Unitary - Misantrophy
Czytano: 3037 razy
55%
Unitary to jednoosobowy projekt ze Szwecji. Artysta określa tworzoną przez siebie muzykę jako Emotional Body Music. Opis płyty brzmiał dla mnie niezwykle zachęcająco: mroczny, romantyczny, emocjonalny, wielowarstwowy electropop. Mam słabość do muzyki w klimacie S.I.T.D. czy Pride and Fall, melodyjnej i tanecznej, a równocześnie pełnej intensywnych emocji i melancholii. Dlatego też miałam nadzieję na nowe objawienie na scenie elektronicznej.
Jak jest w istocie? Płyta jest przyzwoita, ale niestety nie powala na kolana. Faktycznie klimatem przypomina mi wymienione wcześniej Pride and Fall, jednakże nie wnosi nic nowatorskiego i pomimo, iż przesłuchałam ją już wiele razy, nadal mam wrażenie, że słucham jednego i tego samego utworu. Z pewnością nie należy tu poszukiwać deklarowanego przez artystę "całego szeregu nowych muzycznych pomysłów". Dźwięki są miłe dla ucha, utwory – dość melodyjne, a jednak cały czas ma sie nadzieję na to, że kolejny kawałek będzie ciekawszy i bardziej poruszający od poprzednich. Muzyka płynie, album się kończy i okazuje się, że, niestety, na płycie nie było żadnej perełki.
Album zawiera 13 kawałków, z tym, że właściwych utworów jest 9, a pozostałe 4 – to dodatkowe remiksy. Rozpoczyna się instrumentalnym intro, powoli budującym napięcie. Następnie przechodzimy do typowych mroczno-tanecznych bitów, przerwanych jedną całkiem ładną wolną balladą (utwór numer 5 – "Mkultra"). Dziewiąty utwór zamyka całość powolną melodią z dominującym brzmieniem "fortepianowym", lekko marszowym rytmem w tle i mało przyjemnie przetworzoną komputerowo melodeklamacją – byłoby chyba lepiej bez tego ostatniego zabiegu.
Podsumowując, miłośnikom gatunku płyta ta jak najbardziej może się spodobać, niemniej jednak myślę, że o wiele lepsze wrażenie mogłoby zrobić słuchanie pojedynczych wyrwanych z kontekstu utworów. Na płycie zlewają się one w jedną podobną masę i na dłuższa metę staja się meczące. Pojedynczo mają szansę zachować świeżość i spodobać się. Osobiście polecam utwór nr 6 – "My Profane", być może największy hit na tej płycie, choć ciężko to jednoznacznie stwierdzić, gdyż, jak już wspominałam, wszystkie taneczne utwory utrzymane są w prawie identycznym klimacie.
Tracklista:
01. Myth Parades
02. Miscreation
03. Mark of Cain
04. Meth
05. Mkultra
06. My Profane
07. Maelstrom
08. Misery's Crown
09. Memesis
10. Miscreation (Acretongue Remix)
11. Micreation (Chrom Remix)
12. my Profane (Spektralized Version)
13. Maelstrom (Pretorium Remix)
Inne artykuły:
Jak jest w istocie? Płyta jest przyzwoita, ale niestety nie powala na kolana. Faktycznie klimatem przypomina mi wymienione wcześniej Pride and Fall, jednakże nie wnosi nic nowatorskiego i pomimo, iż przesłuchałam ją już wiele razy, nadal mam wrażenie, że słucham jednego i tego samego utworu. Z pewnością nie należy tu poszukiwać deklarowanego przez artystę "całego szeregu nowych muzycznych pomysłów". Dźwięki są miłe dla ucha, utwory – dość melodyjne, a jednak cały czas ma sie nadzieję na to, że kolejny kawałek będzie ciekawszy i bardziej poruszający od poprzednich. Muzyka płynie, album się kończy i okazuje się, że, niestety, na płycie nie było żadnej perełki.
Album zawiera 13 kawałków, z tym, że właściwych utworów jest 9, a pozostałe 4 – to dodatkowe remiksy. Rozpoczyna się instrumentalnym intro, powoli budującym napięcie. Następnie przechodzimy do typowych mroczno-tanecznych bitów, przerwanych jedną całkiem ładną wolną balladą (utwór numer 5 – "Mkultra"). Dziewiąty utwór zamyka całość powolną melodią z dominującym brzmieniem "fortepianowym", lekko marszowym rytmem w tle i mało przyjemnie przetworzoną komputerowo melodeklamacją – byłoby chyba lepiej bez tego ostatniego zabiegu.
Podsumowując, miłośnikom gatunku płyta ta jak najbardziej może się spodobać, niemniej jednak myślę, że o wiele lepsze wrażenie mogłoby zrobić słuchanie pojedynczych wyrwanych z kontekstu utworów. Na płycie zlewają się one w jedną podobną masę i na dłuższa metę staja się meczące. Pojedynczo mają szansę zachować świeżość i spodobać się. Osobiście polecam utwór nr 6 – "My Profane", być może największy hit na tej płycie, choć ciężko to jednoznacznie stwierdzić, gdyż, jak już wspominałam, wszystkie taneczne utwory utrzymane są w prawie identycznym klimacie.
Tracklista:
01. Myth Parades
02. Miscreation
03. Mark of Cain
04. Meth
05. Mkultra
06. My Profane
07. Maelstrom
08. Misery's Crown
09. Memesis
10. Miscreation (Acretongue Remix)
11. Micreation (Chrom Remix)
12. my Profane (Spektralized Version)
13. Maelstrom (Pretorium Remix)
Inne artykuły:
- Unitary - Safe from Harm - 2011-09-20 (Recenzje muzyki)