The Hiram Key - Amerikafka
Czytano: 3570 razy
50%
Wykonawca:
Katalog płyt:
Nie będę ukrywać, że na debiutancki album najnowszego projektu ex-wokalisty Nosferatu (znanego głównie z działalności w The Cureheads) oczekiwałam prawie z niecierpliwością. Oto Gary Ash zapowiedział rewolucję gotyckiej sceny muzycznej i powrót do korzeni. Nie ma wątpliwości - Amerikafka wiernie naśladuje brzmienie takich legend, jak The Cure czy The Sisters of Mercy. Niestety, duchy tak olbrzymiego formatu należy wskrzeszać umiejętnie. I tu pojawia się problem.
Nie skłamałabym bardzo mówiąc, że Amerikafka to "dzieło od początku do końca". Bowiem tylko dwa utwory wybijają się ponad poziom muzycznej przeciętności pozostałych kompozycji: otwierające Amerikafka oraz domykające całość The Nature Theatre Train. Z jednej strony: świetnie balansujący pomiędzy klasyką a nowoczesnością utwór tytułowy, z drugiej zaś niemniej pomysłowe, niezależne The Nature Theatre Train - idealny przykład na to, że zespół stać na wykorzystywanie klasycznych gitarowych riffów bez konieczności powielania znanych i lubianych schematów. Pomiędzy nimi z kolei słuchacz natrafia na osiem brzmiących bardzo podobnie, zlewających się w jednolitą masę wariacji na temat muzyki wczesnych lat 80. Ciekawy, sprężysty utwór, gdzie naturalne brzmienie gitar wspomagane jest przez nieinwazyjną ścieżkę elektroniczną - oto opis, który można by zastosować do każdego z ośmiu wypełniających trzewia albumu utworów, różniących się między sobą tylko i wyłącznie mniej lub bardziej dynamicznym tempem. Nienajgorzej na tle pozostałych wypadają Arzu in the mirror - nastrojowy, łagodnie gitarowy utwór, oraz taneczne, wnoszące nieco życia Solomon's tears. Warto też wspomnieć o dwóch piosenkach, które mogą wzbudzić tak euforię, jak i niesmak. The Lift Boy oraz Karl’s song. Można przymknąć oko na fakt, że większość pomysłów na Amerikafka garściami czerpie z dorobku The Cure. Niestety, w The Lift Boy moim zdaniem Ash przekroczył granicę dobrego smaku. Nic więcej nie powiem, zainteresowanych odsyłam dla porównania do piosenki Wrong Number. Inaczej w przypadku Karl’s song, gdzie podobieństwo przede wszystkim na poziomie ścieżki klawiszowej związane jest prawdopodobnie z gościnną obecnością Lola Tolhursta (sic!).
Każda piosenka na Amerikafka potraktowana osobno jest co najmniej dobra. Album kipi wieloletnim doświadczeniem całego składu. Zastanawia mnie jednak, skąd u Asha niezaspokojona potrzeba naśladowania kogoś, kogo twórczość i tak nie zostanie zesłana do muzycznego lamusa. The Hiram Key osiągnął naturalnie gitarowe brzmienie, niestety zainwestował przy tym w powtarzalność. Zwyczajnie: już to słyszeliśmy. Wiele razy. Ash z uporem godnym maniaka odtwarza skostniałe schematy, nie dodając przy tym nic od siebie. Buduje jednocześnie - może dla żartu, może z faktycznej potrzeby - dziwną ideę przewrotu. Forma drastycznie przerasta w tym wypadku treść. Ciekawskim, a także miłośnikom The Cure: polecam. Pozostałym - zdecydowanie nie.
Tracklista:
01. Amerikafka
02. Arzu In the Mirror
03. Suzanna In the Street
04. The Lift Boy
05. Karl's song (feat. Lol Tolhurst)
06. Happy Man?
07. Solomon's Tears
08. 1+1=3 (2U)
09. Forever
10. The Nature Theatre Train
Inne artykuły:
Nie skłamałabym bardzo mówiąc, że Amerikafka to "dzieło od początku do końca". Bowiem tylko dwa utwory wybijają się ponad poziom muzycznej przeciętności pozostałych kompozycji: otwierające Amerikafka oraz domykające całość The Nature Theatre Train. Z jednej strony: świetnie balansujący pomiędzy klasyką a nowoczesnością utwór tytułowy, z drugiej zaś niemniej pomysłowe, niezależne The Nature Theatre Train - idealny przykład na to, że zespół stać na wykorzystywanie klasycznych gitarowych riffów bez konieczności powielania znanych i lubianych schematów. Pomiędzy nimi z kolei słuchacz natrafia na osiem brzmiących bardzo podobnie, zlewających się w jednolitą masę wariacji na temat muzyki wczesnych lat 80. Ciekawy, sprężysty utwór, gdzie naturalne brzmienie gitar wspomagane jest przez nieinwazyjną ścieżkę elektroniczną - oto opis, który można by zastosować do każdego z ośmiu wypełniających trzewia albumu utworów, różniących się między sobą tylko i wyłącznie mniej lub bardziej dynamicznym tempem. Nienajgorzej na tle pozostałych wypadają Arzu in the mirror - nastrojowy, łagodnie gitarowy utwór, oraz taneczne, wnoszące nieco życia Solomon's tears. Warto też wspomnieć o dwóch piosenkach, które mogą wzbudzić tak euforię, jak i niesmak. The Lift Boy oraz Karl’s song. Można przymknąć oko na fakt, że większość pomysłów na Amerikafka garściami czerpie z dorobku The Cure. Niestety, w The Lift Boy moim zdaniem Ash przekroczył granicę dobrego smaku. Nic więcej nie powiem, zainteresowanych odsyłam dla porównania do piosenki Wrong Number. Inaczej w przypadku Karl’s song, gdzie podobieństwo przede wszystkim na poziomie ścieżki klawiszowej związane jest prawdopodobnie z gościnną obecnością Lola Tolhursta (sic!).
Każda piosenka na Amerikafka potraktowana osobno jest co najmniej dobra. Album kipi wieloletnim doświadczeniem całego składu. Zastanawia mnie jednak, skąd u Asha niezaspokojona potrzeba naśladowania kogoś, kogo twórczość i tak nie zostanie zesłana do muzycznego lamusa. The Hiram Key osiągnął naturalnie gitarowe brzmienie, niestety zainwestował przy tym w powtarzalność. Zwyczajnie: już to słyszeliśmy. Wiele razy. Ash z uporem godnym maniaka odtwarza skostniałe schematy, nie dodając przy tym nic od siebie. Buduje jednocześnie - może dla żartu, może z faktycznej potrzeby - dziwną ideę przewrotu. Forma drastycznie przerasta w tym wypadku treść. Ciekawskim, a także miłośnikom The Cure: polecam. Pozostałym - zdecydowanie nie.
Tracklista:
01. Amerikafka
02. Arzu In the Mirror
03. Suzanna In the Street
04. The Lift Boy
05. Karl's song (feat. Lol Tolhurst)
06. Happy Man?
07. Solomon's Tears
08. 1+1=3 (2U)
09. Forever
10. The Nature Theatre Train
Inne artykuły:
- The Hiram Key - The Quest - 2012-03-04 (Recenzje muzyki)