gracją. Styl i powagę „Fear Of A Blank Planet” podkreślają również goście zaproszeni do nagrania tego albumu. Alex Lifeson z Rush i Robert Fripp z King Crimson. Chociaż fani pewnie i tak kupiliby nowe Porki, gdyby nawet wirtuozerskich popisów tych zacnych muzyków na nowym krążku nie było. Spora część słuchaczy Porcupine Tree przyjmuje przecież kolejne propozycje tej grupy z całym dobrodziejstwem inwentarza. Bo muzyka Stevena Wilsona to ciężko uleczalny bakcyl...
Porcupine Tree prezentowali „Fear Of A Blank Planet” podczas zeszłorocznej trasy koncertowej. A 28 listopada ponownie zawitali do Polski. Tym razem do poznańskiej Areny. Gościem specjalnym podczas tego koncertu Porcupine Tree byli zespół Anathema.
Tracklista:
01. Fear Of A Blank Planet
02. My Ashes
03. Anesthetize
04. Sentimental
05. Way Out Of Here
06. Sleep Together
www.porcupinetree.com
www.roadrunnerrecords.co.uk
Ale wracając do meritum: „Fear Of A Blank Planet” to wydawnictwo poważne. To nie piosenkowy, przebojowy Blackfield. Ta płyta wymaga momentu skupienia. Zadumane twarze dzieci, wewnątrz książeczki dołączonej do albumu, zmuszają do chwili refleksji... Teksty dotykają poważnych spraw. Starają się uzmysłowić słuchaczowi, że coraz mniej pozostaje nam do ocalenia na Ziemi... Niebawem będziemy wyjałowioną planetą... Czy wówczas się obudzimy...? Czy musi być za późno?
Zasnąć nie pozwala utwór tytułowy, zbudowany na ostrym riffie. Wymownie otwiera album. Ballada o lekko blackfieldowym posmaku „My Ashes”, którą z powodzeniem można by odtwarzać w radiu (odczucia uzgodnione z kolegą radiowcem), uspokaja. Chyba tylko po to, by podstępnie doprowadzić słuchacza do najdłuższej kompozycji na płycie. Trwająca ponad siedemnaście minut „Anesthetize”, zróżnicowana w tempie i dramaturgii, wymaga kilku przesłuchań... Jej początkowa delikatność przeobraża się w potężny heavy metalowy, pełny emocji fragment. Kolejny utwór „Sentimental” daje potrzebne wytchnienie. I tak na zmianę... „Way Out Of Here” to znowu kompozycja bardziej drapieżna (tekstowo „empty blue”), dodatkowo ubarwiona gitarowymi popisami Roberta Frippa. A finał znowuż ukoi słuchacza. Lekko orientalne „Sleep Together” na dobre zakończenie dobrego albumu.
Wielu artystów apeluje na ostatnich swoich wydawnictwach o więcej rozwagi w obcowaniu z Matką Naturą, ze światem, który (chyba) mamy jeden i raczej o niego nie dbamy... Bunt Stevena Wilsona, jak przystało na angielskiego dżentelmena progresywnej muzyki, jest stonowany. Zgorzknienie i rozczarowanie współczesną cywilizacją Wilson wyraża z gracją. Styl i powagę „Fear Of A Blank Planet” podkreślają również goście zaproszeni do nagrania tego albumu. Alex Lifeson z Rush i Robert Fripp z King Crimson. Chociaż fani pewnie i tak kupiliby nowe Porki, gdyby nawet wirtuozerskich popisów tych zacnych muzyków na nowym krążku nie było. Spora część słuchaczy Porcupine Tree przyjmuje przecież kolejne propozycje tej grupy z całym dobrodziejstwem inwentarza. Bo muzyka Stevena Wilsona to ciężko uleczalny bakcyl...
Porcupine Tree prezentowali „Fear Of A Blank Planet” podczas zeszłorocznej trasy koncertowej. A 28 listopada ponownie zawitali do Polski. Tym razem do poznańskiej Areny. Gościem specjalnym podczas tego koncertu Porcupine Tree byli zespół Anathema.
Tracklista:
01. Fear Of A Blank Planet
02. My Ashes
03. Anesthetize
04. Sentimental
05. Way Out Of Here
06. Sleep Together
www.porcupinetree.com
www.roadrunnerrecords.co.uk