William Control - The Neuromancer
Czytano: 2493 razy
90%
Po kilku miesiącach opóźnień i drażnienia, nowa płyta Williama Control jest gotowa do wypuszczenia dla słuchaczy. Błyskawiczna droga do sławy wokalisty Aiden i gotyckiego uwodziciela może nadal niepokoić zaprawioną alternatywną publiczność ale bardzo emocjonalna i romantyczna mieszanka Willa Francis z elektroniką Depeche Mode i klimatycznymi, kuszącymi rytmami słusznie przyznają mu najwyższe miejsce na szczycie współczesnego dark popu.
Z budowanej powoli ale systematycznie promocji już od pierwszych informacji i następujących po nich opóźnień "The Neuromancer" mógł nie być zmuszony do udźwignięcia ciężaru wymyślenia muzycznej tożsamości Williama Control ale z pewnością ma co robić. Głodni fani rzeczywiście pragnęli nowego dzieła swojego idola od dawna a 11 utworów, które tworzą tę najnowszą płytę ma dużo do wynagrodzenia. Na szczęście Control dostarcza solidny i emocjonalny pakiet, który nie zbacza z ustalonego przez poprzednie wydawnictwa planu, a raczej doskonali znajome struktury i stępia nierówne krawędzie. "The Neuromancer" jest bardzo przystępny, niezapomniany i nieskończenie przyjemny.
Lekko wypowiedziane nawiedzone wersy intro nadają poetycki i przemyślany ton albumowi. Poczucie Byronowego tragicznego romansu jest wyczuwalne jakby William Francis dojrzał poza sferę przyjemności gotyckiego popu, która zachwycała jego odbiorców w przeszłości. I choć jest to kusząca obietnica trzeba być wdzięcznym, że nigdy się nie materializuje w muzycznej tkance albumu - chwytliwe i inspirujące tony, które następują w wyniku tego otwarcia są prostsze, ale nie mniej wartościowe jako przedłużenie egzotycznie mrocznych i niebezpiecznych pomysłów zawartych przez Williama na tym etapie jego kwitnącej alternatywnej kariery.
"Revelator" jest wspaniałą reinkarnacją zamiłowania Control’a dla dramatycznych i zmysłowych narodzin i nie mających się czego wstydzić struktur inspirowanych popem. Staje się to natychmiastową klamrą płyty z jej bogato wybuchającym crescendo, które odbija się echem w głowach słuchaczy na nowo gdy utwór wycisza się przez jego naładowane seksualnie tony emocjonalne. "Price We Pay" nie jest tak zaraźliwy ale nadal wymierzony w skoczne bicie serca new romantic które sprawia, że album łatwo przechodzi z piosenki na piosenkę aż do momentu łamiącego serce kruchego piękna. Następny "God Is Dead" mógłby brzmieć jak Nietzscheański traktat ale utwór ma tak poważne ukierunkowania jak jest nastawiony na dostarczanie chwytliwych wabików które robią nieprzemijające wrażenie. Zwłaszcza gdy piosenka zagłębia się w szczegóły boskiej dezercji zaakcentowanej przenikliwymi głosami potępienia. Ta mikstura jest wciągająca i tak poważnie ukierunkowana jak jest nastawiona na zadowolenie fanów nowoczesnej nastawionej na synth-pop metody. Ta starannie skonfigurowana atmosfera trwa w utworach takich jak "Illuminator", genialnie zaakcentowanego przez chóry jak u Philipa Glassa i "The Filth and the Fetish" który zamyka w pigułce kontekst tematyczny albumu.
Neuromancer jest pełen niezapomnianych klejnotów i William prześcignął siebie w dziale muzycznym dostarczając album równie skoncentrowany wokół idei masochistycznych i hedonistycznych przyjemności tak jak i romantycznych odcieni intensywnej miłości i straty. Odtwarzany z pomocą dostępnych i nieskończenie nośnych motywów pop w przedstawionych utworach jest czymś więcej niż tylko grzeszną przyjemnością. Album ten będzie rozbrzmiewać w twojej głowie w nadchodzących miesiącach, pobudzając twoje ciało i duszę.
