WIBRACJE PALSECAM #5 - Jürgen Eckloff & Robert Schalinski & Films
Czytano: 2745 razy
Galerie:
- Wibracje Palsecam #1: Julien Ottavi + Radosław Włodarski - 2013-01-20 (Koncerty)
- Wibracje Palsecam #6 - 2012-12-07 (Koncerty)
- Wibracje Palsecam #5 - 2012-11-15 (Koncerty)
- Wibracje Palsecam #4 - 2012-10-20 (Koncerty)
9.11.2012, Centrum Kultury Zamek
Film, muzyka i performance. Sztuka współczesna.
Film. Jest to chyba aktualnie najchętniej wybierane przez artystów medium przekazu. Dzięki niemu nie tylko wizualnie można zaatakować potencjalnego odbiorcę, ale również dostarczyć mu wrażeń słuchowych. Słowem, spróbować dotrzeć do niego z każdej możliwej strony. Do mnie to jednak nie dociera. Zlepek obrazów, słów, dźwięków, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, nie pasują do siebie. Księżyc, oglądanie programu przyrodniczego z tępym wyrazem twarzy, wygłaszanie monologu głosem wyraźnie oburzonym podczas kąpieli w jeziorze... obycie ze sztuką współczesną nauczyło mnie, że przekaz zawsze jest ważny i bardzo często głęboko ukryty. Dla mnie, niestety, kryje się zbyt głęboko.
Muzyka. Elektroniczna, mechaniczna, ostra. Sztuka pokazania ile można wydobyć głosu z komputera. Kakofonia dźwięków przeważnie wysokich, metalicznych. Bitwa pomiędzy częstotliwościami, natężeniami i barwami. Wysoki zgrzyt uzupełniany widmową namiastką instrumentów akustycznych i niskim basowym drganiem. Kosmiczny chaos przywodzący na myśl lata świetlne spędzone na przemierzaniu nicości wszechświata, zakończone upragnionym lądowaniem przy dźwiękach elektrycznych dzwonków. Całkiem ciekawe doznanie.
Performance. Jestem pewna, że jego przesłanie było równie głębokie jak wcześniej zaprezentowanego filmu. A ja nie mogłam przestać zastanawiać się, czy artyście się na tyle zakręci w głowie, że się przewróci. Stare zdjęcie w tle, a na pierwszym planie kontrastujący z nim człowiek. Wojna pokoleń? Zagubienie w świecie doczesnym? Weltschmerz? Zakręcona rzeczywistość? Tak, chyba na taką interpretację się zdecyduję.
Film, muzyka i performance. Sztuka współczesna.
Film. Jest to chyba aktualnie najchętniej wybierane przez artystów medium przekazu. Dzięki niemu nie tylko wizualnie można zaatakować potencjalnego odbiorcę, ale również dostarczyć mu wrażeń słuchowych. Słowem, spróbować dotrzeć do niego z każdej możliwej strony. Do mnie to jednak nie dociera. Zlepek obrazów, słów, dźwięków, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, nie pasują do siebie. Księżyc, oglądanie programu przyrodniczego z tępym wyrazem twarzy, wygłaszanie monologu głosem wyraźnie oburzonym podczas kąpieli w jeziorze... obycie ze sztuką współczesną nauczyło mnie, że przekaz zawsze jest ważny i bardzo często głęboko ukryty. Dla mnie, niestety, kryje się zbyt głęboko.
Muzyka. Elektroniczna, mechaniczna, ostra. Sztuka pokazania ile można wydobyć głosu z komputera. Kakofonia dźwięków przeważnie wysokich, metalicznych. Bitwa pomiędzy częstotliwościami, natężeniami i barwami. Wysoki zgrzyt uzupełniany widmową namiastką instrumentów akustycznych i niskim basowym drganiem. Kosmiczny chaos przywodzący na myśl lata świetlne spędzone na przemierzaniu nicości wszechświata, zakończone upragnionym lądowaniem przy dźwiękach elektrycznych dzwonków. Całkiem ciekawe doznanie.
Performance. Jestem pewna, że jego przesłanie było równie głębokie jak wcześniej zaprezentowanego filmu. A ja nie mogłam przestać zastanawiać się, czy artyście się na tyle zakręci w głowie, że się przewróci. Stare zdjęcie w tle, a na pierwszym planie kontrastujący z nim człowiek. Wojna pokoleń? Zagubienie w świecie doczesnym? Weltschmerz? Zakręcona rzeczywistość? Tak, chyba na taką interpretację się zdecyduję.