Rrupt - Traverser
Czytano: 2330 razy
95%
Mój znajomy, który zajmował się swego czasu połowami w egzotycznych wodach, powiedział mi kiedyś, że trzeba odłowić kilkadziesiąt małży, żeby znaleźć w nich jedną perłę. "To zupełnie tak samo, jak w muzyce" - odpowiedziałem, stukając się z nim kieliszkiem herbaty:-) - "musisz przesłuchać kilkadziesiąt płyt, żeby wśród nich wyłowić prawdziwą perłę". "...albo jeszcze więcej..." - dodałem po chwili zadumy...
Według legend prawdziwe perły są zastygłymi łzami aniołów. Nie wiem, ile panowie David Baque (muzyka), Thomas Foucher (grafika), Jean-Marie Arnouil (fotografia) i Lionel Tran (literatura) mają wspólnego z aniołami, ani czy płakali podczas procesu twórczego, ale ich dzieło to prawdziwa perła. Album "Traverser", bo o nim tu mowa, powstał jako swoista muzyczna ilustracja do noweli Lionela Tran "Traverser du Desert" (Ed. Egone 2002), co w bardzo wolnym tłumaczeniu można przyjąć, jako "Przemierzając pustynię".
Pierwsze co uderza, to nieczęsto spotykana w podobnych przedsięwzięciach, spójność całej koncepcji, pomimo, a może właśnie dzięki pozornym dygresjom, bo przecież czy to w palącym słońcu, czy lodowatą nocą, to jednak przemierzamy tę samą bezkresną pustynię. Nie ma znaczenia, czy potraktujemy to dosłownie, czy też ta "pustynia" będzie li tylko symbolem naszej codzienności....
Jeśli więc, drogi słuchaczu, zapragniesz wybrać się w tę niełatwą, a przez to bardzo emocjonującą "podróż" przekonasz się, jak wiele można opowiedzieć za pomocą tak niewielu środków. Bez zbędnego patosu i dźwiękowych girland, Rrupt prezentuje wyrafinowany ethno-industrial, solidnie oparty oczywiście o bliskowschodnie motywy, charakterystyczne zaśpiewy, jednoznacznie kojarzone brzmienia orientalnych instrumentów, a wszystko to przeplecione z wyjątkowym wyważeniem i smakiem, nowoczesną elektroniką,
hipnotycznymi, "nawiedzonymi" pętlami, repetytywnymi frazami i pojedynczymi ozdobnikami, oraz lekko przepuszczonymi przez distortion beatami, co nadaje wyjątkowe poczucie transowości przedstawianej przez Rrupt muzyki. A na dodatek swobodnie porusza się między usypiającym spokojem, a niepokojącym napięciem, gwarantując bogactwo emocji.
Podobnie sugestywny rodzaj ilustracji osiągnął rodzimy [haven] na swoim najlepszym (chyba) do tej pory albumie "Naos" i praktycznie te dwie płyty goszczą w mym odtwarzaczu zamiennie, zawsze gdy pojawia się u mnie ochota na równie ekscytującą, co wymagającą szczególnej uwagi "podróż przez pustynię". Obie płyty są szczególne, ponieważ Rrupt nie nagrał już nigdy nic więcej, a [haven] na kolejnych albumach zmierzył się z nieco inną materią, luźno nawiązując już i tylko gdzieniegdzie do swego opus magnum. Chciałbym tu móc napisać, że to nie szkodzi, że Rrupt nie nagrał już nic, bo i tak wpisał się na stałe w historię muzyki swoim genialnym albumem, ale to nieprawda. Niewiele osób słyszało o tym przebłysku geniuszu w wykonaniu czterech Francuzów.
Konchiolina, z której zbudowane są perły, jest substancją organiczną, nie jest więc materiałem trwałym. Starzeje się. Dlatego perły z czasem stają się najpierw matowe, pokrywają siecią małych spękań, zaczynają się łuszczyć aż wreszcie rozsypują się... Nie znajdziecie więc już dziś wiele informacji o swoistym kolektywie artystów, działającym pod nazwą Rrupt, niewielki ślad pozostał po założonej przez nich oficynie wydawniczej Egone, ale album, który pozostawili po sobie to prawdziwy skarb. Przetrwał dzielnie próbę
czasu, mało tego - jest wciąż do nabycia w szanujących się distrach, do czego szczerze namawiam, bo w tym szczególnym przypadku, to chyba nawet łatwiejsze niż znalezienie płyty w sieci lub perły w małżach z Biedronki:-).
Tracklista:
01. Appel (RRR)
02. Hors Somne
03. Childe
04. K - A
05. Sande
06. Tecehe
07. K - U
08. IUN
09. Silque
10. RRR
Według legend prawdziwe perły są zastygłymi łzami aniołów. Nie wiem, ile panowie David Baque (muzyka), Thomas Foucher (grafika), Jean-Marie Arnouil (fotografia) i Lionel Tran (literatura) mają wspólnego z aniołami, ani czy płakali podczas procesu twórczego, ale ich dzieło to prawdziwa perła. Album "Traverser", bo o nim tu mowa, powstał jako swoista muzyczna ilustracja do noweli Lionela Tran "Traverser du Desert" (Ed. Egone 2002), co w bardzo wolnym tłumaczeniu można przyjąć, jako "Przemierzając pustynię".
Pierwsze co uderza, to nieczęsto spotykana w podobnych przedsięwzięciach, spójność całej koncepcji, pomimo, a może właśnie dzięki pozornym dygresjom, bo przecież czy to w palącym słońcu, czy lodowatą nocą, to jednak przemierzamy tę samą bezkresną pustynię. Nie ma znaczenia, czy potraktujemy to dosłownie, czy też ta "pustynia" będzie li tylko symbolem naszej codzienności....
Jeśli więc, drogi słuchaczu, zapragniesz wybrać się w tę niełatwą, a przez to bardzo emocjonującą "podróż" przekonasz się, jak wiele można opowiedzieć za pomocą tak niewielu środków. Bez zbędnego patosu i dźwiękowych girland, Rrupt prezentuje wyrafinowany ethno-industrial, solidnie oparty oczywiście o bliskowschodnie motywy, charakterystyczne zaśpiewy, jednoznacznie kojarzone brzmienia orientalnych instrumentów, a wszystko to przeplecione z wyjątkowym wyważeniem i smakiem, nowoczesną elektroniką,
hipnotycznymi, "nawiedzonymi" pętlami, repetytywnymi frazami i pojedynczymi ozdobnikami, oraz lekko przepuszczonymi przez distortion beatami, co nadaje wyjątkowe poczucie transowości przedstawianej przez Rrupt muzyki. A na dodatek swobodnie porusza się między usypiającym spokojem, a niepokojącym napięciem, gwarantując bogactwo emocji.
Podobnie sugestywny rodzaj ilustracji osiągnął rodzimy [haven] na swoim najlepszym (chyba) do tej pory albumie "Naos" i praktycznie te dwie płyty goszczą w mym odtwarzaczu zamiennie, zawsze gdy pojawia się u mnie ochota na równie ekscytującą, co wymagającą szczególnej uwagi "podróż przez pustynię". Obie płyty są szczególne, ponieważ Rrupt nie nagrał już nigdy nic więcej, a [haven] na kolejnych albumach zmierzył się z nieco inną materią, luźno nawiązując już i tylko gdzieniegdzie do swego opus magnum. Chciałbym tu móc napisać, że to nie szkodzi, że Rrupt nie nagrał już nic, bo i tak wpisał się na stałe w historię muzyki swoim genialnym albumem, ale to nieprawda. Niewiele osób słyszało o tym przebłysku geniuszu w wykonaniu czterech Francuzów.
Konchiolina, z której zbudowane są perły, jest substancją organiczną, nie jest więc materiałem trwałym. Starzeje się. Dlatego perły z czasem stają się najpierw matowe, pokrywają siecią małych spękań, zaczynają się łuszczyć aż wreszcie rozsypują się... Nie znajdziecie więc już dziś wiele informacji o swoistym kolektywie artystów, działającym pod nazwą Rrupt, niewielki ślad pozostał po założonej przez nich oficynie wydawniczej Egone, ale album, który pozostawili po sobie to prawdziwy skarb. Przetrwał dzielnie próbę
czasu, mało tego - jest wciąż do nabycia w szanujących się distrach, do czego szczerze namawiam, bo w tym szczególnym przypadku, to chyba nawet łatwiejsze niż znalezienie płyty w sieci lub perły w małżach z Biedronki:-).
Tracklista:
01. Appel (RRR)
02. Hors Somne
03. Childe
04. K - A
05. Sande
06. Tecehe
07. K - U
08. IUN
09. Silque
10. RRR