Tracklista:
01. Introduction
02. Adore (Fall in Love Forever)
03. Revelator
04. Price We Pay
05. God Is Dead
06. The Filth and the Fetish
07. Illuminator
08. Passengers
09. The Blade
10. Love Is A Shadow
11. Where The Angels Burn
Z budowanej powoli ale systematycznie promocji już od pierwszych informacji i następujących po nich opóźnień "The Neuromancer" mógł nie być zmuszony do udźwignięcia ciężaru wymyślenia muzycznej tożsamości Williama Control ale z pewnością ma co robić. Głodni fani rzeczywiście pragnęli nowego dzieła swojego idola od dawna a 11 utworów, które tworzą tę najnowszą płytę ma dużo do wynagrodzenia. Na szczęście Control dostarcza solidny i emocjonalny pakiet, który nie zbacza z ustalonego przez poprzednie wydawnictwa planu, a raczej doskonali znajome struktury i stępia nierówne krawędzie. "The Neuromancer" jest bardzo przystępny, niezapomniany i nieskończenie przyjemny.
Lekko wypowiedziane nawiedzone wersy intro nadają poetycki i przemyślany ton albumowi. Poczucie Byronowego tragicznego romansu jest wyczuwalne jakby William Francis dojrzał poza sferę przyjemności gotyckiego popu, która zachwycała jego odbiorców w przeszłości. I choć jest to kusząca obietnica trzeba być wdzięcznym, że nigdy się nie materializuje w muzycznej tkance albumu - chwytliwe i inspirujące tony, które następują w wyniku tego otwarcia są prostsze, ale nie mniej wartościowe jako przedłużenie egzotycznie mrocznych i niebezpiecznych pomysłów zawartych przez Williama na tym etapie jego kwitnącej alternatywnej kariery.
"Revelator" jest wspaniałą reinkarnacją zamiłowania Control’a dla dramatycznych i zmysłowych narodzin i nie mających się czego wstydzić struktur inspirowanych popem. Staje się to natychmiastową klamrą płyty z jej bogato wybuchającym crescendo, które odbija się echem w głowach słuchaczy na nowo gdy utwór wycisza się przez jego naładowane seksualnie tony emocjonalne. "Price We Pay" nie jest tak zaraźliwy ale nadal wymierzony w skoczne bicie serca new romantic które sprawia, że album łatwo przechodzi z piosenki na piosenkę aż do momentu łamiącego serce kruchego piękna. Następny "God Is Dead" mógłby brzmieć jak Nietzscheański traktat ale utwór ma tak poważne ukierunkowania jak jest nastawiony na dostarczanie chwytliwych wabików które robią nieprzemijające wrażenie. Zwłaszcza gdy piosenka zagłębia się w szczegóły boskiej dezercji zaakcentowanej przenikliwymi głosami potępienia. Ta mikstura jest wciągająca i tak poważnie ukierunkowana jak jest nastawiona na zadowolenie fanów nowoczesnej nastawionej na synth-pop metody. Ta starannie skonfigurowana atmosfera trwa w utworach takich jak "Illuminator", genialnie zaakcentowanego przez chóry jak u Philipa Glassa i "The Filth and the Fetish" który zamyka w pigułce kontekst tematyczny albumu.
Neuromancer jest pełen niezapomnianych klejnotów i William prześcignął siebie w dziale muzycznym dostarczając album równie skoncentrowany wokół idei masochistycznych i hedonistycznych przyjemności tak jak i romantycznych odcieni intensywnej miłości i straty. Odtwarzany z pomocą dostępnych i nieskończenie nośnych motywów pop w przedstawionych utworach jest czymś więcej niż tylko grzeszną przyjemnością. Album ten będzie rozbrzmiewać w twojej głowie w nadchodzących miesiącach, pobudzając twoje ciało i duszę.
Tracklista:
01. Introduction
02. Adore (Fall in Love Forever)
03. Revelator
04. Price We Pay
05. God Is Dead
06. The Filth and the Fetish
07. Illuminator
08. Passengers
09. The Blade
10. Love Is A Shadow
11. Where The Angels Burn