AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Wovenhand w Warszawie


Czytano: 3890 razy


Galerie:

W warszawskiej Proximie 13. września zagrał Wovenhand. Pierwotnie koncert miał odbyć się 30 czerwca, w sobotę. Pomimo zmiany terminu na środek tygodnia, w czwartkowy wieczór klub zapełnił się fanami tego projektu ze Stanów.

Charyzmatyczny David Eugene Edwards, wokalista legendarnego 16 Horsepower, z towarzyszącymi mu muzykami stworzyli w klubie
niesamowity klimat przy dźwiękach alt-country, rocka z folkowymi wstawkami. Wovenhand to energetyczna i zarazem duszna muzyka idealna na deszczowy, jesienny wieczór. Tajemnicza, magiczna muzyka i charyzmatyczny głos przekazujący uduchowione teksty traktujące o Bogu, ale w sposób niepretensjonalny, tworzą wyjątkową całość.

Trasa, podczas której zespół odwiedził polskich fanów, promuje nowy album: "The Laughing Stalk" - stąd większość utworów pochodziła właśnie z tej płyty. Nie zabrakło jednak hitów, takich jak "Dirty Blue", wyśpiewanego przez fanów poruszających się po sceną do miarowych dźwięków. Osobiście liczyłam jeszcze na piękny utwór "Sparrow falls". Edwards grając na banjo, m.in. w "Kingdom of Ice" wprowadzał specyficzny klimat. Momentami dało się słyszeć tętent kopyt dzikich koni, rytualne pieśni indiańskie, czy szum wiatru. Miało się ochotę przymknąć oczy, by za chwilę zostać wyrwanym z cudownego transu przez potężny, energetyczny dźwięk gitary. Muzycy zmieniali instrumenty, na scenie gościły przeróżne gitary, bębny, a David był niczym w innym wymiarze, jak gdyby nie zwracał uwagi bezpośrednio na publikę, a przeżywał występ jak swoje osobiste doznanie. Oczy spod ronda kapelusza spoglądały w jakiś odległy punkt na horyzoncie, a muzyk gestykulował, opowiadał historie, śpiewał spokojnie, by za moment zakrzyknąć, a wszystko to przeplatane było szamańskimi szeptami.



Koncert trwał prawie dwie godziny. W blasku reflektorów dało się zauważyć kropelki potu, które strząsali z siebie muzycy, a mimo zmęczenia po długim występie zagrali jeszcze dwa utwory na bis. Później, długo jeszcze wywoływani nie wyszli po raz kolejny, choć fani stali pod sceną aż do momentu, gdy techniczni zaczęli składać sprzęt. Mimo drobnych problemów, takich jak sprzężenia, drobne piski nagłośnienia, koncert bez wątpienia można zaliczyć do udanych i wyjątkowo klimatycznych, pozostawiających niedosyt występów.

Setlista:

Glistening black
Closer
Maize
In the Temple
Long horn
Sinking Hands
Kingdom Of Ice
Speaking Hands
A Holy Measure
His Rest
Tin Finger
Dirty Blue
King o king

Encore:
Kicking Bird
As wool
Autor:
Tłumacz: harpia
Data dodania: 2012-11-07 / Relacje




Najnowsze komentarze: