Solemn Novena - Kiss the girls
Solemn Novena jest zespołem, który ledwie zaczął, a już skończył. Po założeniu zespołu (w 2006 roku), wydaniu EP-ki "A Darkness Falls" (w tymże) i singla "Silver" (2009) wypuścili na rynek pełnometrażowe "Kiss The Girls" (2010) po czym.. rozwiązali grupę.
Po przesłuchaniu "Kiss…" można śmiało powiedzieć, że jest to spora strata dla tej mroczno-klasycznej sceny muzycznej. Już od pierwszego kawałka "Juliette" mamy zapowiedź gotyku w prawdziwie angielskim stylu. Wraz z wejściem wokalu Louise i chórków Marcy nadchodzą pierwsze skojarzenia z London After Midnight i The Sisters of Mercy. Nie jest to jednak ani krok w tył, ani wtórność. Mamy tu bowiem dopasowany stylistycznie automat perkusyjny oraz do wyboru – bardzo gotycki i rozmarzony wokal Marcy lub zimno falowy – Louise`a. A na nie nałożony znak rozpoznawczy Solemn Novena, czyli przepotężny i wszechobecny POGŁOS.
I właśnie… pogłos ten fascynował mnie przez pierwszy kawałek. I następny... i kolejny… i jeszcze kolejny… Aż mój entuzjazm przeszedł w podstawowe pytanie – czemu narzucenie takiego pogłosu na wokale miało służyć? Maskować niedociągnięcia? Jeśli tak, to faktycznie zamaskowało skutecznie. A może miała to być obrana przez zespół wokalna stylistyka? No cóż… po 3-4 kawałkach robi się to już męczące i mocno sztuczne, jakby członkowie zespołu byli dziećmi, które odkryły jeden efekt na podstawowym programie i tego się trzymały.
Do gustu bardzo przypadły mi gitary, ze względu na wysmakowane, lekkie solówki Stuarta i Marcy, które nie mają jednak nic wspólnego z prostotą, a więcej z talentem i lekkością przechodzenia z jednego melodyjnego motywu - do drugiego. Melodyjność jest zresztą najwłaściwszym słowem opisującym tę płytę.
Świetne jest także rozplanowanie poszczególnych kawałków. Poczynając od umiarkowanej "Juliette", poprzez energetyczne "Silver" wpadamy nagle w podszyte klawiszami otchłanie lat 80 i "Ruined", oraz zwalniające "The Dreamer". A po nim następuje absolutnie powalające mnie, tytułowe "Kiss The Girls". Esencja esencji gotyku i piękne wokale Marcy. Pół-ballada, która hipnotyzuje od początku do końca. Nieznośny efekt wokalny tutaj akurat dodaje klimatu i wynosi nas na wyżyny nostalgii i sentymentu, którymi utwór jest przesiąknięty, chociaż i bez niego byłby on nadal niesamowity.
Kolejne kawałki rozpędzają nieco tempo i utrzymują je aż do "Missa Solemnis", które samo w sobie rozpoczyna się balladowo, po czym nabiera tempa i stopniowo zwalnia, kończąc płytę romansem Theathre Of Tragedy z The Cruxshadows.
Zasadniczo "Kiss The Girls" jest odą do klasycznego gotyku z niewielkim wkładem naszego wieku. Na pewno spodoba się wiernym wyznawcom, o ile puszczą pomimo uszu wspomniany pogłos…
Szkoda, iż zespół zakończył swą działalność, ledwie ją rozpoczął, bo chętnie zobaczyłabym ich na żywo i pobujała się nieco między ludźmi w gorsetach, koronkach i z tapirami na głowie, poddając się ich interpretacji gotyku który, wedle słów zespołu, "..can still simply touch your soul".
Tracklista:
01. Juliette
02. Silver
03. Ruined
04. The dreamer
05. Kiss the girls
06. Faerytale
07. Tell me all your secrets
08. Trick or treat
09. Siren
10. Missa solemnis
Po przesłuchaniu "Kiss…" można śmiało powiedzieć, że jest to spora strata dla tej mroczno-klasycznej sceny muzycznej. Już od pierwszego kawałka "Juliette" mamy zapowiedź gotyku w prawdziwie angielskim stylu. Wraz z wejściem wokalu Louise i chórków Marcy nadchodzą pierwsze skojarzenia z London After Midnight i The Sisters of Mercy. Nie jest to jednak ani krok w tył, ani wtórność. Mamy tu bowiem dopasowany stylistycznie automat perkusyjny oraz do wyboru – bardzo gotycki i rozmarzony wokal Marcy lub zimno falowy – Louise`a. A na nie nałożony znak rozpoznawczy Solemn Novena, czyli przepotężny i wszechobecny POGŁOS.
I właśnie… pogłos ten fascynował mnie przez pierwszy kawałek. I następny... i kolejny… i jeszcze kolejny… Aż mój entuzjazm przeszedł w podstawowe pytanie – czemu narzucenie takiego pogłosu na wokale miało służyć? Maskować niedociągnięcia? Jeśli tak, to faktycznie zamaskowało skutecznie. A może miała to być obrana przez zespół wokalna stylistyka? No cóż… po 3-4 kawałkach robi się to już męczące i mocno sztuczne, jakby członkowie zespołu byli dziećmi, które odkryły jeden efekt na podstawowym programie i tego się trzymały.
Do gustu bardzo przypadły mi gitary, ze względu na wysmakowane, lekkie solówki Stuarta i Marcy, które nie mają jednak nic wspólnego z prostotą, a więcej z talentem i lekkością przechodzenia z jednego melodyjnego motywu - do drugiego. Melodyjność jest zresztą najwłaściwszym słowem opisującym tę płytę.
Świetne jest także rozplanowanie poszczególnych kawałków. Poczynając od umiarkowanej "Juliette", poprzez energetyczne "Silver" wpadamy nagle w podszyte klawiszami otchłanie lat 80 i "Ruined", oraz zwalniające "The Dreamer". A po nim następuje absolutnie powalające mnie, tytułowe "Kiss The Girls". Esencja esencji gotyku i piękne wokale Marcy. Pół-ballada, która hipnotyzuje od początku do końca. Nieznośny efekt wokalny tutaj akurat dodaje klimatu i wynosi nas na wyżyny nostalgii i sentymentu, którymi utwór jest przesiąknięty, chociaż i bez niego byłby on nadal niesamowity.
Kolejne kawałki rozpędzają nieco tempo i utrzymują je aż do "Missa Solemnis", które samo w sobie rozpoczyna się balladowo, po czym nabiera tempa i stopniowo zwalnia, kończąc płytę romansem Theathre Of Tragedy z The Cruxshadows.
Zasadniczo "Kiss The Girls" jest odą do klasycznego gotyku z niewielkim wkładem naszego wieku. Na pewno spodoba się wiernym wyznawcom, o ile puszczą pomimo uszu wspomniany pogłos…
Szkoda, iż zespół zakończył swą działalność, ledwie ją rozpoczął, bo chętnie zobaczyłabym ich na żywo i pobujała się nieco między ludźmi w gorsetach, koronkach i z tapirami na głowie, poddając się ich interpretacji gotyku który, wedle słów zespołu, "..can still simply touch your soul".
Tracklista:
01. Juliette
02. Silver
03. Ruined
04. The dreamer
05. Kiss the girls
06. Faerytale
07. Tell me all your secrets
08. Trick or treat
09. Siren
10. Missa solemnis